Do końca kwietnia 22 państwa UE powinny zakończyć ratyfikację decyzji o zasobach własnych, która jest warunkiem uruchomienia wartego 750 mld euro funduszu odbudowy gospodarki po pandemii. Do końca marca dokonało tego 16 państw. Na liście nie ma Polski, wśród spóźnialskich są też Austria, Węgry i Holandia. Ale większym problemem mogą się okazać Niemcy, gdzie co prawda w ostatni piątek Bundestag przegłosował ratyfikację, tyle że prezydent nie może złożyć podpisu pod dokumentem. Powód? Nakaz niemieckiego sądu konstytucyjnego wstrzymania się z podpisem, dopóki nie wyda on tymczasowego postanowienia w sprawie wniosku grupy eurosceptyków o uznanie samego Funduszu Odbudowy za niekonstytucyjny. Bo polega na zaciągnięciu wspólnego długu przez UE.

Sąd w Karlsruhe w przeszłości nieraz opóźniał decyzje prowadzące do fiskalnej federalizacji Unii, a raz nawet – w 2012 r. – apelował o wstrzymanie się z akceptacją Europejskiego Mechanizmu Stabilności, który jest funduszem ratunkowym strefy euro. Ostatecznie jednak nastąpiło tylko opóźnienie, a nie wstrzymanie tej decyzji. – Doświadczenia, które mieliśmy z podobnymi wyzwaniami w przeszłości, utwierdzają mnie w przekonaniu, że rezolucja w sprawie zasobów własnych może zostać wkrótce ratyfikowana – powiedział minister finansów Olaf Scholz.

Opóźnienie w Niemczech i oczekiwanie na ratyfikację w pozostałych krajach UE na razie nie jest dla Komisji Europejskiej powodem do bicia na alarm. – Naszym celem jest zakończenie procesu ratyfikacji do końca II kwartału. To możliwe. Nie ma jeszcze końca I kwartału, a już mamy 16 ratyfikacji zakończonych – powiedział w poniedziałek Balazs Ujvari, rzecznik KE. – Nie będzie to (nakaz sądu w Karlsruhe – red.) miało wpływu na kalendarz pozyskania pieniędzy i wypłat – dodał.

Zakończenie procesu ratyfikacji przez 27 państw jest potrzebne, żeby KE mogła wyjść na rynek i pozyskać 750 mld euro do wypłacenia państwem członkowskim. Polsce ma przypaść 23,9 mld euro dotacji i 32,3 mld euro pożyczek.

Pieniędzy jeszcze nie ma, a już słychać apele o większe kwoty. To reakcja na zapowiedź prezydenta Joe Bidena rekordowego wsparcia dla amerykańskiej gospodarki. Mowa o 2,8 bln dol. i dodatkowo 3 mld dol. inwestycji w infrastrukturę i edukację. I choć nie można tego wprost porównywać do unijnego pakietu 750 mld euro z Funduszu Odbudowy i 1,1 mld euro w budżecie na lata 2021–2027 – bo oprócz tego wsparcia udzielają państwa członkowskie z budżetów narodowych, inna też jest struktura gospodarek – to pakiet Bidena stał się okazją dla zwolenników ekspansywnej polityki fiskalnej. Dodatkowo do większych wydatków przekonuje doświadczenie trzeciej fali pandemii, która powoduje kolejne dotkliwe straty dla gospodarki. – Po drugiej i trzeciej fali bez wątpienia będziemy musieli dodać coś do naszej odpowiedzi – powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron. Wtórują mu niektórzy eksperci. „Europejczycy muszą poluzować fiskalne zawory i wydawać duże pieniądze jak Biden" – napisali w analizie ekonomiści z Centre for European Reform. Ich zdaniem ryzyko kolejnej straconej dekady jest zbyt poważne.