Umieszczanie wprost w planie zagospodarowania przestrzennego przepisów o ochronie środowiska może wykluczyć budowę nawet bardzo potrzebnych lokalnej społeczności obiektów.
Przedsiębiorca z Mazur kupił, jak mu się wydawało, idealną działkę przy szosie wylotowej. Przed transakcją sprawdził plan zagospodarowania przestrzennego. W tym miejscu dopuszczano zabudowę mieszkaniową z nieuciążliwymi usługami. Zdecydował się na postawienie domu z warsztatem wymiany i naprawy opon. I dostał odmowę. Dlaczego?
Definicja nieuciążliwych usług w miejscowym planie, wyłączająca niektóre obiekty, powołuje się wprost na rozporządzenie o przedsięwzięciach mogących zawsze lub potencjalnie znacząco oddziaływać na środowisko. A w nim wymienia się warsztaty samochodowe (poza myjniami i stacjami kontroli pojazdów).
– Jeśli inwestor nie chce zrezygnować, musi wystąpić o zmianę planu – mówi Jacek Skorupski, planista przestrzenny, autor raportów środowiskowych. – To oznacza, nawet zakładając dobrą wolę gminy, co najmniej roczną zwłokę.
Podobną sytuację mieli inwestorzy w jednej z podwarszawskich miejscowości. Kupili działkę pod market. Rozporządzenie o przedsięwzięciach, które również było zapisane w miejscowym planie, wówczas nie obejmowało m.in. sklepów. I plan miasta się nie zmienił, ale rozporządzenie tak. Wpisano do niego nowe obiekty, w tym niektóre handlowe. Teraz przedsiębiorca nie postawi tam marketu. Ani nawet osiedla mieszkaniowego, bo i te trafiły na listę potencjalnie uciążliwych inwestycji.