Wysokie wynagrodzenia, zwłaszcza emerytury żołnierzy zawodowych z czasów PRL, budziły sprzeciw. Dziś jednak Polska jest niepodległa i demokratyczna. A jej armia wraz z armiami innych demokratycznych państw uczestniczy w niebezpiecznych misjach. Dzięki tym misjom państwo polskie zyskuje szacunek u zagranicznych partnerów, a żołnierze zdobywają doświadczenie, które w razie potrzeby może się okazać bezcenne. Bo armia to nie tylko coraz droższy sprzęt, ale i wojskowi zaprawieni w walce w warunkach wojny lub zbliżonych do wojennych.

Niestety, skoro warunki są wojenne, to pojawiają się też ranni. Do niedawna poprzestawali oni na świadczeniach, jakie gwarantuje armia. Zazwyczaj było to odszkodowanie i renta oraz niewielka suma z ubezpieczenia. Teraz kilku rannych w Afganistanie zdecydowało się pójść do sądu, żądając zadośćuczynienia za straty niemajątkowe. I choć nie znaleźli uznania w środowisku weteranów – które podkreśla, że służba wojskowa jest honorowa – to sąd ich zrozumiał.

Nie bagatelizując honoru, należy oczekiwać od państwa, że będzie dla rannych żołnierzy szczodre. Weterani nie mogą być zmuszani do szukania sprawiedliwości w sądach – powinien istnieć jasny system, który automatycznie zapewni im przyzwoite odszkodowania za utratę zdrowia.

Kilka lat temu przywrócono w Polsce zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej – i bliscy żołnierzy poległych na misjach otrzymują odpowiednie rekompensaty. Podobne przepisy powinny dotyczyć także rannych żołnierzy. Ten, kto decyduje się na służbę w armii, musi być pewien, że państwo o nim nie zapomni, gdy podczas tej służby straci zdrowie.