Sędziowie i sądy - niezwykle łatwy cel

Reforma wymiaru sprawiedliwości trwa bez przerwy od końca wojny i bardzo wątpię, czy doczekam zmian na lepsze. To, co blokuje realną poprawę, to brak wizji rządzących, czego oczekują od wymiaru sprawiedliwości – uważa prawnik Aleksander Tobolewski.

Aktualizacja: 06.03.2016 18:58 Publikacja: 05.03.2016 23:01

Foto: Fotorzepa

Trwające dłuższy czas ataki na sędziów mediów, polityków, a i obywateli, skłoniły mnie do głębszej refleksji. Moja opinia, że są one nieuzasadnione i bardzo, ale to bardzo szkodliwe dla państwa, nie zmieniła się ani na jotę. Moim zdaniem dochodzi jeszcze jeden element, o którym media nie informują, ponieważ nie ma on medialnej siły przebicia. Blisko 60 proc. zatrudnionych w sądach pracuje w warunkach stresogennych, ponad połowa cierpi na choroby przewlekłe, jak wynika z badania Temida 2015 ("Temida w nerwach", „Rz" 08 lutego 2016). Aż 80 proc. pracowników sądów narzeka na warunki pracy, a styl zarządzania w sądach zbyt często jest oparty „na nadmiernej kontroli podwładnych, ich niesprawiedliwym traktowaniu, braku obiektywnych norm i zasad pozwalających na traktowanie wszystkich pracowników jednakowo, a także braku kompetencji przy jednoczesnym nikłym samokrytycyzmie ze strony zarządzających". Taka atmosfera musi się przekładać na jakość pracy sędziów. Ministerstwo Sprawiedliwości dostaje te informacje i opracowania, ale zmian na lepsze nie widać.

Trudno o szacunek

Do tego medialne i rządowe narzekanie na niesprawiedliwe wyroki, łapówki, opieszałość, lenistwo, kumoterstwo itd., itp. powoduje, że sądownictwo jest bardzo łatwym obiektem ataków. Różnica między kanadyjskim a polskim wymiarem sprawiedliwości polega w mojej opinii na niewłaściwej organizacji pracy i przestarzałych przepisach proceduralnych, ale i różnicy w poziomie kultury prawnej. W Kanadzie sędzia, adwokat i generalnie pracownicy wymiaru sprawiedliwości są szanowani. W Anglii królowa Elżbieta II zaprosiła szerokie grono prawników na przyjęcie dla nich specjalnie zorganizowane. A w Polsce? Szkoda gadać.

Nie oznacza to wcale, że w mojej prowincji wszystko jest cacy i wszyscy są zadowoleni. Pracownicy wymiaru sprawiedliwości należą do związku zawodowego, który ciągle walczy o lepsze warunki pracy. Ich strajki (tak!) dokuczają głównie pełnomocnikom i stronom, ale nie przechodzą niezauważone. Kiedyś sędziowie prowadzili sprawy do późnych godzin nocnych (miałem sprawę, która zaczęła się o dziewiątej rano, a skończyła o północy), a personel pomocniczy był razem z nami. Dzisiaj takie przypadki są sporadyczne. Pomijając, że płacone są nadgodziny (co w Polsce, według dostępnych mi źródeł, jest rzadkością), to pracownicy muszą być uprzedzeni i wyrazić zgodę. A jeśli sędzia zapomni o to poprosić, to o 16.30 zbierają manatki, kłaniają się sędziom i do domu. Ich wynagrodzenie jest adekwatne do kwalifikacji i wykonywanej pracy. A w Polsce? Czytałem, że wiele osób w sądach pracowało za pensję poniżej minimum.

Najgorszym grzechem, powodującym niewymierne straty zaufania do wymiaru sprawiedliwości, jest stała i bezsensowna nagonka na sędziów przez media, a zwłaszcza polityków. Ludzie czytają, słuchają ministrów i posłów, którzy w czambuł potępiają wymiar sprawiedliwości, i nabierają przekonania, że to mafia, która dba tylko o swoje interesy i przywileje. Kole w oczy immunitet sędziowski oraz specyficzny dla zawodu sposób załatwiania spraw dyscyplinarnych sędziów. Ale czy wszyscy wiedzą, co to oznacza? Brakuje dostępnych, pisanych zrozumiałym dla ogółu obywateli językiem informacji, na czym polega immunitet, dlaczego jest sędziom niezbędny, co to znaczy niezależność sędziego, dlaczego to takie ważne i dlaczego spraw dyscyplinarnych nie załatwia zewnętrzny organ czy organizacja.

Sami swoi

Reforma wymiaru sprawiedliwości trwa bez przerwy od końca wojny i bardzo wątpię, czy doczekam zmian na lepsze. To, co blokuje realną poprawę, to brak dalekosiężnej wizji, rządzących, czego oczekują od wymiaru sprawiedliwości. A chcą, moim zdaniem, wcale nie tego, co z istoty należy do zawodu sędziego. Zbyt często dążą do tego, by obsadzić wymiar sprawiedliwości „swoimi" ludźmi, którzy będą kontynuować i umacniać ich rządowe plany polityczne (choć w teorii powinni być apolityczni). Przepisy niejasne, gumowe, które można rozciągać na sytuacje zależnie od wyobraźni interpretatora i pogody politycznej. Stwarza to ciągły stres i niepewność orzekających, którzy te dziurawe przepisy muszą dostosować do rozwiązywanych spraw.

Najpierw analiza, potem reforma

Ilość przestępstw, w tym i morderstw w Polsce i Kanadzie, o prawie identycznej liczbie mieszkańców jest bardzo zbliżona. Łącznie ponad 500 (morderstw) i ponad milion innych przestępstw (ostatnie dane za 2013 r.). Do sądów kanadyjskich wpływa około 3 mln spraw rocznie, w Polsce około 14 mln. W Kanadzie jest około 2200 sędziów, podczas gdy w Polsce około 10 tys. Rodzi się zatem wątpliwość, że coś z wymiarem sprawiedliwości w Polsce jest nie tak. Bo dlaczego jest tak ogromna dysproporcja w ilości spraw? Czy zanim ministerstwo zacznie reformować wymiar sprawiedliwości, nie powinno najpierw przeanalizować, jakie rodzaje spraw wpływają do sądów? Czy sądy muszą zajmować się wszystkimi rodzajami spraw, które dzisiaj do nich wpływają? A może niektóre z nich powinny być załatwiane w innej niż sądowa formie? Takiej rozpiętości w ilości spraw wpływających do sądów między dwoma krajami nie da się usprawiedliwić domniemanym polskim pieniactwem.

I czy się to komuś podoba czy nie, to nie sędziowie czy pracownicy sądów są winni zapaści sądownictwa – tylko resort i politycy, którym brakuje wyobraźni i wiedzy koniecznej do prawidłowej zmiany wadliwego systemu. Same obietnice wyborcze nic nie dadzą (przecież nie są prawnie wiążące!), a pośpiech, który widać przy wprowadzaniu zmian, niczego dobrego nie wróży. Pośpiech jest bowiem wrogiem dobrych rozwiązań systemowych – które są wymiarowi sprawiedliwości niezbędne. Jeśli dodać do tego ogólną frustrację sędziów i pracowników wymiaru sprawiedliwości, to nie dziwi, że w Polsce cały ten system dobrze nie funkcjonuje.

Autor jest adwokatem, od 35 lat prowadzi kancelarię prawną w Montrealu

Trwające dłuższy czas ataki na sędziów mediów, polityków, a i obywateli, skłoniły mnie do głębszej refleksji. Moja opinia, że są one nieuzasadnione i bardzo, ale to bardzo szkodliwe dla państwa, nie zmieniła się ani na jotę. Moim zdaniem dochodzi jeszcze jeden element, o którym media nie informują, ponieważ nie ma on medialnej siły przebicia. Blisko 60 proc. zatrudnionych w sądach pracuje w warunkach stresogennych, ponad połowa cierpi na choroby przewlekłe, jak wynika z badania Temida 2015 ("Temida w nerwach", „Rz" 08 lutego 2016). Aż 80 proc. pracowników sądów narzeka na warunki pracy, a styl zarządzania w sądach zbyt często jest oparty „na nadmiernej kontroli podwładnych, ich niesprawiedliwym traktowaniu, braku obiektywnych norm i zasad pozwalających na traktowanie wszystkich pracowników jednakowo, a także braku kompetencji przy jednoczesnym nikłym samokrytycyzmie ze strony zarządzających". Taka atmosfera musi się przekładać na jakość pracy sędziów. Ministerstwo Sprawiedliwości dostaje te informacje i opracowania, ale zmian na lepsze nie widać.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem