Reklama

Artur Bartkiewicz: O czym świadczy wpis Jacka Kurskiego uderzającego w Mateusza Morawieckiego?

W obozie PiS tak dużo okazywanych sobie publicznie serdeczności było ostatnio w 2011 roku, gdy rozchodziły się drogi Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego. Czy dziś obserwujemy proces, który będzie miał taki sam finał?

Publikacja: 16.12.2025 15:32

Mateusz Morawiecki i Jacek Kurski

Mateusz Morawiecki i Jacek Kurski

Foto: PAP

Szarża Jacka Kurskiego przeciwko Mateuszowi Morawieckiemu wskazuje na to, że sprawy zaszły już bardzo daleko. Kurski nie tyle bowiem krytykuje politycznie wybory Morawieckiego, co wręcz zarzuca mu polityczną zdradę i konszachty z Koalicją Obywatelską, od czego w świecie Prawa i Sprawiedliwości gorsze mogłoby być chyba tylko zaprzedanie duszy diabłu – a i to pod warunkiem, że nie wytargowało się przy tym wysokiej ceny. Między wierszami we wpisie Kurskiego można przeczytać, że premier Morawiecki ma to i owo na sumieniu i może liczyć na amnestię w zamian za rolę Konrada Wallenroda, który rozbije PiS od środka i stworzy PiS-bis, na czele którego stanie Morawiecki, już nie były premier Zjednoczonej Prawicy, ale były doradca Donalda Tuska. Innymi słowy: to już nie hasło „nie ma wrogów na prawicy”, tylko „walka klas zaostrza się wraz ze zbliżaniem się do IV RP”. 

Problemem Mateusza Morawieckiego jest to, że w PiS postrzegany jest jako polityk, z którym nie da się odzyskać władzy

Kurski – co potwierdzają doniesienia Wirtualnej Polski – nie zdecydował się oczywiście w akcie nagłego przypływu odwagi położyć się Rejtanem w progu drzwi, przez które Mateusz Morawiecki zamierza wyprowadzić pisowskich kolaborantów i rzucić się w ramiona Donalda Tuska. Nie, działał za zgodą Jarosława Kaczyńskiego, który zresztą miał ostatecznie zmienić zdanie, ale nie zdążył Kurskiego powiadomić (albo chce, by ten ostatni przekaz poszedł w eter – dzięki czemu zarazem wysyła Morawieckiemu ostrzeżenie, jak i wyciąga do niego rękę). A skoro Kaczyński pozwala wytoczyć najcięższe działa przeciwko swojemu byłemu premierowi, to znaczy, że to już nie jest niewinna sprzeczka w pisowskiej rodzinie, ale fundamentalna różnica zdań.

Czytaj więcej

Kaczyński został zapytany o spory w PiS. „To pytanie do pana Morawieckiego”

W 2011 r. problemem było to, że grupa polityków prawicy skupionych wokół Ziobry (w której zresztą był Kurski) nie wierzyła, że z Jarosławem Kaczyńskim na czele PiS jest w stanie jeszcze wygrywać. Okazało się to, delikatnie mówiąc, niezbyt trafną oceną politycznej rzeczywistości. Teraz problem jest odwrotny – spychany na margines partii Morawiecki wraz ze swoimi „harcerzami” uznawany jest za polityka, z którym nie da się wygrywać. Zwłaszcza w rzeczywistości, w której po prawej stronie urosły w siłę Konfederacja i Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna, a PiS, bez co najmniej jednej z nich, nie może nawet marzyć o większości. A tak się składa, że dla Konfederacji Morawiecki jest symbolem pompowania w gospodarkę pustego pieniądza w okresie epidemii covidu i ograniczania w tym czasie wolności Polaków, a także ostatecznie zbyt uległej polityki wobec UE. A dla Konfederacji Korony Polskiej – z tych samych powodów – jest zapewne kandydatem do pokazowego procesu za zdradę skończonego wyrokiem, w najlepszym przypadku oznaczającym spędzenie najbliższych dekad w kamieniołomach. 

Reklama
Reklama

Jeśli kurs PiS-owi wyznaczą Przemysław Czarnek i Patryk Jaki, to były premier Mateusz Morawiecki będzie mógł liczyć co najwyżej na miejsce w tylnych ławach w Sejmie i będzie musiał się cieszyć, że nie jest to miejsce na czyichś kolanach

Dlaczego Mateusz Morawiecki proponuje kurs ku centrum?

Morawiecki zdaje sobie z tego sprawę i dlatego proponuje PiS-owi inną drogę – bynajmniej nie dlatego, że dogadał się z Donaldem Tuskiem, ale dlatego, że jeśli kurs PiS-owi wyznaczą Przemysław Czarnek i Patryk Jaki, to były premier będzie mógł liczyć co najwyżej na miejsce w tylnych ławach w Sejmie i będzie musiał się cieszyć, że nie jest to miejsce na czyichś kolanach. Dlatego Morawiecki proponuje kurs alternatywny, bardziej ku centroprawicy, czyli próbę wyszarpania tych kilku wyborców PSL i Polski 2050, którzy jeszcze przy tych partiach zostali, a przede wszystkim walkę z KO o wyborcę centrowego spoza okopów wojny polsko-polskiej, który chciałby być dla odmiany dobrze rządzony, a nie wciągany w pasmo kolejnych, niekończących się rozliczeń drugiej strony.

Problemem Morawieckiego jest jednak to, że Kaczyński, któremu ziścił się koszmar, jakim było okrążenie PiS-u z prawej strony, boi się zapewne (być może nawet słusznie), że zrobi to jeszcze więcej miejsca dla Konfederacji. Więc w tym sporze prezes jest raczej „maślarzem”. I nie zmieni tego zapewne nawet jakiś rozejm, który być może Kaczyński z Morawieckim zawarł. Bo rozejm taki mógłby być trwały tylko wtedy, gdyby Morawiecki na jakiś, raczej dłuższy czas, wyrzekł się ambicji. A – obserwując jego ostatnią medialną aktywność – jest to jedna z ostatnich rzeczy, którą obecnie rozważa. 

Komentarze
Jędrzej Bielecki: „Przełom” ws. Ukrainy? Przełom jest, ale dotyczy Niemiec
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Spróbuj tylko, Polaku, leczyć się bez pieniędzy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki, Thomas Rose i Chanuka w pałacu
Komentarze
Hubert Salik: Reformy w czasach politycznego spektaklu
Komentarze
Michał Płociński: Wszystkie strachy Donalda Tuska
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama