W Surabai, drugim co do wielkości mieście Indonezji, celem zamachów były trzy kościoły (różnych chrześcijańskich wyznań, w tym katolicki), w których odbywały się niedzielne nabożeństwa. Przeprowadziła je, powiedział szef indonezyjskiej policji, rodzina, która niedawno wróciła z Syrii, gdzie tzw. Państwo Islamskie (ISIS), któremu służyła, przegrywa na ostatnich skrawkach terytorium. Do samobójczych ataków rodzice terroryści zabrali nawet córki, 9-letnią Pamelę i 12-letnią Fadilę. Oprócz terrorystów zginęło co najmniej siedem osób, a ponad 40 zostało rannych.

Indonezja to kraj, w którym mieszka najwięcej muzułmanów na świecie (ok. 230 mln), ale tamtejszy islam uchodzi za stosunkowo otwarty. Władze dobrze radziły sobie ze zwalczaniem ekstremizmu od czasu zamachów bombowych na Bali w 2002 roku, dokonanych przez filię Al-Kaidy. Chrześcijanie (są nimi głównie miejscowi Chińczycy) stanowi 10 proc. mieszkańców.

ISIS przyznało się też do ataku nożownika w centrum Paryża. W sobotę wieczorem mężczyzna, krzycząc Allahu akbar! dźgnął kilka osób, jedna zmarła, a cztery są ranne. Zabity przez policję terrorysta pochodził z Czeczenii. Hamzat Azimow od lat mieszkał we Francji i był tam na liście niebezpiecznych radykałów islamskich.

ISIS może też odpowiadać za czwartkowy atak nożowników na meczet szyitów koło Durbanu RPA. Tak podejrzewa lider miejscowej społeczności szyickiej Aftab Haider.