Takie stanowisko wyraził Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w wyroku z 13 lipca 2018 r. w sprawie Michela Curto przeciwko Parlamentowi Europejskiemu (T-275/17).
O co chodziło
Michela Curto była zatrudniona na stanowisku asystentki parlamentarnej. Jej przełożona – wówczas eurodeputowana – zwróciła się do Parlamentu Europejskiego o rozwiązanie umowy o pracę z asystentką. Jako uzasadnienie swojej prośby, europoseł wskazała, że jej podwładna postanowiła, bez uzyskania wcześniejszej zgody, przez tydzień nie przychodzić do pracy.
Czytaj także: Mobbing i dyskryminacja w pracy
Pracownica zarzuciła eurodeputowanej, że ta stosowała wobec niej mobbing polegający na ośmieszaniu, groźbach, obelgach, krzyku oraz stosowaniu upokarzających i pogardliwych słów w trakcie rozmów, w mailach, przez telefon oraz w sms-ach. Zdaniem asystentki, europoseł często dzwoniła do niej w późnych godzinach wieczornych oraz w weekendy.
Pracownica zgłosiła się do odpowiedniej komórki Europarlamentu o udzielenie jej wsparcia jako ofierze mobbingu. Jednak Europarlament odmówił wsparcia uznając, że nie doszło do mobbingu. Stwierdził, iż w stresujących sytuacjach może się zdarzyć użycie podniesionego głosu czy ostrzejszego języka. Nie ma mobbingu, jeśli takie zachowania są incydentalne. Parlament w swojej decyzji podkreślił też, że ocena komunikacji między podwładną i przełożoną musi uwzględnić ich bliskie relacje. Panie kontaktowały się też na polu prywatnym, asystentka jest przyjaciółką córki eurodeputowanej. W takiej sytuacji kontakt po godzinach oraz bardziej wyrazisty język mogą być dopuszczalne. Asystentka zaskarżyła tę decyzję do TSUE.