Przestępczość komputerowa z roku na rok ma się lepiej. W 2004 r. policja stwierdziła 404 oszustwa komputerowe; rok temu już 22 tys. W siłę rośnie piractwo; cyberprzemoc; kradzież i włamania na konta internetowe; phishing- (fałszywe strony wyłudzające dane personalne) i ataki hakerskie.
Grozi za nie nawet pięć lat więzienia, ale to sprawców nie zniechęca. Sięgają po coraz bardziej wymyślne środki. Coraz popularniejszy staje się Cryptolocker szyfrujący dane, po czym następuje żądanie okupu za ich odblokowanie. Przybywa również ataków na posiadaczy kryptowalut, np. bitcoinów, tzn. wirtualnych pieniędzy.
Płacz i płać
Taka przestępcza działalność może wpędzić zwykłych użytkowników w poważne kłopoty. Przekonał się o tym niedawno prawnik z Warszawy. Jego służbowy komputer został zaatakowany przez wirus, który zaszyfrował wszystkie dane. Nie pomogli programiści. Żeby odszyfrować informacje, prawnik musiał zapłacić... bitcoinami. I przekonał się, jak trudno je zdobyć. Uratowanie danych kosztowało go ponad 1, 5 tys zł.
– Głównym problemem jest to, że cyfrowe dobra można w nieograniczony sposób powielać. To jest dobre dla plików, ale katastrofalne dla waluty, której wartość bierze się z ograniczonej podaży – tłumaczy specjalista z wydziału do walki z cyberprzestępczością. I przypomina, że bitcoiny nie są zakazane w żadnym kraju na świecie. Są zatem legalne. To niejedyny problem z nimi.
Pokusa kombinowania
– Wykorzystywanie ich przy płatnościach za różnego rodzaju usługi daje możliwość ukrywania tożsamości osób i stosowania w przestępczym procederze. Nie ma przelewów, potwierdzeń, numerów kont, odbiorca pieniędzy funkcjonuje w wirtualnym świecie, a więc staje się bardzo trudny do zlokalizowania – wyjaśnia dr Paweł Litwiński z Sekcji Własności Intelektualnej Instytutu Allehandra. To nie jedyne zagrożenie.