Nie ma zaś mowy o wymierzeniu odbiorcy kary umownej – to sedno piątkowego wyroku Sądu Najwyższego.
Sprawa ma tym większe znaczenie, że ceny prądu znów rosną i nierzadko odbiorcy wycofują się z kontraktów, szukając lepszych.
Kwestia ta wynikła w sprawie, w której spółka, dostawca prądu z Gdańska, domagała się od spółki z o.o. z Gdyni, odbiorcy jej prądu, ponad 60 tys. zł jako kary umownej, przewidzianej w kontrakcie zawartym na trzy lata, na wypadek rozwiązania go przed terminem z przyczyn po stronie odbiorcy. W tym wypadku przyczyną było to, że odbiorca mniej więcej w połowie trwania umowy zaprzestał płacenia za prąd i dostawca rozwiązał umowę.
Od razu powiedzmy, że w innym procesie sąd zasądził dostawcy zapłatę za niewykorzystany okres kontraktu (jakby niewykorzystany prąd), ale dostawca nie poprzestał na tym i zażądał jeszcze owej kary umownej, stanowiącej równowartość niezrealizowanej części umowy.
Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Gdańsku oddaliły żądanie dostawcy, wskazując, że zgodnie z art. 483 § 1 kodeksu cywilnego karę umowną można zastrzec wyłącznie jako naprawienie szkody wynikłej z nienależytego wykonania zobowiązania niepieniężnego, a tu chodzi o zapłatę. A prawo energetyczne nie przewiduje odmiennych uregulowań dotyczących kary umownej na rynku energii. Była ona zatem niedozwolona.