Odpowiedzi na to pytanie musiał udzielić Sąd Okręgowy w Olsztynie, który rozpatrywał powództwo Gerarda F. przeciwko Bankowi X. Mężczyzna domagał się ponad 360 tys. zł rekompensaty za utratę płynności finansowej wskutek nieprzestrzegania przez bank procedur związanych z udzielaniem kredytów.
Oddzielne interesy, wspólny kredyt
Gerard F. i jego żona od lat prowadzili oddzielnie dobrze prosperujące jednoosobowe firmy. Oprócz swojego sklepu obuwniczego Grażyna F. prowadziła także pub należący do córki. Ewa G. upoważniła matkę do wykonywania wszelkich czynności związanych z prowadzeniem tej działalności.
Małżonkowie od połowy lat 90. byli stałymi klientami Banku X, w którym mieli firmowe rachunki bankowe i w którym wielokrotnie zaciągali kredyty. Współpraca układała się dobrze: bank kredytował działalność państwa F., a państwo F. sukcesywnie spłacali swoje zobowiązania.
W pewnym momencie firma Grażyny F. zaczęła odnotowywać straty. Także działalność prowadzona w imieniu córki okazała się nierentowna. Grażyna F. popadała w coraz większe problemy finansowe, przestała terminowo regulować należności wobec wierzycieli. Małżonkowie zaczęli poszukiwać ratunku w Banku X.
Podrobiony podpis
Pierwszym krokiem było złożenie wniosku kredytowego oraz dostarczenie niezbędnych dokumentów. W Banku X praktyka była taka, że nawet jeśli umowa kredytu zawierana była wspólnie przez kilka osób, to wniosek i dokumenty składał jeden z nich. Dopiero złożenie podpisów pod umową kredytu odbywało się w obecności wszystkich stron. Jeśli zaś chodzi o samą procedurą udzielenia kredytu, to była ona wielostopniowa. W pierwszej kolejności dochodziło do wstępnej analizy złożonego wniosku kredytowego. Następnie wniosek kredytowy podlegał zaopiniowaniu przez członków Komitetu Kredytowego. Ostatecznie wniosek był opiniowany przez członków Zarządu Banku. Jeżeli każda z opinii była pozytywna, wówczas dochodziło do udzielenia kredytu i wypłaty pieniędzy kredytobiorcom.