W niedzielę rano, jak każdego dziesiątego dnia miesiąca, były premier Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości i brat prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zginął w katastrofie Tu-154M, w towarzystwie polityków PiS wziął udział w organizowanych na pl. Piłsudskiego uroczystościach ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r.
Prezes PiS tradycyjnie już wygłosił kilkuminutowe wystąpienie. Podobnie jak w ostatnich miesiącach, było ono zakłócane przez grupkę protestujących. Jedna z osób, posługująca się sprzętem nagłośnieniowym, nieustannie skandowała słowo „kłamca”.
Czytaj więcej
24 i 25 października – jak wynika z informacji, do których dotarła „Rzeczpospolita” w Katowicach...
Zakłócana miesięcznica katastrofy smoleńskiej. Ostre słowa Jarosława Kaczyńskiego pod adresem demonstrantów
- Jest jak co miesiąc. Co miesiąc mamy tutaj zbiór śmieci po Służbie Bezpieczeństwa - rozpoczął Jarosław Kaczyński. - I mamy jednocześnie prawdę, prawdę o tym, co stało się przeszło 15 lat temu, prawdę o tej straszliwej zbrodni, która została zaplanowana i zrealizowana przez te ośrodki, które za wszelką cenę chciały wyeliminować z polskiej i europejskiej polityki człowieka, który ośmielił się podjąć próbę postawienia tamy rozwojowi rosyjskiemu imperializmu - dodał.
Prezes PiS przekonywał, że Lech Kaczyński ostrzegał przed rosyjskim imperializmem i dlatego był dla rosyjskich władz groźny. - Bo potrafił to robić, potrafił stworzyć układ między różnymi krajami, głównie postsowieckimi, które kiedy działałyby wspólnie, szczególnie w sferze energetyki, eksportu ropy i gazu, mogły Rosji bardzo poważne zagrozić, mogły zmniejszyć jej dochody, mogły doprowadzić do tego, że ta droga do budowy armii gotowej do walki, gotowej do zaatakowania innych państw - wiemy, że to się stało wobec Ukrainy - że ten proces byłby co najmniej wolniejszy, trudniejszy dla Rosji. I dlatego zginął - oświadczył.