W trakcie tegorocznej powodzi ucierpiały także sądy, głównie te mniejsze, np. w Nysie. Wiele jednostek zabezpieczyło się odpowiednio wcześniej, pamiętając o skutkach powodzi z 1997 r. – Mieliśmy w tej kwestii mocne doświadczenia – mówi „Rzeczpospolitej” Wojciech Łukowski, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu. W 1997 r. część tamtejszych ksiąg wieczystych została zalana. Część akt była suszona, niektóre trzeba było odtwarzać. Dzisiaj jest o tyle prościej, że dokumenty sądowe na bazie systemów można najczęściej odtworzyć dzięki tym pochodzącym od stron – żąda się od nich odpisów (w szczególności jeśli są pełnomocnicy; to oni są w stanie dostarczyć dokumenty). A co z zeznaniami świadków? Protokoły z ich zeznań są zapisywane w systemie informatycznym, niemal każda rozprawa jest dziś protokołowana elektronicznie. – Ale komputery też mogą zostać zalane – wskazuje Wojciech Łukowski.
Jak sądy funkcjonują po powodzi
Jak w praktyce wygląda odtwarzanie akt? Pierwsza czynność to osuszanie.
– Akta będą czyszczone. Dziś jest na nich warstwa szlamu – mówi „Rz” sędzia Daniel Kliś, rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu. Jeśli osuszanie dokumentów nie pomoże, to trzeba przystąpić do ich odtworzenia. Odpowiednia procedura jest opisana w przepisach.
Marta Kożuchowska-Warywoda, szefowa Departamentu Kadr i Organizacji Sądów Powszechnych i Wojskowych w Ministerstwie Sprawiedliwości, uspokaja, że w większości przypadków, gdy woda dostała się do sądów, akta zamokły, ale nie będzie potrzeby ich odtwarzania.
Zadbanie o dokumentację to jednak tylko jedno z wyzwań wywołanych powodzią. Ważne jest też to, jak sądy teraz funkcjonują. – Pracujemy normalnie, na ile oczywiście się da – zapewniają prezesi.