Jego uczestnicy zostali poproszeni o odpowiedź na pytanie o to w jakich barwach widzą przyszłość rynku funduszy. Mimo wielu zastrzeżeń, zagrożeń i ograniczeń dość zgodnie uznali, że są raczej optymistami, bądź umiarkowanymi optymistami. I choć jeden z prezesów przyznał, że po pół godzinie zrezygnował z dalszego oglądania filmu „Barbie”, to jak większość pozostałych uczestników debaty ocenił, że perspektywy rynku postrzega w raczej różowych barwach. Żaden nie widzi ich w czarnych barwach.
Nadzieję na dobrą przyszłość dają przede wszystkim duże oszczędności zgromadzone przez polskie gospodarstwa domowe. To 1,3 bln zł, które wprawdzie w większości leżą na nisko oprocentowanych rachunkach bankowych, ale jest nadzieja, że zaczną się przesuwać w kierunku rynku kapitałowego i inwestycji. Wtedy część tego tortu przypadnie funduszom inwestycyjnym.
O czym nie chcielibyście rozmawiać za rok, co mogłoby pomóc waszej branży, pytał prezesów TFI prowadzący debatę Cezary Szymanek, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, redaktor naczelny Gazety Giełdy i Inwestorów „Parkiet”.
- Trzeba radykalnie zwiększyć limity IKE i IKZE. Nawet o 200 proc. – mówił Piotr Szulec, prezes zarządu, Skarbiec TFI. Zgodził się z tym Tomasz Stadnik, prezes zarządu TFI PZU, choć mówił o podwyżce limitów raczej o 100 proc.
- Problem nie leży w limitach. Większość posiadaczy IKE i IKZE i tak ich nie wykorzystuje – polemizował Rafał Madej, prezes zarządu PKO TFI. Jego zdaniem ważniejsze jest upowszechnienie wiedzy na temat produktów inwestycyjnych.
Tomasz Stadnik przekonywał, że potrzebne jest zrównanie opodatkowania nieruchomości oraz na rynku kapitałowym. – To kosztuje fiskalnie, ale przywraca pewnego rodzaju logikę. To co jest obecnie jest szkodliwe. Kije i marchewki są źle ustawione – mówił szef TFI PZU.
Tomasz Korab, prezes zarządu EQUES Investment TFI mówił o opłatach, które w przypadku małych TFI stanowią poważny problem. – Dla dużych, bankowych TFI milion złotych, to kwota, która leży między słoikami, dla nas to główna bariera – przekonywał Tomasz Korab.
Paweł Borys, prezes zarządu MCI Capital TFI przekonywał, że ważne jest odbudowanie zaufania Polaków do długoterminowego oszczędzania na czas emerytury. To kwestia coraz bardziej paląca ze względu na obniżającą się stopę zastąpienia, czyli stosunek emerytury do ostatniej pensji przed przejściem na nią, która w przypadku świadczeń z ZUS spadnie z dzisiejszych przeszło 50 proc. do zaledwie około 25 proc. w 2060 r. Na to nakłada się rosnąca długość życia. – Problem będzie się pogłębiał – mówił Paweł Borys. I przekonywał, ze w tej sytuacji szczególnie istotna jest budowa silnego filara kapitałowego rynku emerytalnego.
- Fajnie byłoby też otwarcie rynku funduszy na alternatywne strategie inwestycyjne – dodał szef MCI Capital TFI.