O planach resortu dyskutowano podczas konferencji „Luka finansowa w ochronie zdrowia. Wyzwania długoterminowe”. – Wiemy, że w Polsce świadczenia są realizowane w oparciu o 70 proc. łóżek szpitalnych. Z kolei literatura przedmiotu mówi, że optymalne obłożenie to 85 proc. Do pożądanego obłożenia nieco nam jeszcze brakuje. Ten deficyt wykorzystania łóżek szpitalnych rośnie w rozbiciu na poszczególne oddziały. Obłożenie na oddziałach pediatrycznych wynosi 50 proc., w przypadku ginekologii – 57 proc., dermatologii – 67 proc. – mówiła prof. Barbara Więckowska, główna ekonomistka i dyrektorka Departamentu Analiz i Strategii MZ, cytowana przez „Rynek Zdrowia”.
NFZ płaci za zabiegi, a nie za utrzymanie łóżek
Okazuje się również, że problematycznym zjawiskiem jest wykorzystanie oddziałów szpitalnych niezgodnie z ich profilem. Przedstawicielka Ministerstwa Zdrowia podała przykład oddziału chirurgii ogólnej, „gdzie operatywa wynosi 40 proc.”. – To oznacza, że w 60 proc. zrealizowane tam świadczenia nie były zgodne z zakontraktowanym zakresem – stwierdziła. Niskie obłożenie czy niewielka liczba zabiegów wykonywanych na danym oddziale wpływa na jego kondycję finansową – szpital musi utrzymać oddział w gotowości, co generuje koszty. Tymczasem NFZ nie płaci za gotowość – płaci za świadczenia (w ramach rozliczeń opierających się na tzw. jednorodne grupy pacjentów – JDG), a nie za utrzymanie łóżek.
Czytaj więcej
W najbliższych dniach ustawa budżetowa trafi pod głosowanie Senatu. Wiele emocji budzą m.in. kwot...
Mniejsze doświadczenie w przeprowadzaniu zabiegów
Według MZ taka sytuacja może przełożyć się również na mniejsze doświadczenie lekarzy przeprowadzających zabiegi w danej placówce. Podczas konferencji podano przykład wymagań wobec placówek znajdujących się w Krajowej Sieci Onkologicznej dotyczących minimalnej liczby wykonywanych zabiegów. „Okazuje się, że 75 procent, czyli 3 szpitale na 4, nie spełniają warunków tego minimum. Jedynie w przypadku raka prostaty i raka płuca pacjent trafi do wysokowolumenowego świadczeniodawcy. W przypadku pozostałych 11 typów nowotworów chory może trafić do placówki, w której wykonuje się przykładowo trzy zabiegi rocznie. Szpitale o niskim wolumenie przeprowadzanych operacji często mają mniejsze doświadczenie, co może negatywnie wpływać na dalsze rokowania pacjenta” – informuje „Rynek Zdrowia”.
Trzeba pójść tropem endokrynologii?
Innym niekorzystnym zjawiskiem opisanym w czasie konferencji było przyjmowanie na oddziały szpitalne chorych, wobec których można z powodzeniem stosować leczenie ambulatoryjne – w ramach poradni specjalistycznych (AOS) czy nawet POZ (lekarze rodzinni). Takie zjawisko również wynika ze sposobu finansowania świadczeń przez NFZ. Można je wyeliminować, zmieniając ten schemat. Prof. Barbara Więckowska podała przykład endokrynologii, gdzie z sukcesem wprowadzono tego typu korektę. Wpłynęło to na skrócenie kolejek do poradni endokrynologicznych.