Raman Pratasiewicz stał na czele kanału Nexta w Telegramie, który w 2020 roku był jednym z głównych mediów opozycyjnych i katalizatorem protestów na Białorusi. Wraz z grupą Białorusinów z redakcji w Warszawie informował rodaków i świat o masowych demonstracjach, które ogarnęły wówczas wiele miast kraju. Opowiadali o tym, jak reżim Łukaszenki blokował internet, torturował protestujących w przepełnionych więzieniach, prześladował niezależnych dziennikarzy, pacyfikował znajdujące się w kraju redakcje wolnych mediów.
Czytaj więcej
Białorusini po raz kolejny wyszli na ulice stolicy. Od ponad trzech miesięcy domagają się odejści...
Służby Łukaszenki oskarżyły pracowników Nexty o ekstremizm i terroryzm, reżimowe sądy wydały zaoczne wieloletnie wyroki i rozesłały listy gończe. By dopaść wówczas 26-letniego Pratasiewicza, dyktator w maju 2021 roku nie zawahał się uziemić pasażerskiego samolotu linii lotniczych Ryanair, którym opozycjonista podróżował z Aten do Wilna (tam obecnie mieści się główne centrum opozycji białoruskiej). Od tamtej pory nad Białorusią nie latają samoloty zachodnich linii lotniczych i nie lądują w Mińsku. Nie do poznania zmieniło się też życie Pratasiewicza.
Raman Pratasiewicz. Jak potoczył się los opozycjonisty z uziemionego samolotu?
Reżim nie pozostawił mu pola do manewru. Mógł zostać skazany na wiele lat łagrów i dołączyć do ponad tysiąca innych więźniów politycznych. Obrał inną drogę. Wystąpił we wszystkich najważniejszych programach propagandowych stacji telewizyjnych, wyrzekł się swoich kolegów po fachu, oczerniał przebywających na uchodźstwie liderów opozycji. W zamian został ułaskawiony przez Łukaszenkę (najpierw skazano go na 8 lat więzienia).
Czytaj więcej
Wydawać by się mogło, że stłumione protesty w 2020 roku i wojna Putina z Ukrainą przesądziły już...