Marek Domagalski: artykuł 212 kodeksu karnego - ten przepis czas wykreślić

Artykuł 212 kodeksu karnego nie jest ani skuteczny, ani potrzebny, a groźba więzienia za słowa w dobie internetu to anachronizm.

Aktualizacja: 12.09.2020 09:10 Publikacja: 12.09.2020 00:01

Marek Domagalski: artykuł 212 kodeksu karnego - ten przepis czas wykreślić

Foto: AdobeStock

Szkodliwy anachronizm dla debaty publicznej i jej poziomu, czyli karną ścieżkę dyscyplinowania dziennikarzy czas najwyższy usunąć. Jeśli ktoś ma jeszcze co do tego wątpliwości, niech przeczyta relacje lub uzasadnienie wyroku ze sprawy o zniesławienie, za zgodą sędziego Wojciecha Łączewskiego jawnej. Wytoczył on Wojciechowi Biedroniowi, dziennikarzowi poruszającemu wiele razy głośną wtedy w mediach sprawę rzekomych wpisów sędziego Łączewskiego na fałszywym koncie twitterowym Tomasza Lisa. Sędzia im zaprzecza, powołując się też na opinię biegłego.

Po sześciu rozprawach w Łodzi (i wyrwanych dniówkach) tamtejsze sądy skazały dziennikarza za sugestię, że sędzia miał zmienić wydział karny sądu na cywilny niejako za karę po owych publikacjach (sędzia twierdził, że przeniósł się dobrowolnie) oraz za przypisanie mu postępowania dyscyplinarnego, gdy toczyło się tzw. postępowanie wyjaśniające.

Czytaj także:

Pomysł na szybkie sprostowania prasowe - likwidacja art. 212 kodeksu karnego

Sejm zaostrzył artykuł 212 kodeksu karnego. Czy policja przyjdzie po twórcę memu?

Rozpatrując skargę nadzwyczajną, a trzeba zaznaczyć, że dziennikarz miał szczęście, bo prokurator generalny się za nim ujął, trójka sędziów nowej Izby Sądu Najwyższego uznała, że zgromadzone w sprawie dowody pozwalają na interpretację, że i sędzia, i dziennikarz mogą mieć rację. Nie ma też definicji prawnej postępowania dyscyplinarnego, a większość, także prawników, do niego zalicza również ten wstępny etap wyjaśniający. I tu dziennikarzowi nie można czynić zarzutu.

Pytanie zatem, czy trzeba do tego było aż trzech sądów, a to przecież jeszcze nie koniec procesu. Przecież można było wyjaśnić prościej i szybciej, opublikować sprostowanie czy po prostu stanowisko mającego zastrzeżenia do publikacji, a czytelnicy niech sobie wyrobią zdanie.

Wojciech Łączewski powiedział, że sięgnął po proces karny, bo na cywilny nie ma czasu. Dodajmy, że proces cywilny rzeczywiście bywa zajmujący i jest bardzo rygorystyczny dla dziennikarzy. Prostsza jest procedura sprostowania, którą zawsze można jeszcze usprawnić. Jedne i drugie procesy niepotrzebnie obciążają sądy (i dziennikarzy, którzy powinni skupić się na poważnych sprawach).

Zwłaszcza wytaczanie dziennikarzom karnych spraw jest dla nich nieuzasadnioną szykaną, której państwo demokratyczne nie powinno tolerować. To, że sądy ograniczają się do grzywien dla dziennikarzy, niewiele tu zmienia, jeśli po sądach ciągani są oni jako oskarżeni o pospolite przestępstwa, a po wyroku uzyskują status skazanego. Poza tym cały czas wisi nad nimi groźba więzienia.

Czy nie ma odważnej władzy, która się pozbędzie tego reliktu z przepisów?

Szkodliwy anachronizm dla debaty publicznej i jej poziomu, czyli karną ścieżkę dyscyplinowania dziennikarzy czas najwyższy usunąć. Jeśli ktoś ma jeszcze co do tego wątpliwości, niech przeczyta relacje lub uzasadnienie wyroku ze sprawy o zniesławienie, za zgodą sędziego Wojciecha Łączewskiego jawnej. Wytoczył on Wojciechowi Biedroniowi, dziennikarzowi poruszającemu wiele razy głośną wtedy w mediach sprawę rzekomych wpisów sędziego Łączewskiego na fałszywym koncie twitterowym Tomasza Lisa. Sędzia im zaprzecza, powołując się też na opinię biegłego.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem