Wyłonienie dyrektora w Bayreuth potrwa zapewne długo. Poprzednim razem trwało to ponad pięć lat. Zgodnie z ustaleniami z 1973 r. z władzami federalnymi i bawarskimi festiwalem zarządza Fundacja im. Richarda Wagnera, a jego prowadzenie spoczywa na jednym lub kilku członkach rodu kompozytora lub na innym lepiej nadającym się kandydacie.
Zasada ta otwiera pole do rozmaitych konfiguracji personalnych i sporów, jako że ta rodzina jest od lat skłócona. Prawnuków i prawnuczek Wagnera jest trzynaścioro, ale niemal wszyscy przekroczyli siedemdziesiątkę, więc może dyrektora należy szukać w kolejnym pokoleniu. Od lat prasa niemiecka spekuluje też, że ambicje kierowania festiwalem ma dyrygent Christian Thielemann. Powierzenie jednak dyrektorskiej funkcji komuś spoza rodziny może być jeszcze trudniejsze i złamie obowiązującą w Bayreuth od ponad 140 lat tradycję.
Młodszy od wagnerowskiego święta jest festiwal w Salzburgu, który w tym roku planował obchodzić hucznie swoje 100. urodziny. Pandemia pokrzyżowała te zamierzenia, nie doszło zatem do otwarcia w kwietniu jubileuszowej wystawy, ale miasto Mozarta nie traci nadziei.
Austria należy do krajów, które szybciej od innych zmniejszają obostrzenia spowodowane pandemią, więc dyrekcja festiwalu zapowiedziała, że ostateczne decyzje zostaną podjęte do 30 maja. Już wszakże wiadomo, że jeśli Salzburg nie zrezygnuje z tegorocznego programu, na pewno zostanie on poważnie okrojony.
Trwają przymiarki, by festiwal trwał nie sześć, a jedynie dwa tygodnie (w drugiej połowie sierpnia). Nie wiadomo, co wówczas miałoby się z nim znaleźć, a takimi decyzjami są też zainteresowani polscy artyści. Na początku sierpnia miały się odbyć m.in. dwie premiery. Krzysztof Warlikowski przygotowywał się do realizacji „Elektry” Straussa, a w obsadzie „Toski” obok Pucciniego był bas Krzysztof Bączyk. A na 14 sierpnia planowano pierwotnie wykonanie Symfonii „Kaddish” Bernsteina z udziałem Piotra Beczały.
W Bayreuth nie wystąpi tego lata Tomasz Konieczny, a obok spektakli „Lohengrina” podpisał też kontrakt na występ w „Pierścieniu Nibelunga, którego premiera została przełożona na 2022 rok. Z festiwalowego planu za dwa lata spadł w ten sposób nowy „Parsifal”, w którym z kolei tytułową rolę miał zaśpiewać Piotr Beczała.