Wieś Bramki na Mazowszu, gmina Błonie – tam w prywatnym domu, niepozornym, w stylu PRL-owskiej „kostki”, swoją siedzibę ma Freedom-24, szumnie reklamująca się hasłem „Chronimy prawa człowieka”. Zrobiło się o niej głośno, kiedy miesiąc temu domagała się zwolnienia z aresztu Sebastiana M., z trudem sprowadzonego ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, dokąd uciekł po spowodowaniu wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina z dzieckiem. Freedom-24 od kilku lat pojawia się w sądach, by bronić kontrowersyjnych podejrzanych o najpoważniejsze przestępstwa, jak morderstwa, oszustwa inwestorów na miliony złotych itp. Broniła też najgroźniejszej siatki kiboli w Polsce. „Rzeczpospolita” prześwietliła jej działalność.
Freedom-24 miała kłopoty z rejestracją fundacji w sądzie. Brak środków na opłatę
Prezesem fundacji jest 56-letnia Grażyna Boniecka. Co o niej wiadomo? W internecie nie ma o Bonieckiej żadnych wzmianek. Organizacja nie składa sprawozdań z działalności, nawet finansowych, choć jest to jej obowiązek. Nie wiadomo więc, jak i od kogo pozyskuje środki na działalność. „Rzeczpospolita” wystąpiła o akta KRS fundacji w warszawskim sądzie. Nasze ustalenia są zaskakujące.
Zanim w kwietniu 2018 r. warszawski sąd wpisał fundację Freedom-24 do Krajowego Rejestru Sądowego, miesiącami trwały starania jej założycielki o rejestrację poprzedniczki – fundacji o nazwie „Freedom” (bez członu „24”). Wniosek o wpis do KRS wpłynął do warszawskiego sądu rejestrowego w czerwcu 2017 r. Jako cel działania podano: „pomoc penitencjarna, prawna, psychologiczna, społeczna, kulturalna i resocjalizacyjna, pomoc osobom pokrzywdzonym, zapobieganie przestępczości i readaptacji społecznej”. Ponadto: „wzmacnianie praworządnego działania organów – służby więziennej”.
Za wnioskiem o rejestrację poszedł też inny: o zwolnienie z kosztów sądowych w postępowaniu rejestracyjnym, choć opłata wynosiła zaledwie 250 zł.