Reklama

Marek Kozubal: W 2027 r. będzie wojna? Naprawdę?

W 2027 r. Chiny i Rosja mogą razem ruszyć na wojnę, a wtedy w Polsce mają odbyć się wybory. Czy zatem rząd będzie budował narrację, że musi uspokoić sytuację wewnętrzną, aby obronić się przed Rosją?

Publikacja: 28.07.2025 04:48

Samoloty NATO nad Polską

Samoloty NATO nad Polską

Foto: Arkadiusz Dwulatek

Gen. Alexus Grynkewich naczelny dowódca sił NATO w Europie uważa, że USA i Unia Europejska mają półtora roku do przygotowania się na skoordynowany atak Rosji i Chin. Generał spotkał się z przedstawicielami rządu, ale nie powtórzył swoich słów w obecności polskich dziennikarzy, np. na konferencji prasowej.

Za to chętnie skomentował spotkanie z generałem premier Donald Tusk. –Według analiz i opinii amerykańskich dowódców natowskich – to istotne, że akurat Amerykanie tak sądzą - bezpośrednie zagrożenie wojenne ze strony Rosji może nastąpić już w 2027 r. Dlatego dla mnie tak ważną rzeczą jest, żebyśmy skupili całą energię na eliminowaniu zagrożeń każdego rodzaju i liczę tutaj na synergię resortów – mówił premier.

Przypomniał, że w piątek Rada Ministrów przyjęła Strategię Bezpieczeństwa Narodowego, a on sam miał okazję tego dnia rozmawiać nie tylko z generałem, ale też z ustępującym szefem MI6, czyli brytyjskiego wywiadu, oraz nową szefową tej służby.

– Wszystkie te spotkania, rozmowy, decyzje poświęcone są jednemu: Polska musi być gotowa, Polska musi być dobrze przygotowana, polska armia musi być dobrze wyposażona, a sytuacja w Polsce musi być stabilna, żebyśmy byli gotowi na każdy scenariusz – oświadczył. Zastrzegł, że „nie ma powodu, żebyśmy siebie nawzajem straszyli, ale musimy być naprawdę czujni i skoncentrowani”.

Reklama
Reklama

– Dlatego będę podejmował decyzje, które będą miały na uwadze przede wszystkim bezpieczeństwo, także bezpieczeństwo wewnętrzne i stabilność polityczną wewnątrz naszego kraju, bo nie ma nic cenniejszego niż bezpieczeństwo polskiej rodziny, polskiego państwa – mówił Donald Tusk.

Wcześniej słowa amerykańskiego generała w rozmowie z Radiem Zet skomentował wiceminister obrony Cezary Tomczyk (PO), który oznajmił, że „nasze wiadomości wywiadowcze mówią dokładnie o takim samym możliwym scenariuszu”. Odniósł się do nich także Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), który napisał na platformie X: „To kolejny sygnał i potwierdzenie, że kwestie związane z bezpieczeństwem muszą zostać wyjęte poza polityczny spór. Żyjemy w najgroźniejszych czasach od końca II wojny światowej i oparcie naszego bezpieczeństwa o trzy filary: silne społeczeństwo, silną armię i silne sojusze to nasze wspólne zadanie”.

Chińskie zagrożenie

Rozłóżmy sekwencję wypowiedzi na czynniki pierwsze, aby lepiej zrozumieć, o czym politycy mówią, a jakie elementy przemilczają.     

Wskazywanie 2027 roku jako potencjalnego czasu kryzysu, a nawet wojny o zasięgu globalnym nie jest przypadkowe. Już kilka lat temu przywódca komunistycznych Chin Xi Jinping wydał rozkaz, aby Chińska Armia Ludowa osiągnęła gotowość do podbicia Tajwanu do 2027 r. Eksperci od dawna wskazują, że Pacyfik może stać się teatrem wojny, w której dojdzie do starcia Chin – Tajwanu i USA, a może także Japonii i Korei Południowej.

To jest jednak dolna granica przedziału czasowego potencjalnej inwazji na Tajwan. Inni eksperci wskazują na 2029 rok lub wręcz 2049 – obydwie daty związane są odpowiednio z osiemdziesiątą lub setną rocznicą powstania Chińskiej Republiki Ludowej. Zatem mamy dzisiaj do czynienia z pewną niepewnością, niektórym osobom może się to kojarzyć z numerologią.  

Drugi istotny aspekt związany z wypowiedzią amerykańskiego dowódcy trzeba interpretować w oparciu o analizę zdolności prowadzenia wojny przez armię USA. Jeszcze za prezydentury Johna F. Kennedy’ego Ameryka przyjęła „doktrynę dwóch wojen”, do których powinna być gotowa. Analitycy mieli wówczas na myśli starcia z ZSRS, Chinami i z Kubą. Doktryna ta ewoluowała. Obecnie Stany Zjednoczone są w stanie stoczyć tylko jedną wojnę. Widząc, że wzmacniają siły powietrzne oraz morskie, można założyć, że Pacyfik jest dla nich ważniejszy niż Europa.

Reklama
Reklama

Dlatego w tym miejscu warto posłuchać generała Jarosława Gromadzińskiego, byłego dowódcy Eurokorpusu, który wskazał, że Grynkewich w istocie prezentuje aktualne stanowisko administracji w Waszyngtonie, a nie NATO.

„W mojej ocenie oświadczenie generała Grynkewich wskazuje, iż USA w swoich strategicznych planach rozważa możliwość dojścia do konfrontacji z Chinami w rejonie Pacyfiku najwcześniej w 2027 roku. (…) Wymaga to przegrupowania całych sił strategicznych USA w ten rejon, aby sprostać możliwości prowadzenia operacji o tak dużej skali. Na dziś w opinii wielu ekspertów, również amerykańskich, Stany Zjednoczone posiadają zdolności do prowadzenia i tu słowo klucz – jednocześnie – jednej pełnoskalowej operacji wojskowej. W scenariuszu ewentualnej konfrontacji na Pacyfiku amerykańscy analitycy dostrzegli zagrożenie wynikające z ewentualnego bliskiego sojuszu Chin z Rosją” – zwrócił uwagę na platformie X.

Jego zdaniem USA jawnie wpływa na sojuszników w Europie, aby przygotowali się na taką ewentualność, „jednocześnie dając sygnał Rosji, że ewentualny konflikt z NATO będzie miał brzemienne skutki dla Rosji”.

Zatem przedstawiając wizję kryzysu w 2027 r. amerykański generał sygnalizuje to, co od wielu miesięcy powtarza prezydent USA Donald Trump – że Europa musi wziąć odpowiedzialność za swoją obronę i więcej wydawać na zbrojenia.

Zagrożenie ze strony Rosji

Generał Gromadziński dodaje, że nie zgadza się z tezą premiera, że Rosja będzie gotowa w 2027 r. do konfrontacji z NATO. Zresztą Grynkewich nie przedstawił w tym zakresie żadnych dowodów.

Reklama
Reklama

Warto przypomnieć wywiad dla „Rzeczpospolitej” z generałem Dariuszem Łukowskim, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Pytany m.in. o rosyjskie wojska przypomniał, że są one „rozciągnięte na linii frontu, mają głębokie problemy ze skutecznością działań, nie dysponują rezerwą, aby sobie pozwolić na równoległą koncentrację”. – Wszystko zależy od tego, jak rozwinie się sytuacja na Ukrainie – mówił nam generał. Pytany o potencjalny atak na kraje NATO zwrócił uwagę, że „w tym przypadku Rosja musi się liczyć z reakcją Sojuszu w ramach artykułu 5 Traktatu Waszyngtońskiego”.

Czytaj więcej

Gen. Dariusz Łukowski: Nadchodzi decydujący moment wojny w Ukrainie

– Precyzyjna reakcja NATO jest opisana w tajnych planach obronnych. W wielu elementach preautoryzowanych już przez władze polityczne Sojuszu i tym samym na poziomie wojskowym uruchamianych automatycznie. Nie możemy mówić o szczegółach, ale zapewniam, że Rosja jest świadoma, że konsekwencje jej ataku na terytorium sojusznicze byłyby dla niej nieakceptowalne. Obecnie Rosja skoncentrowana jest na Ukrainie. Dlatego trzeba pamiętać, że dla Polski gwarancja bezpieczeństwa to Ukraina, która znajduje się w sferze wpływów Zachodu. Stanowi wówczas dla nas naturalny bufor bezpieczeństwa. Najgorszym scenariuszem jest przejęcie przez Rosję całej Ukrainy wraz z jej potężnym potencjałem militarnym – zwrócił uwagę szef BBN.

Strach przed wojną da paliwo wyborcze?

Dlatego zatem politycy koalicji rządowej skupili się nad wypowiedzią amerykańskiego wojskowego? Czy wojenna narracja o potencjalnym konflikcie w 2027 r. da jej paliwo do wygrania kolejnych wyborów i przełoży się na sytuację wewnętrzną?

Wypowiedź amerykańskiego generała zbiegła się w czasie z przyjęciem przez Radę Ministrów nowelizacji Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, jednego z kluczowych dokumentów strategicznych oraz przegłosowaniem przez Sejm specustawy obronnej, która upraszcza m.in. inwestycje w przemysł obronny, zakupy dla wojska i budowę fortyfikacji w ramach „Tarczy Wschód”.

Reklama
Reklama

Obydwa akty zostały przedstawione jako sukces rządu i sprzedawane w mediach niemal jako widoczny efekt przyspieszenia, niemal w reakcji na ostrzeżenia amerykańskiego generała. Tyle że to nieprawda.

Prace nad nową strategią trwały wiele miesięcy. Mogę postawić dolary przeciwko orzechom, że przyspieszenie w tym względzie wynikało z kalkulacji, aby przyjąć ją z obecnym kierownictwem BBN i aby podpisał ją prezydent Andrzej Duda aby ominąć i nie wikłać się w negocjacje z nowym kierownictwem biura na czele ze Sławomirem Cenckiewiczem oraz prezydentem Karolem Nawrockim.

Z kolei prace nad specustawą ślimaczyły się od ponad półtora roku. Ale wiceminister Cezary Tomczyk przedstawiając efekty prac nie szczędził fajerwerków. Jego zdaniem mamy do czynienia z „rewolucją w inwestycjach obronnych”, „Polska uruchamia „tryb turbo” dla bezpieczeństwa państwa”, „zero oporu, pełna mobilizacja”, „w cieniu rosnących napięć geopolitycznych Polska przestawia zwrotnicę swojej historii obronnej”.  

Zwrócę uwagę na inną opowieść, którą równolegle zbudował Jacek Dobrzyński rzecznik MSWiA. Na platformie X, cytując gen. Alexusa Grynkewicha, wytknął byłemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, że 16 lipca zamieścił filmik pokazujący przejeżdżający przez naszą granicę pojazd Wielonarodowościowego Korpusu Północ-Wschód NATO.

Reklama
Reklama

„Mimo że już od wielu lat samochodem tym 4 razy dziennie przewożona jest poczta i zaopatrzenie, były premier wylewając hejt na naszego natowskiego sojusznika, pyta „kiedy rząd z tym skończy?” Czy byłemu premierowi nie podoba się obecność wojsk NATO w Polsce? (…) bezmyślne uderzanie w naszych natowskich sojuszników bezdyskusyjnie wpisuje się w putinowskie zakusy ataku na Europę” – napisał Jacek Dobrzyński.

Czy w tym momencie wyszedł z roli urzędnika MSWiA i wszedł w buty polityka?

Jeżeli na poważnie traktujemy ryzyko wojny w 2027 roku, powinniśmy w istocie poznać harmonogram prac rządu – jak w ciągu półtora roku chce przygotować państwo do wojny, jak będą uzupełniane zapasy, np. lekarstw, kiedy będą organizowane masowe ćwiczenia dla ludności cywilnej obejmujące realne „wojenne” scenariusze? Oczekiwałbym od MSWiA informacji – co tydzień, ile już zostało odnowionych starych schronów, ile buduje się nowych, kiedy będzie gotowy nowy system łączności rządowej czy ostrzegania i alarmowania o zagrożeniach ludności cywilnej, a także kiedy będzie formowany Korpus Obrony Cywilnej? O zapowiadanych w marcu przez premiera Donalda Tuska masowych szkoleniach wojskowych dla ochotników nie wspominajmy.

Gen. Alexus Grynkewich naczelny dowódca sił NATO w Europie uważa, że USA i Unia Europejska mają półtora roku do przygotowania się na skoordynowany atak Rosji i Chin. Generał spotkał się z przedstawicielami rządu, ale nie powtórzył swoich słów w obecności polskich dziennikarzy, np. na konferencji prasowej.

Za to chętnie skomentował spotkanie z generałem premier Donald Tusk. –Według analiz i opinii amerykańskich dowódców natowskich – to istotne, że akurat Amerykanie tak sądzą - bezpośrednie zagrożenie wojenne ze strony Rosji może nastąpić już w 2027 r. Dlatego dla mnie tak ważną rzeczą jest, żebyśmy skupili całą energię na eliminowaniu zagrożeń każdego rodzaju i liczę tutaj na synergię resortów – mówił premier.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Polityka
Pieniądze dla Instytutu Pileckiego poszły na TVP w likwidacji
Wojsko
Zmniejsza się liczba nowych klas mundurowych. MON wyjaśnia
Opinie polityczno - społeczne
„To byli i są nasi chłopcy”. Widzieliśmy wystawę w Muzeum Gdańska
Wojsko
Nowy sondaż: Czy polska armia jest gotowa do wojny?
Wojsko
Dronizacja służb mundurowych. Ile wojsko wyda na szkolenia?
Reklama
Reklama