[b]Pozwala pan dzieciom oglądać telewizję?[/b]
Pewnie. Dumny jestem, że udało mi się w nich zaszczepić oglądanie kanałów tematycznych, przynajmniej czegoś się dowiedzą. Teraz częściej one mnie instruują, co warto obejrzeć. A że są w różnym wieku: najstarsi synowie są dorośli, córki mają 8 i 11 lat, a najmniejszy dwa lata, mam niezły przegląd ich gustów. Zdarzają się wojny o pilota.
[b]Często?[/b]
Nieraz bywam ich świadkiem, ale i sporo pracuję, więc mam tylko fragmentaryczny obraz całości.
[b]Lubi pan dużo pracować?[/b]
Owszem, ale na szczęście potrafię się też zatrzymać. Nie jest to takie proste, gdy się wie, że trzeba płacić rachunki i nic samo nie spadnie z nieba. Nie lubię perspektywy, że nie będę miał nic do roboty. Ale już w styczniu podjąłem decyzję, że w kwietniu, gdy skończą się bieżące zajęcia, dam sobie chwilę odpoczynku. Ostatnio zrezygnowałem np. z dobrze płatnej propozycji, bo stwierdziłem, że to po pierwsze „nie moje stado”, a po drugie muszę zastanowić się, pomyśleć nad znalezieniem czegoś nowego.
[b]Co pana do tego skłoniło?[/b]
Lektura rozmowy z Andrzejem Zaorskim, na którą natknąłem się przypadkiem w Internecie. Wszyscy pamiętamy go jako człowieka bardzo twórczego, ciągle zajętego. I nagle zniknął z ekranów. Z dnia na dzień jego życie wywróciło się do góry nogami. Miał udar, po którym dochodził do siebie przez wiele miesięcy. Przeczytałem mądre zdania człowieka boleśnie doświadczonego przez życie. Zrozumiał, że za dużo pracował. To już nie była praca, tylko kierat – od rana do nocy, żeby zdążyć, nigdzie nie nawalić. Wszyscy dajemy się wpuszczać w takie zasuwanie. Uświadomiłem to sobie boleśnie, kiedy przeczytałem tę rozmowę. I oprzytomniałem. Zawierzyłem intuicji, że trzeba wyhamować. Muszę dodać, że na ogół obchodzę się z nią po macoszemu, nie daję zbyt wielu forów.
[b]A gdyby doradziła panu całkowitą zmianę zawodu?[/b]
No nie, tak radykalnych kroków nie podejmę. Nie jestem aż tak zwarty wewnętrznie, by podołać skutkom trzęsienia ziemi. Tak naprawdę najlepiej jest, jeśli w życiu zawodowym sprawy mogą toczyć się wielotorowo. Z jednej strony chciałbym grać, a z drugiej robić coś na boku. Na przykład pisać.
[ramka][srodtytul]Paweł Królikowski[/srodtytul]
Ostatnio znakomicie zagrał alkoholika psychiatrę w „Helu” Kingi Dębskiej. Wkrótce widzowie zobaczą go w obrazie Macieja Ślesickiego „Trzy minuty. 21.37”, w którym wcielił się w ojca kilkuletniego syna. Miłośnicy telewizji cenią go jako Kusego z „Rancza” i charyzmatycznego, pełnego energii lekarza onkologa w serialu „Na dobre i na złe”.
Ma 49 lat, pochodzi ze Zduńskiej Woli. W 1987 roku ukończył PWST we Wrocławiu i zaangażował się do Teatru Studyjnego w Łodzi, gdzie zadebiutował rolą Konduktora w „Przygodach Alicji w krainie...” w reż. Pawła Nowickiego. W tym samym roku zagrał pierwszą ważną rolę filmową – narkomana w „Pantarej” w reż. Krzysztofa Sowińskiego. Po półtora roku zrezygnował z etatu i wrócił do Wrocławia. Tam zaczął pracować w ośrodku telewizyjnym, realizując przez 13 lat programy dla młodych widzów. Był także reżyserem i autorem piosenek. Do filmu powrócił rolą dziennikarza w telewizyjnym serialu „Czwarta władza” Witolda Adamka. Z Małgorzatą Ostrowską-Królikowską, aktorką, ma trzech synów i dwie córki. Jest bratem Rafała – także aktora.[/ramka]
[i]Ranczo
20.25 | TVP 1 | ŚRODA, CZWARTEK[/i]