„Rzeczpospolita”: Co właściwie wydarzyło się w Berlinie? Długie rozmowy pokojowe najpierw Ukrainy ze Stevem Witkoffem i Jaredem Kushnerem, potem z partnerami europejskimi, szumne zapowiedzi o pokazaniu Rosji jedności. Ale o jakimś konkretnym rezultacie trudno mówić.
Piotr Woyke, dyrektor Instytutu Wschodniej Flanki: Jeżeli oczekujemy wyraźnego zwrotu, to on się nie wydarzy bez choćby elementarnego udziału Rosjan. Jakkolwiek byśmy nie oceniali w naszej części Europy, to Rosji nie zależy na trwałym pokoju na Ukrainie. Co najwyżej na jakiejś formie taktycznego przestoju, który pozwoliłby jej uzupełnić zasoby, wpiąć się ponownie w pewne obszary globalnych procesów gospodarczych, a dzięki temu odtworzyć część potencjału sił zbrojnych. Moim zdaniem Rosjanie zostawiają sobie jeszcze jakiś czas na negocjacje, podczas których i tak bezwzględnie atakują i ukraińskie obiekty wojskowe, i infrastrukturę cywilną (w tym energetyczną czy ciepłowniczą), co wraz z zimą, zwiększa presję na stronę ukraińską.
Czytaj więcej
- Rosja gra na czas, a jednocześnie kontynuuje ataki na Ukrainę z nie zmniejszoną siłą. Chcemy os...
Dzisiejsze komunikaty Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy wyglądały tak jak codziennie. Porównywalna liczba ataków na froncie. Nawet po tych rozmowach i szumnych, optymistycznych deklaracjach.
Jeżeli jest jakiś powód do optymizmu po obu stronach, który faktycznie byłby widoczny po zakończeniu tego spotkania w Berlinie, to taki, że Amerykanie ustalili jednak pewną wersję bazową tego, czego Europejczycy oczekują po rozmowach z Rosją. Teraz Amerykanie wracają pewnie do stołu z Rosjanami. Problem polega jednak na tym, że Rosjanie umiejętnie grają, próbują przekonać, że aż tak bardzo nie zależy im na czasie. Po drugie przyjąłbym jednak założenie, że Rosjanom nie zależy na długotrwałym pokoju, a jedynie wspomnianej „przerwie”.