Żywotnie zainteresowane uregulowaniem obecnej sytuacji na rynku przewozu osób są samorządowe władze miast, w których funkcjonują taksówki. Sprawa jest ważna, bo chodzi o interesy 120 tys. licencjonowanych taksówkarzy i ich pasażerów.
Walczą z przewozami
Ustawa z 2012 r. o transporcie drogowym uznaje, że przewóz okazjonalny, m.in. busem czy samochodem osobowym, po spełnieniu określonych warunków, np. oznaczeniu pojazdu, nie może sugerować, że mamy do czynienia z taksówką.
– Oznakowanie samochodu kojarzące się z taksówką, to dość powszechne zjawisko, przejaw nieuczciwej konkurencji. Grozi za to 8 tys. zł kary – mówi Janusz Staniszewski, zastępca dyrektora pomorskiego wojewódzkiego inspektora transportu drogowego w Gdańsku.
Od stycznia do października 2016 r. Inspekcja Transportu Drogowego przeprowadziła 8260 kontroli przewozów okazjonalnych. Nałożyła 396 kar i 1,5 tys. mandatów karnych.
Sprawy ujawniane w trakcie kontroli trafiają do sądów. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku podtrzymał ostatnio karę 8 tys. zł nałożoną na okazjonalnego kierowcę z licencją jedynie na wykonywanie przewozów okazjonalnych. Bus, który miał udawać taksówkę, został oklejony z obu stron żółto-czarną szachownicą z czarną sylwetką skorpiona. A takim znakiem posługuje się wielu spośród 3,2 tys. licencjonowanych taksówkarzy w Trójmieście.
Taksówkarze zajęci zwalczaniem nieuczciwej konkurencji pojazdów udających taksówki z opóźnieniem zauważyli, że na rynku przewozów pojawił się amerykański Uber. Działa już w siedmiu polskich miastach i faktycznie jest pośrednikiem kojarzącym kierowców z pasażerami za pośrednictwem aplikacji na smartfony.
– Przewozy okazjonalne przeniosły się do internetu. Wystarczy mieć aplikację, aby zamówić auto z kierowcą. System działa jak zamawianie taksówek, ale nie są to żadne taksówki. Kierowcy działają na postawie umów cywilnoprawnych z Uberem – mówi dyr. Janusz Staniszewski. – Ściganie takich praktyk jest ze względu na ich charakter niezmiernie utrudnione.
– Uber to nie są przewozy okazjonalne, tylko nieuczciwa konkurencja. Jeżdżą jak taksówkarze, ale bez licencji, bez badań lekarskich, kas fiskalnych, ubezpieczenia i opodatkowania. Konkurować można, ale na identycznych zasadach – mówi Jacek Kalka, prezes Poznańskiego Stowarzyszenia Taksówkarzy.
Licencja dla pośrednika
Potrzebę prawnego uregulowania statusu pośrednika widzi już Komisja Europejska. W Polsce grupa posłów PO złożyła w czerwcu 2015 r. w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, regulujący status pośredników w przewozach okazjonalnych, takich jak Uber. Projekt określał, że pośrednikiem będzie każdy, kto kontaktuje pasażera z kierowcą, niezależnie od tego, z jakich narzędzi korzysta. We wrześniu 2015 r. został skierowany do pierwszego czytania w Komisji Infrastruktury. Od tej pory jest w Sejmie.
Powstał natomiast projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, opracowany przez składającą się wyłącznie z taksówkarzy grupę roboczą przy Ministerstwie Infrastruktury. Zakłada, że kierowcy Ubera musieliby zdobyć taką samą licencję jak taksówkarze. Wprowadza instytucję pośrednika korzystającego z aplikacji i rozwiązań teleinformatycznych, który też potrzebowałby licencji. Na razie to tylko propozycje.
Opinia dla „Rz"
Maciej Wroński, prawnik ze Związku Pracodawców Transportu i Logistyki Polska
Generalnie jestem przeciwny administracyjnej ochronie konkretnej grupy interesów, w tym wypadku taksówkarzy. Nie jest tak, że tylko jedna forma przewozu osób, czyli transport taksówką, jest słuszna. W odpowiedzi na zapotrzebowanie społeczne pojawiają się nowe typy usług, wykorzystujące nowoczesne technologie, jak chociażby Uber. Należałoby się natomiast zastanowić nad wymaganiami stawianymi usługodawcy w celu ochrony konsumenta i bezpieczeństwa, a nie utrudnienia mu życia. Za błąd powoływanych zespołów, które się tym zajmują, uważam więc, że nie ma w nich reprezentantów konsumentów, lecz tylko środowisk zainteresowanych.