Kolanko: Blaski i cienie nominacji Andruszkiewicza

Nominacja Adama Andruszkiewicza - byłego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej, który do Sejmu dostał się z listy Kukiz’15 - na wiceministra cyfryzacji nawet w obozie rządzącym wywołała bardzo sprzeczne i ostre reakcje.

Aktualizacja: 31.12.2018 19:40 Publikacja: 31.12.2018 13:32

Kolanko: Blaski i cienie nominacji Andruszkiewicza

Foto: tv.rp.pl

Od dawna żadna decyzja personalna nie była tak wewnętrznie krytykowana, jak właśnie ta. Jako główne kontrargumenty wobec niej padają: To zaprzeczenie pro-europejskiego, umiarkowanego kursu zadeklarowanego pod koniec roku przez samego premiera Mateusza Morawieckiego. Są jednak i argumenty, że to ma sens.

Najważniejszy z nich dotyczy tego, że biorąc na pokład Andruszkiewicza rząd zyskuje zasięg i dostęp do młodych wyborców. Powierzając mu tematykę cyfrową - kluczowe pole politycznej bitwy, biorąc pod uwagę obecne polityczne znaczenie Facebooka i mediów społecznościowych - PiS ustawia się pod ludzi młodszych po prawej stronie, do których Andruszkiewicz może dotrzeć. To też odpowiedź na widoczną apatię i pewnego rodzaju zastój w internecie po stronie PiS - pod względem emocji i zaangażowania. A to był jeden z czynników istotnych dla sukcesu w 2015 roku. W tym roku, co pokazała analiza opublikowana w kwietniu przez “Do Rzeczy”, to Andruszkiewicz i podobni politycy mają większe od polityków PiS statystyki zaangażowania i zasięgu własnych społeczności. Stąd nominacja dla Andruszkiewicza, próba przejęcia tych właśnie emocji. Morawiecki w ten sposób poszerza swoje własne zaplecze, buduje dodatkowy element własnych kadr - tak przynajmniej brzmią niektóre argumenty. Inne dotyczą budowy przeciwwagi dla tworzącej się poza PiS prawicy.

Jednak ryzyka są bardzo duże. Po pierwsze, Andruszkiewicz nie jest od dawna dobrze odbierany w środowisku, z którego się wywodzi. “Posada dla Andruszkiewicza? Zero zdziwienia jeśli odbierze nagrodę w postaci 7.5 tys. miesięcznie. Już dawno sprzedał ideę narodową w służbie proimigranckiego, prounijnego i proaborcyjnego PiSu. Z tym, że kariera zbudowana na wazelinie to dosyć płynna konstrukcja” - to wpis Roberta Winnickiego, prezesa Ruchu Narodowego. W ten sposób łatwo obalić tezę, że wejście Andruszkiewicza do rządu realnie poszerza obóz władzy o jakieś środowiska poza grupą jego fanów na Facebooku i Twitterze.

Po drugie, cyfryzacja to złożona i bardzo newralgiczna dziedzina, co dobitnie w tym roku pokazała np. dyskusja wokół implementacji RODO. Bez dużego doświadczenia i przygotowania eksperckiego łatwo o błędy, które będą mieć dalekosiężne konsekwencje. Trudno wyobrazić sobie dobrą współpracę Andruszkiewicza z postaciami takimi jak dr Maciej Kawecki w Ministerstwie Cyfryzacji.

Po trzecie, przyjęcie tak wyrazistego polityka oznacza, że politycy PiS będą musieli niemal natychmiast bronić w mediach jego wszystkich radykalnych wypowiedzi. O Unii Europejskiej, imigrantach, Donaldzie Tusku, polityce Niemiec i tak dalej. To ustawienie się w defensywie na własne życzenie. I to kilka tygodni po przyjęciu opowieści, że Polska jest bijącym sercem Europy, rząd przyjmuje na pokład polityka, który publicznie deklarował, że Unia w ciągu 10 lat się rozpadnie, a Polska musi być na to gotowa. Opozycja nie mogła wymarzyć sobie lepszej amunicji na początku nowego roku, z podwójnymi wyborami. W których celem - deklarowanym przez sam obóz władzy - miało być wygaszanie konfliktów i walka o umiarkowanego wyborcy.

Decyzja premiera Morawieckiego pokazuje, że od deklaracji PiS w sprawie nowego kursu do jego konsekwentną realizację jest przepaść. Trudno o lepszą wiadomość dla liderów opozycji, z Grzegorzem Schetyną na czele.

Od dawna żadna decyzja personalna nie była tak wewnętrznie krytykowana, jak właśnie ta. Jako główne kontrargumenty wobec niej padają: To zaprzeczenie pro-europejskiego, umiarkowanego kursu zadeklarowanego pod koniec roku przez samego premiera Mateusza Morawieckiego. Są jednak i argumenty, że to ma sens.

Najważniejszy z nich dotyczy tego, że biorąc na pokład Andruszkiewicza rząd zyskuje zasięg i dostęp do młodych wyborców. Powierzając mu tematykę cyfrową - kluczowe pole politycznej bitwy, biorąc pod uwagę obecne polityczne znaczenie Facebooka i mediów społecznościowych - PiS ustawia się pod ludzi młodszych po prawej stronie, do których Andruszkiewicz może dotrzeć. To też odpowiedź na widoczną apatię i pewnego rodzaju zastój w internecie po stronie PiS - pod względem emocji i zaangażowania. A to był jeden z czynników istotnych dla sukcesu w 2015 roku. W tym roku, co pokazała analiza opublikowana w kwietniu przez “Do Rzeczy”, to Andruszkiewicz i podobni politycy mają większe od polityków PiS statystyki zaangażowania i zasięgu własnych społeczności. Stąd nominacja dla Andruszkiewicza, próba przejęcia tych właśnie emocji. Morawiecki w ten sposób poszerza swoje własne zaplecze, buduje dodatkowy element własnych kadr - tak przynajmniej brzmią niektóre argumenty. Inne dotyczą budowy przeciwwagi dla tworzącej się poza PiS prawicy.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: „Płatni zdrajcy, pachołkowie Rosji”. Dlaczego Tusk tak mocno zaatakował PiS
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Parada nie zwycięstwa, ale hipokryzji i absurdu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: PiS podwójnie zdradzony
Komentarze
Jacek Cieślak: Luna odpadła, ale jest golas z Finlandii. Po co nam w ogóle Eurowizja?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Afera sędziego Tomasza Szmydta jest na rękę Tuskowi i KO, ale nie całej koalicji