Wiadomo: kiedy w jednym miejscu zbiera się wielu przywódców i jeszcze więcej dziennikarzy, trzeba mówić o „przełomie” albo przynajmniej „postępie rozmów”. Inaczej rodzi się pytanie o cel podobnej inicjatywy.
Kolejny „przełom” w czasie rozmów w Berlinie czyli brak przełomu
Nie inaczej było po zakończeniu poniedziałkowego szczytu w Berlinie. Kanclerz Friedrich Merz zwracał więc uwagę na gwarancje bezpieczeństwa, jakich Ameryka byłaby gotowa udzielić Ukrainie. Donald Trump, który połączył się zdalnie z niemiecką stolicą, zapewnił, że jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko pokoju. Inni podkreślali znaczenie misji pokojowej, jaką byłaby gotowa wysłać Europa po zakończeniu wojny.
Czy, jak u progu akcesji do NATO i UE, główne siły polityczne w Polsce potrafią zjednoczyć wokół racji stanu? Czy też, jak tyle już razy w historii, zacietrzewienie i prywata pchną kraj ku katastrofie?
Od kiedy 20 stycznia Trump wrócił do Białego Domu, takich „przełomów” było jednak bez liku. Emmanuel Macron już blisko półtora roku temu wysunął ideę europejskiej misji rozjemczej. Amerykanie w trakcie minionego roku wielokrotnie sygnalizowali możliwość gwarantowania pokoju, ale nigdy nie podając konkretów. „Ostateczne terminy” na zawarcie porozumienia wyznaczane przez prezydenta USA pojawiały się i znikały.
Czytaj więcej
Europejscy przywódcy (w tym gronie był także premier Polski Donald Tusk) wydali oświadczenie po p...