Marek Migalski: Wybudzanie Tuska

Czy Donald Tusk chciał porażki Rafała Trzaskowskiego? Pewnie nie. Czy może czerpać z niej swoiste korzyści? Raczej tak. Choć brzmi to dziwnie, rzeczywiście przewodniczący PO i szef rządu może wyciągnąć profity z porażki swojego zastępcy. Co najmniej trzy.

Publikacja: 10.06.2025 16:00

Donald Tusk i Rafał Trzaskowski

Donald Tusk i Rafał Trzaskowski

Foto: PAP/Leszek Szymański

Pierwszym zyskiem jest pozostawanie główną gwiazdą antypisowskiej galaktyki. Gdyby w pałacu prezydenckim zasiadał od 6 sierpnia Trzaskowski, premier musiałby dzielić się z nim sławą pogromcy PiS i gwaranta trzymania tej partii w opozycji. Dziś wszystkie (nieco przestraszone) oczy antypisowskiego ludu skierowane są na niego. To on, „nasz premier”, może uchronić ten lud przed powrotem Jarosława Kaczyńskiego do władzy. Znając potrzeby psychiczne większości polityków, nie jest to stan niemiły sercu przewodniczącego PO. To on jest dziś ostatnią deską ratunku przed restauracją pisowców – przynajmniej w opinii większości wyborców KO. I prawdopodobnie w swojej.

Czytaj więcej

Pierwszy sondaż po wyborach prezydenckich. Kto traci, a kto zyskuje?

Drugą korzyścią Tuska z faktu wygranej Karola Nawrockiego jest to, że może odetchnąć z ulgą i… nie realizować programu. Wszak zawsze będzie mógł zrzucić na prezydenta winę za to, że większość zapowiedzi z kampanii wyborczej nie znajdzie swojej realizacji. Wcześniej mógł za to oskarżać Andrzeja Dudę, teraz będzie mógł w tej roli obsadzić Nawrockiego. Wystarczy produkować ustawy w parlamencie i przedstawiać je prezydentowi, a potem już tylko czekać na jego weto. Fantastyczna wymówka, która podziała na dużą część rządowego elektoratu.

Teraz wystarczy produkować ustawy w parlamencie i przedstawiać je prezydentowi, a potem już tylko czekać na jego weto. Fantastyczna wymówka, która podziała na dużą część rządowego elektoratu

Trzecim profitem premiera będzie oczekiwana mobilizacja antypisowskich wyborców w 2027 r. Gdyby najwyższym urzędnikiem w Polsce był Rafał Trzaskowski, elekcja parlamentarna za dwa i pół roku nie byłaby tak ważna – wszak on pozostawałby w pałacu, więc stawka nie byłaby aż tak wysoka. W obecnej sytuacji sprawa ma się zgoła inaczej – ewentualna wygrana PiS „domknie system”, bo sprawi, że całość władzy będzie w rękach Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi. Dlatego wybory do Sejmu i Senatu będzie można przedstawiać jako „bój nasz ostatni”, grę o wszystko. 1 czerwca 2025 r. przeciwnicy PiS mogli być zdemobilizowani, bo wiedzieli, że nadal w kraju będzie rządziła koalicja 15 października. Jesienią 2027 r. będą mieli świadomość, że przegrana ich ugrupowań oznaczać będzie pełnię władzy w rękach Kaczyńskiego.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: PiS robi już kampanię parlamentarną, KO utknęła na wyborach prezydenckich

Donald Tusk nie chciał porażki Rafała Trzaskowskiego, ale...

Jeszcze raz podkreślę – Tusk nie chciał porażki Trzaskowskiego, ale jego osobista sytuacja nie wygląda obecnie tragicznie (a na pewno lepiej niż samego Trzaskowskiego). Oczywiście pod warunkiem, że następne dwa lata będą różniły się od poprzednich oraz że nie będzie on popełniał takich błędów jak ostatnio.

Co do fatalności rządów po 13 grudnia 2023 r. sporo już napisano. Nie może być nadal tak, że Sejm i Senat śpią i nie uchwalają ustaw. Nie może także trwać stan bezczelnego zawłaszczania państwa przez polityków związanych z obozem władzy, bizantyjskiego rozrostu rządu, publicznych kłótni koalicjantów, nierealizowania obietnic, nieliczenia się z oczekiwaniami społecznymi. Jeśli liderzy koalicji naprawdę myślą, że największym ich problemem jest brak rzecznika rządu i kulejąca polityka informacyjna, to znaczy, iż nie rozumieją istoty swoich problemów.

A jeśli chodzi o błędy popełnianie ostatnio? Wszak można do nich zaliczyć rozpoczęcie przez Tuska dyskusji o rekonstrukcji rządu w okresie… między pierwszą a drugą turą wyborów! Jak mieli poczuć się zwolennicy Szymona Hołowni czy Magdaleny Biejat, którzy byli niezbędni Trzaskowskiemu, słysząc, że po wyborach ich ulubione partie będą prawdopodobnie przycinane w rządzie? Jak wpłynęło to na ich wolę głosowania na wiceszefa PO?

Wniosek o wotum zaufania to błąd premiera Tuska

Do osobistych błędów premiera należy także zaliczyć wniosek o wotum zaufania dla swojego rządu. W intencji pewnie miał pokazać siłę premiera, ale skutek jest dokładnie odwrotny. Od ponad tygodnia widzimy wśród koalicjantów festiwal wzajemnych oskarżeń, pretensji, osobistych docinków. Nigdy jeszcze rząd Donalda Tuska nie prezentował się tak słabo – dzieje się tak również w wyniku osobistej decyzji premiera w sprawie wotum zaufania.

Czytaj więcej

Pierwszy transfer w Sejmie po wyborach. Ustawka czy przypadek?

Pewnie ostatecznie uzyska je, ale na pewno nie będzie to dowodem siły jego rządu – wprost przeciwnie. Jednak przed Tuskiem jeszcze ponad dwa lata do ostatecznego starcia, do walki na polityczną śmierć i polityczne życie z Kaczyńskim. Premier nie jest skazany na porażkę, choć obecnie tak to wygląda w powszechnym mniemaniu. Po 2027 r. może nadal być premierem. Musi jednak pokonać nie tylko prezesa PiS, lecz także siebie i swoje dotychczasowe przyzwyczajenia oraz nawyki. Polityka bardzo szybko się zmienia. Na razie za tymi zmianami skuteczniej podąża PiS. Czas na przebudzenie Tuska i jego otoczenia, na wybudzenie się ze słodkiej drzemki i snów o swojej doskonałości. Nie wszyscy jednak wokół niego wyglądają na takich, którzy chcą się wybudzić. Wątpliwości dotyczą w tej materii także samego premiera.

O autorze

Marek Migalski

politolog, profesor Uniwersytetu Śląskiego

Pierwszym zyskiem jest pozostawanie główną gwiazdą antypisowskiej galaktyki. Gdyby w pałacu prezydenckim zasiadał od 6 sierpnia Trzaskowski, premier musiałby dzielić się z nim sławą pogromcy PiS i gwaranta trzymania tej partii w opozycji. Dziś wszystkie (nieco przestraszone) oczy antypisowskiego ludu skierowane są na niego. To on, „nasz premier”, może uchronić ten lud przed powrotem Jarosława Kaczyńskiego do władzy. Znając potrzeby psychiczne większości polityków, nie jest to stan niemiły sercu przewodniczącego PO. To on jest dziś ostatnią deską ratunku przed restauracją pisowców – przynajmniej w opinii większości wyborców KO. I prawdopodobnie w swojej.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji
Publicystyka
Łukasz Adamski: Elegia dla blokowisk. Czym Nawrocki może zaimponować Trumpowi?
Publicystyka
Czy biskupi powołają komisję ds. zbadania wykorzystywania seksualnego w polskim Kościele?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi już kampanię parlamentarną, KO utknęła na wyborach prezydenckich
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?