Jak dodaje, wiele kredytów zaciągano w dobie niskich rat kredytów. – Po podwyżkach oprocentowania miesięczne obciążenie wzrosło jednak znacznie szybciej niż dochody. Ze względu na wysokie ceny mieszkań wielu Polaków było zmuszonych zadłużać się „pod korek”, dlatego podwyżki rat były dotkliwe – mówi Anna Zachara-Widła. – Wiele osób nie mogło podjąć innych decyzji, bo potrzebowało dachu nad głową. Konia z rzędem temu, kto mógł przewidzieć tak wiele perturbacji, które doprowadziły nas do dzisiejszej sytuacji. Na szczęście ostatnie obniżki stóp procentowych dadzą niektórym kredytobiorcom odrobinę oddechu – dodaje.
W tym roku było już pięć obniżek stóp, ostatnia w listopadzie – o 0,25 pkt proc. W sumie Rada Polityki Pieniężnej ścięła stopy procentowe do 4,25 proc.
Tykająca bomba
Jak przypomina cytowany przez portal ekspert kredytowy Piotr Ochnio, w 2022 r. ponad 90 proc. kredytów hipotecznych miało zmienne oprocentowanie. – To była tykająca bomba. Na początku 2021 r. stopy NBP były rekordowo niskie po pandemii. Sytuacja w Ukrainie uruchomiła jednak ich skokowy wzrost, w efekcie raty kredytu wzrosły nawet dwukrotnie – mówi serwisowi Piotr Ochnio. - Oczywiście, zdarzają się też inne sytuacje, jak utrata dobrze płatnej posady czy rozstanie z partnerem, wskutek czego do dyspozycji zostaje nam mniej dochodu i tym samym rata kredytu stanowi większą jego część, ale główni winowajcy to WIBOR i kredyty oparte na oprocentowaniu zmiennym – mówi ekspert.
Jak mówi Piotr Ochnio, rata kredytu hipotecznego nie powinna przekraczać 25-30 proc. domowego budżetu.
– Banki liczą tzw. wskaźnik DTI, czyli stosunek rat do dochodu netto gospodarstwa domowego. Zgodnie z rekomendacjami KNF rata nie powinna przekraczać 40 proc. dochodu netto u osób zarabiających poniżej średniej krajowej i 50 proc. u osób z wyższymi dochodami (w przypadku bardzo wysokich dochodów mogą to być jeszcze nieco wyższe proporcje) – mówi ekspert. – W praktyce oznacza to jednak, że przy dochodzie 8 tys. zł miesięcznie bank zaakceptuje ratę nawet rzędu 3,2 tys. – 4 tys. zł. Najważniejsze, aby nie sugerować się wyłącznie decyzją banku, bo to, że instytucja dopuści ratę na poziomie 40-50 proc. dochodu, nie znaczy, że to będzie dla nas komfortowe – podkreśla ekspert.