Reklama

Juliusz Braun: Media publiczne raczej po staremu

Czasem prawo unijne ma stanowić alibi dla rozwiązań, które nie mają z nim wiele wspólnego. Tak jak nowy projekt ustawy o radiofonii i telewizji.

Publikacja: 13.12.2025 08:50

Juliusz Braun: Media publiczne raczej po staremu

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Nikt już chyba nie pamięta o tezach Obywatelskiego Paktu na rzecz Mediów Publicznych. Przewidywały one m.in. doprecyzowanie ustawowych zapisów dotyczących misji publicznej, zagwarantowanie w ustawie środków na realizację treści dla dzieci i młodzieży, edukację obywatelską i kulturową oraz rodzimą twórczość, powszechny dostęp do zasobów (w tym archiwów) i ograniczenie reklamy. Gdy po dwóch latach pracy Ministerstwo Kultury przedstawiło wreszcie projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, niewiele niestety dowiadujemy się z niego o tym, jak rząd wyobraża sobie funkcjonowanie mediów publicznych.

Czytaj więcej

Juliusz Braun: Telewizja publiczna wymyślona na nowo

Jest więc dokument liczący prawie 50 stron, trudno jednak uznać, że stanowi on akt założycielski mediów publicznych „wymyślonych na nowo”. To raczej, co zresztą autorzy uczciwie przyznają, zmiana służąca wdrożeniu do polskiego prawa „Europejskiego aktu o wolności mediów”, czyli unijnego rozporządzenia w sprawie ustanowienia wspólnych ram dla usług medialnych na rynku wewnętrznym. Czasem jednak prawo unijne ma stanowić alibi dla rozwiązań, które nie mają z nim wiele wspólnego.

Wydatek zgodny z potrzebami

Szeroko nagłośniona likwidacja abonamentu to w gruncie rzeczy potwierdzenie stanu istniejącego. Abonamentu od lat już prawie nikt nie płaci i płacić nie zamierza. Pozostaje więc finansowanie mediów publicznych z budżetu państwa, takie rozwiązanie jest zresztą coraz powszechniejsze w całej Europie. Finansowy fundament, jeśli ma być stabilny, nie może być zależny od podejmowanej co roku decyzji posłów uchwalających budżet. Minister finansów nie akceptował jednak planowanego pierwotnie sztywnego wskaźnika udziału w PKB i ostatecznie stanęło na kwocie 2,5 mld zł.

Czytaj więcej

Koniec z abonamentem RTV od 1 stycznia 2027 roku? Projekt trafił do konsultacji
Reklama
Reklama

Właściwie dlaczego akurat tyle? – Bo tyle było w ostatnich latach – dowiadujemy się z uzasadnienia. Nie jest to prawda, ale nawet gdyby, to wydatek powinien odnosić się do rzeczywistych, uzasadnionych potrzeb. Tymczasem nikt nie próbował wyjaśnić, jaki jest postulowany kształt mediów publicznych, nawet choćby tego, ile powinno być kanałów TVP i ile to powinno kosztować.

Finansowy fundament, jeśli ma być stabilny, nie może być zależny od podejmowanej co roku decyzji posłów uchwalających budżet

„Proponowanym rozwiązaniem jest wpisanie w ustawie sztywnej wysokości kwoty (nie mniejszej niż 2500 mln zł). Zabezpieczenie w ten sposób minimalnej kwoty jaką można przeznaczyć na media publiczne w danym roku pozwoli na uniknięcie dyskusji nad jej wysokością w czasie debaty budżetowej, w wyniku której mogłaby ona ulec zmianie” – czytamy w założeniach. Nie sposób nie zauważyć, że w pierwszym zdaniu jest mowa o „sztywnej kwocie”, a w kolejnym o „kwocie minimalnej”. Żeby było jeszcze trudniej, w przepisach przejściowych zapisano, że aż do 2036 r. maksymalny limit wydatków na finansowanie misji publicznej wynosi co roku 2,5 mld zł (oznacza to – zauważmy – że w wyniku inflacji realna wysokość wydatków będzie coraz niższa). Zawsze jest więc 2,5 mld, ale nie wiadomo do końca czy „sztywno”, czy „minimalnie”, czy „maksymalnie”. Dyskusji więc nie unikniemy.

Autorzy projektu zauważają słusznie, że owe 2,5 miliarda to w stosunku do PKB wyraźnie mniej niż średnia w Unii Europejskiej, więc uznają za konieczne pozostawienie bez zmian przepisów dotyczących reklamy. Nadawcy komercyjni już protestują. Spór dotyczący reklamy w mediach publicznych na pewno będzie gorący.

Czytaj więcej

Stanisław Jędrzejewski: Media publiczne potrzebują nowego ładu

Odpolityczniona KRRiT

Wiele miejsca zajmują przepisy mające zagwarantować mityczne „odpolitycznienie”. Przywracana pierwotna formuła 9-osobowej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz zasada „rotacyjnej” wymiany jej składu to dobry, sprawdzony model, ale nie jest to rozwiązanie nowe. Drobiazgowo opisane są zasady powoływania członków KRRiT, oraz zarządów, rad nadzorczych, rad programowych i redaktorów naczelnych w radiu i telewizji, a także wymogi, jakie muszą spełniać, by skład nowych władz skutecznie oddzielał media od świata polityki.

Reklama
Reklama

Czy jednak autorzy projektu nie przesadzili eliminując z grona kandydatów nie tylko członków partii politycznych, ale nawet osobę, która 10 lat wcześniej startowała w wyborach do rady gminy czy np. na sołtysa? Za niedopuszczalne uznano też członkostwo w jakimkolwiek stowarzyszeniu, niezależnie od tego, czy jest to związek twórczy, towarzystwo naukowe czy Koło Gospodyń Wiejskich. Wymogi dotyczące wykształcenia powodują, że Waldemar Dąbrowski, wieloletni dyrektor Teatru Wielkiego, nie mógłby się ubiegać o stanowisko prezesa spółki medialnej, bo skończył studia na Politechnice Warszawskiej. Gdyby był absolwentem zarządzania w Collegium Humanum – jego kwalifikacje byłyby w porządku. Chyba autorzy projektu trochę przesadzili.

Droga pełna pułapek

„W celu zagwarantowania większej niezależności redakcyjnej proponuje się oddzielenie pionu zarządczego od pionu redakcyjnego” – zapisano w założeniach. Brzmi pięknie, ale w praktyce może rodzić wiele wątpliwości i generować konflikty, zwłaszcza, że ustawa bardzo szczegółowo opisuje procedurę powoływania w odrębnym trybie zarządu (zawsze jednoosobowego), a w innym trybie redaktora naczelnego. Doświadczenie wskazuje, że często trudno rozróżnić, co jest decyzją zarządczą, a co redakcyjną, zwłaszcza gdy budżet zawsze jest ograniczony, a w dodatku finansowanie oparte ma być nadal w sporej części na reklamach. Obawiam się, że zaprojektowano drogę pełną pułapek.

Wszystko to wymaga napisania nowych statutów spółek medialnych. I tu zaskoczenie. Regulator traci wpływ na ich treść, bo o tym samodzielnie decydować ma minister. Trudno to pogodzić z deklarowanym wzmacnianiem niezależności.

Kluczowe znaczenie dla całego rynku ma Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Zapisano w ustawie, że każda decyzja jej przewodniczącego musi być oparta na wcześniejszej uchwale całej Rady. W sprawach dotyczących przedłużenia koncesji przewidziano wyjątek: gdy nie ma większości ani „za”, ani „przeciw”, przewodniczący samodzielnie przedłuża ją na dotychczasowych warunkach. Ale łatwo sobie wyobrazić sytuację wewnętrznej blokady w innych przypadkach. Co wtedy?

Gdy już mowa o koncesjach, warto odnotować zmianę pozornie drobną, która jednak może nieść istotne konsekwencje. Koncesja będzie potrzebna tylko wtedy, gdy program jest rozpowszechniany z nadajników naziemnych. Dla programów satelitarnych czy kablowych wystarczy zezwolenie (ale to też wymaga uchwały KRRiT).

Czytaj więcej

Jan Dworak, Stanisław Jędrzejewski: Potrzebujemy nowego prawa medialnego
Reklama
Reklama

Długa ścieżka legislacyjna

Zgodnie z konstytucją, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jest organem właściwym w sprawach radiofonii i telewizji. Wdrażając „Europejski akt o wolności mediów” Ministerstwo Kultury proponuje jednak, by w zakresie działań KRRiT znalazły się także niektóre zagadnienia dotyczące prasy. To zmiana wręcz ustrojowa. Temat etyki mediów, którymi ma się zająć KRRiT, jest niewątpliwie ważny, ale ważniejsza jest propozycja, by to KRRiT analizowała sprawy dotyczące koncentracji i pluralizmu oraz wpływu koncentracji na pluralizm mediów oraz niezależność redakcyjną podmiotów działających na całym rynku środków masowego przekazu.

Nowymi zadaniami KRRiT ma być też nadzór nad tzw. reklamą państwową. To nowe pojęcie wprowadzane do polskiego systemu prawnego jako efekt „Europejskiego aktu o wolności mediów” dotyczy wydatków na reklamę ponoszonych przez różne jednostki sektora finansów publicznych, a także m.in. spółki skarbu państwa. Krajowa Rada uzyskuje więc nowe kompetencje wykraczające daleko poza dotychczasowy obszar jej działania.

Sprawy związane z prasą są w ustawie obecne, ale w dwóch tematach szeroko dyskutowanych – cisza. Wydawcy już protestują, że nie ma ograniczeń dla prasy wydawanej przez samorządy. Nie ma też zapowiadanych mechanizmów wsparcia dla niezależnej prasy lokalnej i regionalnej.

Czy wszystkie te proponowane rozwiązania mają szansę stać się obowiązującym prawem? Sprawa jest wątpliwa i to niezależnie od możliwego (spodziewanego?) weta prezydenta Nawrockiego. Rozpoczęły się konsultacje społeczne, rząd ma się ustawą zająć w II lub III kwartale przyszłego roku (więc realnie dopiero jesienią). Potem Sejm – i rozpoczyna się rok wyborczy. Żaden polityk nie zdecyduje się na rozpoczynanie w takim momencie rewolucji kadrowej we władzach mediów publicznych. Spodziewać się więc można, że likwidatorzy – podlegający bezpośrednio ministrowi – długo pozostaną na swoich stanowiskach.

Juliusz Braun

wykładowca Uniwersytetu Civitas. Był m.in. posłem na Sejm (1989-1999), przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (1999–2003), prezesem zarządu Telewizji Polskiej (2011–2015) i członkiem Rady Mediów Narodowych (2016–2022)

Publicystyka
Roman Kuźniar: Strategia predatora, czyli jak USA zmieniają swoje podejście do wojny
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Nawrocki przegra z łańcuchem?
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nieoczekiwany sojusz prezydenta Nawrockiego i Konferencji Ambasadorów RP
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Jarosław Kaczyński chce przyszponcić z młodzieżą
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Publicystyka
Dani Dayan: Naszym celem jest zawsze ochrona prawdy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama