Reklama

Marek Migalski: Grzegorz Braun stanie się przyczyną rozpadu PiS?

Jarosław Kaczyński znalazł się w trudnej sytuacji. A wszystko to przez Grzegorza Brauna, który jest jego politycznym dzieckiem – pisze Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego.

Publikacja: 17.12.2025 18:00

Grzegorz Braun

Grzegorz Braun

Foto: PAP, Paweł Supernak

Jacek Sasin z pełnym przekonaniem powiedział w TVN24, że bliżej jest mu do Donalda Tuska niż Grzegorza Brauna. Z faktu, że nie wszyscy w PiS myślą tak samo, wynikają dwa problemy dla Jarosława Kaczyńskiego.

Reklama
Reklama

Rządzenie z Konfederacją Korony Polskiej Grzegorza Brauna czy frukta oferowane przez Donalda Tuska i cały obóz liberalny?

Pierwszy to scenariusz odejścia z partii kilkunastu lub kilkudziesięciu nowo wybranych w 2027 r. posłów, którym nie w smak byłoby rządzenie wespół z Konfederacją Korony Polskiej i woleliby sprawować władzę z Tuskiem niż z Braunem. Są w Zjednoczonej Prawicy ludzie naprawdę niewyobrażający sobie bliskiej współpracy z jawnymi antysemitami i „pożytecznymi idiotami” Putina.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?

Mam tu na myśli przede wszystkim polityków skupionych wokół Mateusza Morawieckiego, ale nie tylko. Dla nich skończenie w jednym rządzie ze współpracownikami Brauna byłoby jednak ciężkie do przełknięcia. Zwłaszcza że po drugiej stronie czekałyby ich frukta oferowane przez Tuska i cały obóz liberalny – z funkcjami ministerialnymi, apanażami, miejscami w spółkach Skarbu Państwa. Ich moralny odruch niechęci do kooperacji z Konfederacją Korony Polskiej byłby zatem wzmacniany profitami wynikającymi ze znalezienia się po „właściwej stronie”.

Czy w wyniku rozpadu PiS powstanie nowy PiS light?

Drugi scenariusz jest jeszcze ciekawszy, bo zakłada powstanie nowej partii na prawicy jeszcze przed wyborami. Mam tu na myśli secesję części obecnych współpracowników Kaczyńskiego i powołanie do życia „PiS light”. Takie próby były już podejmowane w przeszłości – chodzi o Polskę XXI/Polskę Plus w 2007 r. oraz PJN w 2010 r. A także inną frondę w 2011 r., czyli Solidarną Polskę, choć akurat to ugrupowanie można byłoby opisać raczej jako „PiS hard”.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: O czym świadczy wpis Jacka Kurskiego uderzającego w Mateusza Morawieckiego?

To jednak, co łączy wszystkie te bunty, to fakt, że zakończyły się klęskami – większość rebeliantów albo zakończyła kariery polityczne, albo zasiliła obecny obóz władzy, albo – co chyba najczęstsze – powróciła pokornie na łono partii matki i złożyła hołd lenny Kaczyńskiemu jako dominatorowi na prawicy.

Co przemawia za podziałem w PiS?

Czy taki byłby los i tej nowej inicjatywy? Niekoniecznie, zwłaszcza że mogłoby w niej wziąć udział spore grono poważnych i poważanych na prawicy polityków, którzy dziś czują się w partii marginalizowani. Chodzi tu oczywiście znowu o Morawieckiego, ale także o Beatę Szydło i innych, którzy nie brylują w otoczeniu prezesa i jednocześnie nie widzą się w roli kolegów Brauna i jego kamratów.

Gdyby tej nowej formacji udało się przekroczyć próg wyborczy, wówczas jej liderzy de facto decydowaliby o tym, kto po 2027 r. będzie sprawował władzę – Tusk z lewicą czy Kaczyński z Konfederacją lub z… Konfederacjami. Zapewne ceną, którą potencjalni koalicjanci musieliby zapłacić tej pivotalnej, zawiasowej, obrotowej partii za możliwość rządzenia, byłoby stanowisko premiera dla jej lidera. Gra warta jest zatem świeczki. Lepiej zaryzykować taki ruch, niż pozostać nieliczącym się graczem w PiS – w dodatku w PiS współpracującym z jawnymi antysemitami i prorosyjskimi politykami.

Grzegorz Braun jest politycznym dzieckiem Jarosława Kaczyńskiego

Kaczyński znalazł się zatem w trudnej sytuacji. Jeśli zacznie dopieszczać „harcerzy” i ich lidera, czyli Morawieckiego, pewnie nie zdecydują się oni na założenie własnej formacji przed wyborami, żeby nie być oskarżanymi o rozbicie prawicy, ale za to będą mogli zrealizować już po elekcji pierwszy scenariusz (przejścia w kilkanaście, kilkadziesiąt osób do obozu Tuska). Jeśli natomiast zacznie wycinać z polityki, a potem z list ludzi Morawieckiego i Szydło, by nie dać im pola do manewru po wyborach, przyspieszać będzie ich decyzję o założeniu własnego ugrupowania i wystartowania w elekcji 2027 r. pod własnym szyldem, co może być zabójcze dla perspektyw powrotu do władzy. I tak źle, i tak niedobrze.

Reklama
Reklama

Co zrobi zatem Kaczyński? Na to pytanie nie sposób dzisiaj odpowiedzieć, ale pewnym jest, że nie może spać spokojnie i czekać, aż stery państwa same wpadną mu w ręce. A wszystko to przez Brauna, który – żeby być sprawiedliwym – jest jego politycznym dzieckiem.

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Nie byłoby bowiem takiej popularności tego polityka, gdyby przez lata prezes PiS nie słał róż na drogę, którą lider Konfederacji Korony Polskiej nadszedł. Gdyby nie lata bzdur wygadywanych przeciwko imigrantom, kubeł pomyj wylewanych na Unię Europejską, straszenia Niemcami, zmiany retoryki w sprawie Ukraińców w Polsce, wtedy narracja Brauna byłaby uderzająca i nie do zaakceptowania. Mówiąc bardzo naukowo: habituacja mempleksów kreowanych przez Kaczyńskiego ułatwiła wejście na polską scenę partyjną komuś takiemu jak Braun. Jest więc on spadkobiercą i politycznym potomkiem prezesa PiS. Potomkiem, którego obecność może na trwałe pozbawić lokatora z Nowogrodzkiej szansy na powrót do władzy.  

Autor

Marek Migalski

Profesor politologii, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego

Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama