To akurat nikogo uczciwego nie razi. Pojawił się więc pomysł specjalnego systemu opłacania należności między kontrahentami: oddzielenia czystej wartości towaru i usługi od podatku VAT. To już wzbudziło protesty organizacji gospodarczych, bo jedna czwarta środków obrotowych firm trafia na konta bankowe, którymi nie można swobodnie dysponować. Co najwyżej da się ich używać do rozliczeń VAT ze skarbówką.
Po tej krytyce system wprowadzono jako dobrowolny. Korzysta z niego około 8 proc. spośród przedsiębiorców podatników VAT, głównie firmy państwowe. Ministerstwo Finansów uważa to za sukces. Ale nie da się ukryć, że przytłaczająca większość, bo 92 proc., tego rozwiązania nie stosuje. Najwyraźniej nie ma doń zaufania ani nadmiaru pieniędzy do zamrożenia.
Czytaj także: Split payment: z rachunku VAT zapłacisz też PIT i ZUS
Czy ośmioprocentowa mniejszość gwarantuje zabezpieczenie całego systemu przed karuzelami podatkowymi i innymi oszustwami? Tego jeszcze nikt nie stwierdził. Czy po pierwszych miesiącach nowy system dał budżetowi wzrost wpływów? Na razie resort nie obwieścił tego fanfarami. Może jeszcze na to za wcześnie.
Najwyraźniej jednak ministerstwo nie do końca jest zadowolone z popularności swego pomysłu, skoro proponuje go zmienić. Pieniądze uwięzione na koncie dla celów VAT będzie można stosować także do innych rozliczeń podatkowych i ZUS. To nawet logiczne, bo skoro i tak specjalne konto ma służyć do rozliczeń z państwową kasą, to niech służy do rozliczania różnych danin, nie tylko jednej.