Taki, skądinąd mieszczący się w sensie formalnym w porządku konstytucyjnym ruch miałby pomóc choćby w rozwiązaniu problemu orzeczenia o ważności wyborów prezydenckich przez legalny sąd, a nie niespełniającą tej definicji Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Z tą ostatnią diagnozą trudno polemizować. Sprawa legalności Izby KNiSP to symboliczna linia podziału pomiędzy tymi, którzy stoją na stanowisku legalności przeprowadzonej przez rząd PiS re/deformy wymiaru sprawiedliwości i tymi, którzy kwestionują cały system opowiadając się przeciw neo-KRS, neo-sędziom, zmianom w Trybunale Konstytucyjnym, czy SN. A jednak „pomysł” opozycja Giertycha” wyrywa się tym podziałom. Konstanty Gebert nie wahał się nazwać ten pomysł w TOK FM „zamachem stanu”, Agnieszka Wiśniewska mówiła w tym kontekście o „totalnej wojnie społecznej”. Autorytety prawnicze nazywają to prawniczym i politycznym „awanturnictwem”.
Czytaj więcej
Są poważne wątpliwości dotyczące prawidłowości liczenia głosów w wyborach prezydenckich, które na...
Dlaczego „pomysł Giertycha" jest zły?
Osobiście podpiszę się pod tym ostatnim stwierdzeniem, dodając, że o ile dla jednych pomysł pachnie historyczną kategorią „falandyzacji” prawa, to dla mnie sytuuje się bliżej „jakobinizmu”. Być może tą drogą dało by się przeforsować potrzebne państwu ustawy, ale bez wątpienia kosztem dobrego obyczaju i złamania zasad konstytucji. Te bowiem w kwestii roli marszałka Sejmu są dość oczywiste. Druga osoba w państwie odpowiada za jakość procedur parlamentarnych, a w procesie powoływania głowy państwa pełni rolę porządkową. Czy wolno mu ingerować w ten proces, zwłaszcza, gdy wstrzymując zaprzysiężenie prezydenta uderzałaby w przewidziane terminy i procedury? Byłby to przykład działania w „złej wierze”, uzurpowanie sobie roli, która konstytucja przewiduje na wypadki szczególne. Jakie? Świetnie je jako społeczeństwo pamiętamy z kwietnia 2010 roku. Szczęśliwie Szymon Hołownia odciął się od tematu i nie podjął go premier Donald Tusk.
Druga osoba w państwie odpowiada za jakość procedur parlamentarnych, a w procesie powoływania głowy państwa pełni rolę porządkową. Czy wolno mu ingerować w ten proces, zwłaszcza, gdy wstrzymując zaprzysiężenie prezydenta uderzałaby w przewidziane terminy i procedury?
Jakie byłyby skutki „pomysłu Giertycha”?
Mniemam, że obaj boją się nie tyle sprowokowanego takim scenariuszem kryterium ulicznego (choć osobiście bym go nie wykluczał), ale jeszcze większej polaryzacji, która wyrwie się wszelkim demokratycznym regułom. Wskaźnik nienawiści wypadłby pewnie po takim ruchu poza skalę. Prezydent Nawrocki miałby otwartą ścieżkę do totalnej walki z rządzącymi, by nie wspomnieć o wadze precedensu, jak niósłby z sobą taki scenariusz. Nie można wykluczyć, że w przyszłości populiści mogli by go zastosować z wdziękiem wariata odpalającego ładunek jądrowy. A co do konstytucyjnych patologii w wymiarze sprawiedliwości? Byliśmy blisko ich przezwyciężenia na legalnej ścieżce, ale się nie udało. Trzeba je postawić jako jeden z ważnych, może najważniejszych celów aktualnemu układowi władzy. Jeśli się uda, jako demokracja zwyciężymy. Jeśli nie, będą musieli poradzić z tym wzywaniem nasi następcy. Wierzę, że najszybciej jak tylko można.