W lutym, tuż przed trzecią rocznicą rosyjskiej napaści na Ukrainę, Organizacja Narodów Zjednoczonych miała przyjąć rezolucję potępiającą Rosję. Treść rezolucji przygotowała strona ukraińska, wskazując na agresję Rosji i żądając wycofania jej sił z Ukrainy.
„Washington Post”, powołując się na anonimowego urzędnika USA oraz trzech europejskich dyplomatów, informował w lutym, że przedstawiciele administracji Trumpa przejrzeli ukraińską propozycję rezolucji i „zażądali wprowadzenia pewnych zmian, aby ją osłabić”, w tym „prorosyjskiego” języka. Następnie Waszyngton zaproponował nową wersję dokumentu i zażądał, aby Kijów wycofał swoją propozycję, która została już uzgodniona z innymi państwami partnerskimi, gotowymi ją podpisać.
Sekretarz stanu Marco Rubio wydał wówczas oświadczenie, w którym twierdził, że Waszyngton zaproponował treść „prostej i historycznej” rezolucji, w której wzywa się wszystkie państwa członkowskie ONZ do poparcia jej w celu „wytyczenia drogi do pokoju”.
W trzecią rocznicę wybuchu wojny USA nie wskazują winnego
Zaproponowana przez Stany Zjednoczone rezolucja mówiła o ofiarach „rosyjsko-ukraińskiego konfliktu”. Zabrakło w niej jasnego określenia Rosji jako strony agresywnej, a także nie poruszano kwestii nienaruszalności integralności terytorialnej Ukrainy.
Ambasador Rosji przy ONZ, Wasilij Niebienzia, podkreślał wtedy, że to dokument, który „kieruje strony ku pokojowi, a nie rozpala płomienie konfliktu”.