Zdaniem doradcy podatkowego Tomasza Piekielnika fiskus nie ma prawa wymagać od przedsiębiorcy, aby ujawniał mu tajemnice swoich biznesowych sukcesów i porażek.
– Przyczyny niższych dochodów mogą być różne, począwszy od ekonomicznych, jak słabsza koniunktura w branży, skończywszy na osobistych, np. sytuacji rodzinnej właściciela firmy. Fiskus nie musi o tym wiedzieć, a niższe dochody to nie powód, aby trafiać na czarną listę. Często są przecież konsekwencją pożądanych z punktu widzenia gospodarki inwestycji albo korzystania z ulg, np. na badania i rozwój – przekonuje Piekielnik.
– Mam wrażenie, że urzędnicy sprawdzają, ile im wolno, i coraz bardziej przesuwają granice ingerencji w firmę – mówi Cezary Kaźmierczak.
Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że lepiej przyjąć zaproszenie skarbówki. – Wyjaśnienie spadku dochodów to lepsze niż szczegółowa kontrola wszystkich rozliczeń. A bez wątpienia czeka ona tych, którzy nie zareagują na wezwanie – mówi adwokat Piotr Świniarski. Dodaje, że przedsiębiorca musi się też liczyć z kilkusetzłotową grzywną (o czym urzędy uprzedzają).
– Generalnie lepiej nie ignorować oficjalnych wezwań, nie wiem jednak, czy ktoś wyzna urzędnikom, że niższe dochody to efekt podatkowej optymalizacji – mówi Ruchlicki.
Tomasz Piekielnik przypomina, że do tej pory na celowniku fiskusa były firmy, które wykazywały straty. Teraz podejrzane są też malejące dochody. – Dojdzie do tego, że firmy będą je sztucznie zawyżać, byleby nie podpaść fiskusowi – mówi doradca podatkowy.