Premier Donald Tusk jeszcze w piątek mówił, że nikt w Polsce nie powinien podważać wyniku wyborów prezydenckich. Ale już w sobotę wpisem w serwisie X jednoznacznie zasugerował, że z tymi wynikami nie wszystko jest w porządku, a obóz zwycięzców – Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński i Karol Nawrocki – nie chce poznać prawdziwego wyniku wyborów. Innymi słowy, postanowił uspokoić sytuację, dolewając oliwy do ognia, który od pewnego czasu roznieca m.in. Roman Giertych.
Dlaczego władza wykonawcza powinna trzymać się jak najdalej od przesądzania o rozstrzygnięciu wyborów
Tymczasem od tej sprawy władza wykonawcza powinna trzymać się jak najdalej. Rozstrzyganie o prawidłowości bądź nieprawidłowości wyborów należy do Sądu Najwyższego i to on decyduje, czy należy ponownie przeliczać głosy oraz gdzie koniecznie to trzeba zrobić. I ma to głęboki sens z punktu widzenia demokracji, bo gdyby to rządzący przesądzali o ważności i prawidłowości wyborów, trudno byłoby unikać pokusy liczenia głosów do skutku albo wdrażania w życie scenariuszy zgodnie z popularnym przed laty w Sejmie hasłem: „trzeba anulować, bo przegramy”. Nieprzypadkowo cytat „nieważne, jak się głosuje, ważne, kto liczy głosy” przypisuje się Józefowi Stalinowi, który z demokracją miał tyle wspólnego, ile ma wspólnego krzesło z krzesłem elektrycznym. Dlatego dla zachowania demokratycznych standardów utrzymanie decydującej roli Sądu Najwyższego w procesie wyborczym jest kluczowe, nawet jeśli jest to sąd, który budzi dziś tak wielkie emocje. Sytuację w sądownictwie trzeba uzdrowić, ale nie poprawimy standardów demokratycznych, jeśli władza będzie podważała wynik wyborów, które przegrała, domagając się czegoś, co nie leży w jej kompetencji.
Czytaj więcej
Największym problemem nie jest to, że ktoś domaga się ponownego przeliczenia głosów. Prawdziwym d...
Jeśli gdziekolwiek doszło do nieprawidłowości, głosy należy bezwzględnie przeliczyć raz jeszcze – tak jak zrobiono to w 13 obwodowych komisjach wyborczych. Każdy obywatel powinien mieć pewność, że jego głos został właściwie policzony. Ale jednocześnie każdy obywatel musi mieć zaufanie do demokracji w Polsce. Rządzący obecnie słusznie zarzucali PiS-owi niszczenie instytucji państwa demokratycznego, w tym upolitycznianie władzy sądowniczej oraz czynienie z prokuratury oręża w walce politycznej. Ale teraz sami podkładają dynamit pod fundament demokracji. Bo jeśli podważy się wiarę w uczciwość procesu wyborczego, to z demokracji nie pozostanie już nic. I tylko czekać, jak w powstałym chaosie zaczną pojawiać się apele o mocnego człowieka, który zrobi z tym wszystkim porządek. Wśród rządzących mamy wielu historyków – niech przypomną sobie, jak to się kończyło w przeszłości.