Jankowski: mniejsza aktywność dowodowa sądu na rozprawie może powodować błędy

Mniejsza aktywność dowodowa sądu na rozprawie może się zamienić w plagę błędów i pomyłek wymiaru sprawiedliwości – ostrzega publicysta prawny Andrzej Jankowski.

Publikacja: 10.09.2014 03:00

Red

Wymiar sprawiedliwości nie jest od tego, żeby się podobać. Zarzuty pod adresem naszej Temidy osiągnęły jednak stan krytyczny. Sądy oskarżane są nie tylko o przewlekłość postępowań, o zaporowe opłaty sądowe i  pobłażliwe traktowanie groźnych przestępców. Zarzuty są o wiele poważniejsze. Naszym sędziom zarzuca się nierówne traktowanie obywateli, a nawet niesłuszne i bezpodstawne pozbawianie wolności ludzi Bogu ducha winnych.

Wojna trzynastoletnia człowieka niewinnego

Przed kilkoma dniami przysłuchiwałem się z uwagą rozmowie, którą dziennikarz telewizyjny prowadził z byłym głównym konserwatorem zabytków. Ten w średnim wieku mężczyzna, zanim został oczyszczony z zarzutów i podejrzeń o korupcję, przesiedział rok w więzieniu. Był bezsilny wobec kretyńskiej maszynerii, która go uwięziła. Pewnie, że cierpiał, ale był na tyle silny, że jakoś dawał sobie radę z demonami więziennej celi. Kiedy wyszedł na wolność, przez kolejne 13 lat dochodził przed sądami oczyszczenia z hańbiących zarzutów. Jak mogło dojść do tak tragicznej pomyłki? – dopytywał dziennikarz. Zawodny jest system – przekonywał konserwator zabytków i przez pryzmat swych upokarzających doświadczeń wskazywał na nieprzestrzeganie w procesie karnym zasady, że jeden świadek to żaden świadek. Mężczyzna chce dochodzić od Skarbu Państwa odszkodowania za straty materialne i krzywdy moralne.

Z odszkodowania nie zrezygnuje też zapewne mężczyzna, który niedawno stał się bohaterem lakonicznego komunikatu prokuratury: skazany za zabójstwo może być niewinny. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna ów przesiedział przez pomyłkę w zakładzie karnym 15 lat.

Według informacji zebranych przez Forum Obywatelskiego Rozwoju sądy skazują w Polsce bezpodstawnie każdego roku 300–400 osób. Osób niesłusznie zatrzymanych i tymczasowo aresztowanych jest jeszcze więcej.

Mniej sądu w sądzie

Bez wątpienia każde skazanie niewinnego człowieka jest porażką wymiaru sprawiedliwości. Porażką sędziego, prokuratora, adwokata. Dlatego przepisy procedury karnej są tak doprecyzowane i taka jest ich filozofia, by w ferworze procesowych zmagań ograniczyć do minimum możliwość skrzywdzenia przed sądem porządnych, niewinnych ludzi. Czy kryteria te spełnia również duża nowelizacji k.p.k., która ma wejść w życie 1 lipca przyszłego roku? Wprowadzone do procedury karnej zmiany pogłębiają zasadę kontradyktoryjności w procesie karnym. Niestety, osłabiają   także presję dociekania za wszelką cenę prawdy. Przede wszystkim nie wymuszają tej presji na sądzie. Odpowiedzialność za wynik procesu nowe przepisy przesuwają z sądu na oskarżyciela i obrońcę, którzy będą toczyć przed sądem – bezstronnym arbitrem – pojedynek na argumenty. Teraz na rozprawie sędzia już nie będzie musiał zawracać sobie głowy dowodami.

Przestanie być instytucją uzupełniającą braki w akcie oskarżenie. Nie będzie też mobilizował na każdej rozprawie obrońcy i nie przyjdzie już adwokatowi z pomocą w obronie interesu oskarżonego. Sądy będą wydawać wyroki na podstawie tych dowodów, które złożą przed nim prokurator i adwokat. Zgodnie z nowym brzmieniem art. 167 § 1 k.p.k. sędzia będzie mógł wtrącić swoje trzy grosze w postępowaniu dowodowym jedynie „w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami". Nie ulega wątpliwości, że mając taki przepis w garści, sędziowie przestaną się angażować na rozprawie w postępowanie dowodowe w takim stopniu, w jakim robili to dotychczas. Powiem więcej, nie będzie wolno im już tego robić. Nawet jeśli sędziego ruszy sumienie i zobaczy, że oskarżony, wbrew przeprowadzonym dowodom, nie popełnił wszystkich zarzucanych mu w akcie oskarżenia czynów, to już mu nie pomoże.

Przywiązanie do procesowej wygody

Zarówno prokurator, jak i adwokat będą musieli teraz liczyć w procesie karnym tylko na siebie. Czy wyjdzie to sprawiedliwości na zdrowie? W mojej ocenie taka zmniejszona aktywność dowodowa sądu odbije się niekorzystnie na wymierzaniu sprawiedliwości, przynajmniej w początkowym okresie.

Istnieje realne zagrożenie, że liczba sądowych pomyłek i karygodnych błędów w naszych sądach wzrośnie. Wieloletnie przyzwyczajenia prokuratorów i adwokatów do procesowej wygody są tak silne, że nie będzie wcale łatwo przestawić im się od razu na tory aktywności kontradyktoryjnej.

Jakie może być zaangażowanie prokuratora na rozprawie sądowej, jeżeli wie, że najprawdopodobniej nigdy więcej nie pojawi się już przy okazji tej sprawy w charakterze oskarżyciela publicznego? Trzeba być doprawdy aniołem, żeby wypruwać sobie żyły w sprawie, którą widzi się po raz pierwszy i pewnie ostatni. Ale nawet anielskość nie wyzwoli w prokuratorze należytej aktywności, jeżeli będzie znał sprawę jedynie z akt podręcznych i zdawkowych notatek kolegów, robionych odręcznie na obwolucie akt. Innymi słowy, jeżeli nie prowadził sprawy od początku, nie stawiał zarzutów, nie przesłuchiwał oskarżonego, nie sporządzał aktu oskarżenia. Taki prokurator nigdy nie będzie dostatecznie zaangażowany w sprawę, w której przypadnie mu oskarżać przed sądem.

Z badań aktowych przeprowadzonych przez prof. Katarzynę Dudkę z UMCS w Lublinie wynika, że mamy w sądach takich spraw 80 proc. Jest to wskaźnik niepokojący. Pokazuje czarno na białym, że na rozprawach oskarżają w zdecydowanej większości prokuratorzy, którzy nie prowadzili w sprawie postępowania przygotowawczego ani go nie nadzorowali. Konsekwencje tej wadliwej praktyki widać na sali sądowej. Jak podaje prof. Dudka, liczba pytań zadawanych w sądzie przez prokuratora przesłuchiwanym świadkom jest dziesięciokrotnie niższa od liczby pytań zadawanych przez sąd (liczba pytań obrońców jest średnio pięciokrotnie niższa). Podobnie rzecz wygląda w przypadku przesłuchania oskarżonego czy biegłego.

Ameryka w polskim sądzie

Ale kontradyktoryjność spędza sen z powiek również adwokatom. Ich sytuacja procesowa stanie się podobna do tej ze starego dowcipu o równości broni: „Oto moja szabla, a twój kij i teraz się ze mną bij, przyjacielu mój". Ustawodawca wprawdzie wzmacnia zasadę kontradyktoryjności na rozprawie, zapewniając stronom równowagę broni. Niestety pierwszą – niezmiernie istotną dla oskarżonego – fazę pojedynku: postępowanie przygotowawcze, pozostawia w zasadzie bez zmian. A to tutaj prokuratorzy wypracowują sobie przewagę procesową nad oskarżonym i jego obrońcą. Z dziada pradziada śledczy są niepodzielnymi gospodarzami postępowania przygotowawczego. To oni decydują o dopuszczeniu wniosków składanych przez procesowych przeciwników. Adwokat, tak jak dotychczas, na uzbrojonego w szablę prokuratora będzie szarżował w śledztwie z kijem.

Aż strach pomyśleć, jak łatwo w takiej sytuacji można uzależnić końcowe rozstrzygnięcie sprawy od zasobności portfela oskarżonego. Od jego możliwości wynajęcia najdroższych adwokatów, najlepszych biegłych i ekspertów.

W głośnej sprawie O.J. Simpsona, oskarżonego o podwójne zabójstwo, trójka znanych amerykańskich adwokatów wyciągnęła z więzienia sławnego sportowca, choć nikt nie wierzył w jego niewinność. Nawet próbki DNA pobrane z miejsca zbrodni świadczyły przeciwko niemu. Ale na rozprawie obrońcy wykazali, że policjant, który pobrał próbki krwi z miejsca zbrodni, woził je przez kilka godzin w nagrzanym samochodzie. Wystarczyło to, by ten koronny dowód nie znalazł uznania w oczach sądu. Jest to przykład charakterystyczny dla kontradyktoryjnego wymiaru sprawiedliwości. Ameryka w polskich sądach to nie tylko amerykańska sprawność i szybkość postępowania, to nie tylko przykuwające uwagę sale sądowe, które wszyscy znamy z amerykańskich thrillerów prawniczych. Ameryka w polskich sądach to także niebezpieczeństwo jeszcze większej liczby pomyłek i błędów sądowych, jeszcze większej możliwości utrącania grubych spraw. Takich jak ta z O.J. Simpsonem w tle i takich jak przypadek przyrodnich braci z Karoliny Północnej, skazanych w 1984 roku na karę śmierci za gwałt i zamordowanie 11-letniej dziewczynki. Teraz, po 30 latach, testy DNA wykazały, że skazani nie mieli nic wspólnego z tą zbrodnią.

Wymiar sprawiedliwości nie jest od tego, żeby się podobać. Zarzuty pod adresem naszej Temidy osiągnęły jednak stan krytyczny. Sądy oskarżane są nie tylko o przewlekłość postępowań, o zaporowe opłaty sądowe i  pobłażliwe traktowanie groźnych przestępców. Zarzuty są o wiele poważniejsze. Naszym sędziom zarzuca się nierówne traktowanie obywateli, a nawet niesłuszne i bezpodstawne pozbawianie wolności ludzi Bogu ducha winnych.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Sądy i trybunały
Ważna opinia z TSUE ws. neosędziów. Nie spodoba się wielu polskim prawnikom
Sądy i trybunały
Będzie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym. Ujawniamy plany reformy
Matura i egzamin ósmoklasisty
Matura i egzamin ósmoklasisty 2025 z "Rzeczpospolitą" i WSiP
ZUS
Kolejny pomysł zespołu Brzoski: ZUS rozliczy składki za przedsiębiorców
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Prawo w Polsce
Od 1 maja rusza nowy program bezpłatnych badań. Jak z niego skorzystać?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne