"Rozpadło mi się małżeństwo. Rodzina mi się rozpadła. Nie potrafię utrzymać żadnej przyjaźni. Wszystkiego się boję. Cały czas przestraszony jestem. Wylękniony jakiś. Zły na wszystkich o wszystko. Zazdrosny bez powodu. Wciąż smutny. W środku. Jak mam być sobą, skoro nie lubię siebie" – zaczyna spowiedź u psychoterapeuty Adaś Miauczyński, bohater filmu "7 uczuć".
Polski inteligent
Marek Koterski śledzi los tego polskiego inteligenta od debiutu, zrealizowanego w 1984 roku "Domu wariatów". Towarzyszył mu w czasach PRL, gdy Adaś gnieździł się w mieszkaniu w socjalistycznym bloku, nie potrafiąc wyjść z marazmu. Potem pokazywał go w nowej rzeczywistości, gdy został zepchnięty na margines. Prześcignęli go ci bardziej obrotni, którzy pozakładali biznesy i jeżdżą na wakacje pod palmy.
Dziś Miauczyński, wypalony, próbuje rozliczyć się z życiem, szuka przyczyny stanu, w jakim się znalazł. Wraca do czasu dzieciństwa i młodości, mądrzejszy o wszystkie doświadczenia, przez jakie przeszedł. To jest spojrzenie na polską historię i na nas wszystkich. Jak zwykle u tego reżysera bardzo osobiste. Tym bardziej przejmujące, że tym razem Adasia Miauczyńskiego gra jego syn Michał Koterski. Przedstawiciel kolejnego pokolenia polskich inteligentów, tak samo jak ich ojcowie i dziadkowie zagubionego i pełnego kompleksów, mimo że czasy się zmieniają. To nie jest świat dla inteligentów?