Romans po raz czwarty bez sensu

To zadziwiające, jak znakomity serial, jakim z początku był „The Affair" („Romans"), zaczął w kolejnych sezonach jechać na jałowym biegu. Do tego stopnia, że po zakończeniu ostatniego odcinka czwartego sezonu (niestety, będzie jeszcze piąty) widz zadaje sobie pytanie: po co – oprócz pieniędzy oczywiście – dalej to ciągnąć?

Publikacja: 14.09.2018 18:00

Romans po raz czwarty bez sensu

Foto: SHOWTIME

Przypomnijmy znakomite początki serialu usłane różami, nagrodami i zachwytami krytyków. Stacja Showtime rozbiła nim telewizyjny bank w 2014 r., zdobywając dwa Złote Globy w kategorii najlepszy serial dramatyczny i najlepsza aktorka (Ruth Wilson). Nominowany był także Dominic West (znany również z serialu „Prawo ulicy") za główną rolę w produkcji, ale musiał się obejść smakiem. Być może jurorzy byli dla niego surowi, bo utożsamili aktora z jego ekranową postacią – ojcem rodziny i szkolnym nauczycielem, który wdaje się w romans i rujnuje swoje małżeństwo. West zagrał fenomenalnie, wciela się w faceta, który budzi skrajne uczucia ze złością i pogardą na czele, a które łagodzi jego urok osobisty i łobuzerski uśmiech.

Historia zaczyna się następująco: inteligenckie małżeństwo Sollowayów z Nowego Jorku jedzie z trójką dzieci na wakacje do zamożnych rodziców Helen (Maura Tierney, na zdj.) na wschodnie wybrzeże do miejscowości Montauk. Ojciec Helen jest bestsellerowym pisarzem, czyli tym, kim Noah (Dominic West, na zdj.) marzy, żeby zostać. Zdążył już zadebiutować, ale powieść przeszła bez echa, co uraziło jego ambicje i zniechęciło nie tylko do pisania, ale do życia w ogóle. A porażka to najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć mężczyźnie w tym wieku. Przekonamy się o tym, gdy spotka zwichrowaną kelnerkę Alison (Ruth Wilson).

Pierwszy sezon opowiadał o romansie, rozpadzie rodziny, którą Noah z pełną świadomością rozwala, a na koniec jak przekuwa to destrukcyjne doświadczenie w literaturę. Co więcej, książka odnosi gigantyczny sukces, a Noah staje się prozaikiem numer jeden w USA. O tych wszystkich perypetiach traktowały pierwsze dwa sezony. Na dodatek serial jest prowadzony przy użyciu niezwykle oryginalnego pomysłu narracyjnego. Otóż każdy odcinek dzieli się na pół i poznajemy wydarzenia z dwóch różnych punktów widzenia. Czasem są to te same zdarzenia, ale często też zupełnie inne, które się nawzajem uzupełniają jak puzzle. Są to perspektywy Noaha, Helen, Alison, a także męża Alison – Cole'a Lockharta (znany z młodzieżowego serialu „Jezioro marzeń" Joshua Jackson). Najciekawiej jednak zaczyna się robić, gdy nie tylko zmienia się perspektywa, ale też same fakty, i to te najbardziej podstawowe, jak na przykład: kto zdradził? kto ukradł? kto zabił? W takich momentach widz zaczyna się zastanawiać, czy te różnice i dysonanse mają sugerować, że każdy człowiek inaczej postrzega rzeczywistość, czy może któreś z bohaterów chce nas, widzów, okłamać? A wszystko przez to, że serial rozpoczyna się w formie śledztwa (podobnie jak głośny „Detektyw" sprzed paru lat), w którym każdy opowiada swoją wersję. Trzeba przyznać, że tak oryginalnie opowiedzianej historii w telewizji jeszcze nie było.

Niestety, nie wszystko trwa wiecznie. Już przy trzecim sezonie można było odnieść wrażenie, że scenarzyści opowiedzieli już to, co mieli do opowiedzenia, i zaczynają improwizować. W czwartym sezonie jest jeszcze gorzej. „The Affair" rozpada się na kilka różnych, nieprzystających do siebie historii. Wątek Noaha, który wraca do nauczania w szkole, to pomysł na zupełnie inną opowieść. Na dodatek niezbyt ciekawą. Swą bezradność scenarzyści tuszują coraz większym tragizmem poszczególnych wątków. Robi się do tego stopnia dramatycznie (choroby śmiertelne, morderstwa, zaskakujące ciąże), że serial zaczyna przypominać parodię albo – co gorsza – operę mydlaną. Może to był celowy zabieg, postmodernistyczna dekonstrukcja historii miłosnej. Ale jeżeli nie można odróżnić, czy to żarty, czy na serio, to kiepsko to świadczy o serialu. ©? -Marcin Kube

„The Affair", sezon 4 twórcy: Hagai Levi, Sarah Treem, prod. USA (Showtime), dystr. HBO Polska

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Przypomnijmy znakomite początki serialu usłane różami, nagrodami i zachwytami krytyków. Stacja Showtime rozbiła nim telewizyjny bank w 2014 r., zdobywając dwa Złote Globy w kategorii najlepszy serial dramatyczny i najlepsza aktorka (Ruth Wilson). Nominowany był także Dominic West (znany również z serialu „Prawo ulicy") za główną rolę w produkcji, ale musiał się obejść smakiem. Być może jurorzy byli dla niego surowi, bo utożsamili aktora z jego ekranową postacią – ojcem rodziny i szkolnym nauczycielem, który wdaje się w romans i rujnuje swoje małżeństwo. West zagrał fenomenalnie, wciela się w faceta, który budzi skrajne uczucia ze złością i pogardą na czele, a które łagodzi jego urok osobisty i łobuzerski uśmiech.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Żadnych czułych gestów