Reklama
Rozwiń
Reklama

Bogusław Chrabota: Projekt ustawy o mediach publicznych na gruzach systemu

Jest wreszcie projekt nowelizacji ustawy medialnej. W czwartek przedstawili go publicznie min. Marta Cienkowska i min. Maciej Wróbel. I dobrze, że jest, bo jego upublicznienie zdaje się kończyć fatalny stan zawieszenia w kwestii reformy mediów publicznych.

Publikacja: 03.11.2025 12:47

TVP nadal znajduje się w stanie likwidacji

TVP nadal znajduje się w stanie likwidacji

Foto: PAP, Leszek Szymański

Czy rzeczywiście projekt kończy niepewność w sprawie reformy mediów publicznych, tego już do końca nie można być pewnym. Na początek pytanie, dlaczego to takie ważne. Ze wszystkich możliwych przyczyn. Przede wszystkim dlatego, że po przejęciu władzy przez koalicję 15 października było jasne, że zarówno TVP, jak i Radio Publiczne zdegradowane w czasie rządów poprzedników do narzędzi tępej propagandy trzeba oddać opinii publicznej. Oczyścić z ludzi skompromitowanych służbą jednej, słusznej partii i wrócić do pełnienia przez nie dość precyzyjnie zdefiniowanej w ustawie misji. Było to wyzwanie niezwykle trudne, bo „zależności” mediów od dysponentów na prawicy pilnowały zdominowana przez ludzi Kaczyńskiego KRRiTV i stworzony przez PiS, pozakonstytucyjny twór o nazwie Rada Mediów Narodowych.

Czytaj więcej

Jan Dworak, Stanisław Jędrzejewski: Potrzebujemy nowego prawa medialnego

Operacja – jak pamiętamy – nie była łatwa; przekroczono podczas jej przeprowadzania wiele barier, a Bartłomiej Sienkiewicz, jej główny architekt i wykonawca ogłoszony przez prawicę „oprawcą” musiał zejść z pierwszego planu i wybrać karierę europarlamentarzysty. Ważne, że pracę wykonał. Czy dało się inaczej? Tego nie wiem, ale nikt nigdy mnie nie wytrącił z przekonania, że ten wysiłek, przy użyciu tych bądź innych środków trzeba było podjąć. Upartyjnienie mediów publicznych było jak nowotwór; a w tak zaawansowanej fazie jego rozwoju nawet najbardziej ekstremalna ingerencja chirurga była uzasadniona.

Jak wygląda stan mediów publicznych po dwóch latach rządów obecnej koalicji?

Dwa lata później zupełnie odpowiedzialnie mogę powiedzieć, że zasadniczy problem z mediami publicznymi wiąże się nie z formą ich przejęcia (to już prehistoria), ale z tym, co należało (i wciąż należy) z nimi zrobić po usunięciu ich propisowskich władz. Wybrano skuteczny, ale tylko na krótką metę scenariusz postawienia ich w stan likwidacji. Dzięki temu spółki uniezależniono od zdominowanych przez PiS organów nadzoru, KRRiTV (wciąż) i RMN (już nie), przeprowadzono zmiany kadrowe, poddano kontroli ministerialnej (w trybie właścicielskim) i znaleziono skuteczny i konieczny ze względu na blokowanie środków abonamentowych przez KRRiTV sposób finansowania.

Czytaj więcej

Kluczowe decyzje sądu ws. TVP i Polskiego Radia. To sukces Ministerstwa Kultury
Reklama
Reklama

To jednak, co było dobre i efektywne na krótką metę, stało się fatalnym obciążeniem w dłuższej perspektywie. Instytucje mediów w stanie likwidacji nie zostały przywrócone najszerzej rozumianej opinii publicznej. I chociaż o niebo lepiej wypełniają ustawową misję niż poprzednicy, kierowane są wciąż przez osoby z nadania politycznego. I nawet gdyby swoją rolę odgrywały na najwyższym światowym poziomie, wciąż będzie na nich ciążył fakt, że nie pochodzą z uczciwego konkursu, którego dla tych instytucji wymaga ustawa.

To nie jedyny problem. Kolejnym jest stan zawieszenia instytucji „w likwidacji”; takie status quo uniemożliwia prace reformatorskie, uporządkowanie majątku spółek, a nawet kształtowanie spraw pracowniczych. Nie raz słyszałem od kolegów z mediów publicznych, że mają problemy kredytowe, bo ich zakład pracy jest w likwidacji. I jeszcze jedno; fatalny zarzut o cynizm, który ciąży na rządzących. Otóż w dość powszechnym przekonaniu nie robią nic z mediami publicznymi, bo sytuacja permanentnej likwidacji spółek im po prostu odpowiada. Łatwo jest bowiem wydawać bezpośrednie dyspozycje zależnym od właściciela likwidatorom, niż fachowcom z konkursu.

Schowany projekt ustawy ws. mediów publicznych

Pominę tu inną patologię, którą jest wykorzystywanie stanu zawieszenia mediów publicznych przez konkurencję. Natura nie lubi próżni; gdyby nie słabość i błędy mediów publicznych w pierwszych miesiącach  likwidacji nie wyrósłby im tak groźny konkurent jak niszowa wcześniej Telewizja Republika. Słabość TVP wzmocniła też pozycję TVN i Polsatu. Głębszą analizę tej sytuacji zostawmy jednak na inną okazję.

Łatwo jest wydawać bezpośrednie dyspozycje zależnym od właściciela likwidatorom, niż fachowcom z konkursu

Gdzie, w jakim momencie historii mediów publicznych jesteśmy dziś, jesienią 2025 r.? Dwa lata po przejęciu? Media publiczne wciąż czekają na reformę. Projekty społeczne władze zignorowały. Przygotowywaną od jakiegoś czasu w Ministerstwie Kultury nowelizację schowano ze względu na wybory. Odłożono ją na czas, kiedy w świetle kamer podpisze ją „nasz” prezydent. Od pewnego momentu jednak wiadomo, że „naszego” prezydenta nie będzie. A Karol Nawrocki był i wciąż jest popierany przez partię, która doprowadziła media publiczne do stanu upadku, z którego trzeba było je wyciągać dwa lata temu.

Czy prezydent Nawrocki pójdzie więc na kompromis w sprawie mediów publicznych przygotowany przez tych, którzy „odbijali” Woroniczą zimą 2024 roku? Zgodzi się na likwidację abonamentu? Zmiany w KRRiTV, które dadzą nad nią kontrolę rządzącym? Jednoosobowe zarządy w spółkach? Likwidację Rady Mediów Narodowych? Zgodzi się na instrument obsadzenia spółek niby-konkursowy ale dający kontrolę rządzącym? Wypada mieć poważne wątpliwości.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

KRRiT utrudnia życie mediom, które otrzymują pieniądze z abonamentu RTV

Czy rządowy projekt ustawy ws. mediów publicznych coś ważnego wnosi?

Co więcej, każde z tych rozwiązań może służyć za dobry argument do zawetowania ustawy. Tym bardziej, że proponowane przepisy (na ile je znamy) nie są próbą stworzenia wizjonerskiej regulacji o mediach przyszłości, a jedynie porządkują rzeczywistość spółek. Tak, jest to niezbędne. Podobnie jak wprowadzenie mechanizmów odpolitycznienia procedur wyłaniania władz spółek, których wymaga obowiązujące już w Polsce unijne rozporządzenie MFA (Media Freedom Act). Tyle że ta ostatnia regulacja nie operuje konkretnymi terminami dokonania zmian. Prezydent zawsze może użyć argumentu, że sam zaproponuje lepsze i zgodne  z europejskimi standardami regulacje. A to, że faktycznie będą służyć jego mentorom z PiS, to inna sprawa.

To nie jest – chciałbym to podkreślić – zła ustawa. Buduje solidny system, który w mniej spolaryzowanym środowisku politycznym mógłby pracować. Likwiduje anachronizm, którym jest abonament. Zakazuje wydawania prasy samorządom. Postuluje potrzebę stworzenia mechanizmu wsparcia dla mediów lokalnych. Brak jednak w niej odwołania się do wizji przyszłości. Próby regulacji domeny cyfrowej opanowanej przez gigantów IT. Próby zmierzenia się z tematem imitowania mediów przez platformy społecznościowe. Na koniec odniesienia się do problemem, jakim staje się obecność w sferze medialnej sztucznej inteligencji.

Niezależnie od losów ustawy do tych spraw trzeba będzie wrócić, bo to najważniejsze wyzwania, z jakimi będziemy się mierzyć przez kolejne lata.

Karol Nawrocki wesprze, czy pogrąży publiczne media?

A jakie będą losy projektu? Przede wszystkim szkoda, że wchodzi na agendę tak późno. Co prawda jestem i pozostanę zawsze sceptyczny wobec niezależności (w każdym tego słowa znaczeniu) roli byłego prezydenta w procesie legislacyjnym , ale uważam, że można było z Andrzejem Dudą w sprawie mediów próbować się dogadywać. Karol Nawrocki to dla mnie wciąż wielka niewiadoma. Nie mam pojęcia, czy i jak rozumie interes państwa. W kwestii KRRiTV zachował się jak człowiek Kaczyńskiego, pozwolił jej pełnić misję, choć nawet dla medialnych analfabetów jest oczywistą i mocno skompromitowaną ekspozyturą PiS.

Mam szczere wątpliwości, czy wywodzące się z matecznika na Nowogrodzkiej otoczenie prezydenta pozwoli mu dostrzec ważne i potrzebne zmiany, jakie niesie projekt; ustabilizowanie mediów, wprowadzenie w życie standardów z MFA, poprawę sytuacji materialnej i finansowej spółek, „ugodnościowienie” sytuacji ich pracowników. Jeśli przyjmie perspektywę ludzi od mediów partii prezesa, którzy patrzą na spółki medialne, jak na pole walki, w której zimą 2024 r. PiS poniósł niezasłużoną porażkę, sytuacja może być trudna. Ale czy beznadziejna?

Reklama
Reklama

Mam szczere wątpliwości, czy wywodzące się z matecznika na Nowogrodzkiej otoczenie prezydenta pozwoli mu dostrzec ważne i potrzebne zmiany

Możliwe, że mają sens jakieś konsultacje społeczne; możliwe, że prezydent powinien posłuchać również innych głosów niż te, które wywodzą się z PiS. Czy to realna perspektywa? Dla jednych to marzenia. Dla innych – w tym dla mnie – test tej prezydentury. Czy Karol Nawrocki chce pozostać w „biało-czerwonej drużynie” Jarosława Kaczyńskiego, czy wybierze ścieżkę budowania politycznej suwerenności? Serdecznie go namawiam do tego ostatniego.

Czy rzeczywiście projekt kończy niepewność w sprawie reformy mediów publicznych, tego już do końca nie można być pewnym. Na początek pytanie, dlaczego to takie ważne. Ze wszystkich możliwych przyczyn. Przede wszystkim dlatego, że po przejęciu władzy przez koalicję 15 października było jasne, że zarówno TVP, jak i Radio Publiczne zdegradowane w czasie rządów poprzedników do narzędzi tępej propagandy trzeba oddać opinii publicznej. Oczyścić z ludzi skompromitowanych służbą jednej, słusznej partii i wrócić do pełnienia przez nie dość precyzyjnie zdefiniowanej w ustawie misji. Było to wyzwanie niezwykle trudne, bo „zależności” mediów od dysponentów na prawicy pilnowały zdominowana przez ludzi Kaczyńskiego KRRiTV i stworzony przez PiS, pozakonstytucyjny twór o nazwie Rada Mediów Narodowych.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Publicystyka
Marek Cichocki: Czy Niemcom w ogóle można ufać?
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Publicystyka
Estera Flieger: Konkurs na prezesa IPN wygrał Karol Polejowski, ale to i tak bez znaczenia
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Historyczna przegrana Unii Europejskiej
Publicystyka
Prof. Andrzej Nowak: Niemiecką polityką wschodnią kierują dwa niebezpieczne przesądy
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Publicystyka
Estera Flieger: Czasy oburzingu. Keira Knightley słusznie się wypisała
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama