Tym bardziej powinienem się ucieszyć, bo Gawryszewski w rozmowie z Markiem Kozubalem podejmuje kwestię udziału rosyjskich służb w organizacji podsłuchowego procederu oraz wykorzystania taśm do uderzenia w ówczesne władze RP i destabilizacji sytuacji wewnętrznej w Polsce. Do dziś ten wątek nie został wyjaśniony przez odpowiednie służby, nie tylko w czasie, gdy Gawryszewski nimi współkierował, ale też później. Przez prokuraturę został wręcz pominięty mimo pojawiających się dowodów i poszlak. W efekcie afera podsłuchowa cały czas wraca do nas różnymi rykoszetami, stanowiąc potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Na tym jednak kończą się dobre strony tej rozmowy i radość szybko gaśnie, ustępując coraz większemu zdumieniu.
Gawryszewski postanowił wywrócić do góry nogami całą dotychczasową wiedzę na temat rosyjskich śladów w tej aferze, których jest wiele. Gdyby jeszcze powoływał się na fakty, ale nie – podpierając się autorytetem wieloletniego funkcjonariusza służb i byłego wiceszefa ABW wygłasza opinie, momentami całkowicie kuriozalne, które nie mają podstaw w rzeczywistości. Zdumiewające, tym bardziej że przez ostatnie 11 lat milczał na ten temat, większość z tego czasu spędzając w odległym Chile w roli ambasadora RP (2017-2024), mianowanego przez prezydenta Andrzeja Dudę. To zresztą samo w sobie jest symptomatyczne. Gdy Gawryszewski po 2015 r. robił karierę dzięki ludziom nowej władzy, jego koledzy z ABW, którzy wskazywali na rosyjskie ślady w aferze podsłuchowej musieli odejść ze służby publicznej lub byli szykanowani. Teraz niektórym z nich Gawryszewski postanowił dołożyć na łamach „Rzeczpospolitej”, tak samo jak byłemu ministrowi, który go promował.
Nie będę jednak wnikał w motywacje dawnego wiceszefa ABW. Pozostawiam to Czytelnikom, tak jak i ocenę wiarygodności jego słów. Zabierając głos, odwołam się do faktów.
Czytaj więcej
Afera podsłuchowa nie jest tylko teorią spiskową, ale stała się praktyką dnia codziennego, oficja...
Najpierw kwestie najważniejsze, odnoszące się do oczywistych nieścisłości i nieprawd. Prowadzący wywiad Marek Kozubal przypomina w pewnym momencie, jak „w 2022 r. ‘Newsweek’ ujawnił, że przed publikacją we ‘Wprost’ taśmy miały trafić do rosyjskich służb, bo jeden z kelnerów poznał ‘zaufanego gubernatora Amana Tułajewa”. Nieprawda. To nie jeden z kelnerów miał poznać ‘zaufanego gubernatora Amana Tułajewa’, ale ktoś znacznie ważniejszy: ówczesny wspólnik Falenty, Marcin W., który utrzymywał biznesowe kontakty z Rosjanami. To właśnie Marcin W. – co zeznał w prokuraturze, a potem potwierdził te zeznania – miał na prośbę Falenty skontaktować go z Rosjanami, a potem, czyli wiosną 2014 r. pojechać razem z Falentą do Rosji, gdzie dobito targu. Gawryszewski na słowa Kozubala odpowiedział tak: „Redaktor Grzegorz Rzeczkowski opublikował tekst, który przeczy temu, co pisał wcześniej. Jego zdaniem Falenta zdobył nagrania, nie pisze w jaki sposób i zawiózł je do Rosjan. Zatem z tego toku myślenia wynika, że Rosjanie najpierw wszystko nagrali, a później to kupili od Falenty. Przecież nie ma w tym żadnej logiki”.