Rodo podaliśmy na tacy - ochronę danych osobowych pracowników komentuje Jerzy Kowalski

Diabeł nie był taki straszny jak go malowano. Taka prawda wyziera dziś z obserwacji zachowań i działań przedsiębiorców, instytucji i osób, które choćby w wąskim zakresie musiały się przygotować do tegorocznej, majowej inwazji nowego prawa o ochronie danych osobowych.

Publikacja: 12.10.2018 02:00

Rodo podaliśmy na tacy - ochronę danych osobowych pracowników komentuje Jerzy Kowalski

Foto: Fotolia.com

Wkrótce minie pół roku jego stosowania. I co? Wygląda na to, że gospodarcze i wszelkie inne podmioty wchłonęły i przełknęły nowe zasady bez specjalnego bólu. Krótko mówiąc odniosły sukces. Było wprawdzie trochę zamieszania, gdy próbowano w niektórych sytuacjach zamieniać, np. nazwiska pacjentów, uczniów czy konsumentów na liczby czy numerki, ale szybko okazywało się, że twórcami takich pomysłów okazywali się nadgorliwcy, którzy nie bardzo chwytali cel światłej reformy. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego wszystko poszło tak sprawnie? Powodów było wiele. Pomińmy ten najistotniejszy, czyli słuszność i celowość zadekretowanych w unijnym rozporządzeniu zmian. Zwykle jest tak, że łatwiej wprowadzać w życie zaakceptowane i aprobowane reguły niż te, których się nie rozumie, albo których się nie opłaca stosować – najzwyczajniej z banalnych powodów ekonomicznych.

Czytaj także: 20 rzeczy, które musisz wiedzieć o RODO

Jednak każda pliszka swój ogonek chwali. Dlatego trzeba przypomnieć, że w pierwszej połowie tego roku nie było chyba tygodnia, by w naszym dodatku nie znalazł się artykuł omawiający nowe regulacje. Warto też pamiętać o zasługach urzędów: generalnego inspektora ochrony danych osobowych, oraz ministra cyfryzacji a także fundacji, np. Panoptykon.

Ten ostatni podmiot przygotował szereg poradników m.in. dla nauczycieli, czy organizacji społecznych. Ciekawostką jest fakt, że przygotował też poradnik dla wiernych kościoła katolickiego, w którym stworzono funkcję kościelnego inspektora ochrony danych. Tak więc wdrożenie nowego prawa ułatwiła szeroka szkoleniowo – poradnikowa akcja. Oby tak zawsze.

Dziś warto jeszcze zapoznać się z tekstem Michała Kołtuniaka „Przed, w trakcie i po rekrutacji, czyli jak postępować z danymi pracowników".

Wkrótce minie pół roku jego stosowania. I co? Wygląda na to, że gospodarcze i wszelkie inne podmioty wchłonęły i przełknęły nowe zasady bez specjalnego bólu. Krótko mówiąc odniosły sukces. Było wprawdzie trochę zamieszania, gdy próbowano w niektórych sytuacjach zamieniać, np. nazwiska pacjentów, uczniów czy konsumentów na liczby czy numerki, ale szybko okazywało się, że twórcami takich pomysłów okazywali się nadgorliwcy, którzy nie bardzo chwytali cel światłej reformy. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego wszystko poszło tak sprawnie? Powodów było wiele. Pomińmy ten najistotniejszy, czyli słuszność i celowość zadekretowanych w unijnym rozporządzeniu zmian. Zwykle jest tak, że łatwiej wprowadzać w życie zaakceptowane i aprobowane reguły niż te, których się nie rozumie, albo których się nie opłaca stosować – najzwyczajniej z banalnych powodów ekonomicznych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP