Reklama

Sebastian M. nie przejął się ofiarami. Ujawniamy bulwersujące szczegóły aktu oskarżenia

Sebastian M. nie zadzwonił po policję, nie próbował pomóc ofiarom, a jedyny telefon jaki wykonał, był do ojca. Po wypadku na A1 zachowywał się, jakby wjechał „w kosz na śmieci” – twierdzą śledczy w akcie oskarżenia, do którego dotarła „Rzeczpospolita”.

Publikacja: 24.07.2025 04:30

Funkcjonariusze policji opuszczają samolot po wylądowaniu na lotnisku Okęcie w Warszawie. Na pokładz

Funkcjonariusze policji opuszczają samolot po wylądowaniu na lotnisku Okęcie w Warszawie. Na pokładzie znajdował się Sebastian M., podejrzany o spowodowanie wypadku na autostradzie A1

Foto: PAP/Paweł Supernak

Kia nie zajechała drogi Sebastianowi M., jak ten twierdził po wypadku. Powodem śmiertelnego w skutkach zderzenia była utrata przez niego panowania nad BMW, na łuku drogi – ustalili śledczy z biegłymi od rekonstrukcji wypadków.

BMW kierowane przez Sebastiana M. pędzącego lewym pasem z prędkością między 315 km/h a 329 km/h zniosła siła odśrodkowa na pas środkowy, którym podróżowała rodzina z Myszkowa. Sekundę przed uderzeniem M. zaciągnął hamulec ręczny. Biegli ustalili nie tylko ostatnie sekundy przed wypadkiem, ale odtworzyli również półgodzinny rajd Sebastiana M. po autostradzie A1. „Rzeczpospolita”, za zgodą sądu w Piotrkowie Trybunalskim zapoznała się z aktem oskarżenia przeciwko Sebastianowi M. w sprawie bulwersującej tragedii.

Sebastian M. po wypadku na A1 nie przejmuje się losem ofiar. I wykasowuje całość pamięci swojego telefonu, który zwrócili mu policjanci

16 września 2023 r. w płomieniach zginęła trzyosobowa rodzina z dzieckiem, która wracała z wakacji nad morzem. Wyłącznym sprawcą – według prokuratury – jest Sebastian M. Udało się mu postawić zarzuty dopiero półtora roku po zdarzeniu, kiedy został ekstradowany ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, dokąd uciekł po wypadku. Obecnie przebywa w areszcie. Niebawem rozpocznie się w Piotrkowie Trybunalskim jego proces.

Po wyjściu z wraku (…) podejrzany ubrał się w kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń, koncentrując się głównie na wykonywaniu połączeń telefonicznych do swojego ojca

prokurator Aleksander Duda z Prokuratury Okręgowej w Katowicach

„Los pokrzywdzonych podróżujących samochodem Kia był podejrzanemu obojętny. Mimo że widział płonący samochód, nie ruszył się z miejsca, w którym na autostradzie zatrzymał się jego pojazd. W żaden sposób nie starał się pomóc ludziom usiłującym wydostać pasażerów samochodu (…). Po wyjściu z wraku (…) podejrzany ubrał się w kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń, koncentrując się głównie na wykonywaniu połączeń telefonicznych do swojego ojca (…). Świadek G. B. odnotował, że podejrzany zachowywał się tak, jakby »wjechał w kosz na śmieci«. Zdziwienie świadka wzbudziło, że podejrzany oburzał się, że policjanci zatrzymali mu prawo jazdy” –  napisał w akcie oskarżenia prok. Aleksander Duda, rzecznik katowickiej Prokuratury Okręgowej, do której finalnie trafiło to śledztwo.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Po ekstradycji z ZEA. Sebastian M. nie czuje się winny wypadku na autostradzie A1

Sebastian M. wydał na żądanie funkcjonariuszy swój telefon komórkowy, jednak już nad ranem 17 września 2023 r., a więc kilka godzin po wypadku, „przywrócił go zdalnie do ustawień fabrycznych, uniemożliwiając zabezpieczenie zapisanych w nim danych”. To istotna kwestia, zważywszy na ujawnioną przez „Rzeczpospolitą” podwójną notatkę policyjną po zdarzeniu – w jednej jako sprawcę wskazywano M., w drugiej kierowcę kii.

Co powiedziały biegłym czarne skrzynki w obu pojazdach? Niezbite dowody winy Sebastiana M.

Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwolił na jednoznaczne ustalenie, że wersja lansowana przez Sebastiana M., jakoby to kierowca kii zajechał mu drogę, jest nieprawdziwa. Jadąc BMW, M. „rażąco naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, poruszając się z prędkością od 315 do 329 km/h na drodze, na której dopuszczalna prędkość wynosiła 140 km/h”. Według prokuratury „gdyby podejrzany prowadził swój samochód z prędkością dostosowaną do pory nocnej, natężenia ruchu, ukształtowania drogi oraz administracyjnego ograniczenia dozwolonej prędkości, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, do wypadku by nie doszło”, a „zachowanie Sebastiana M. stanowiło wyraz skrajnego braku poczucia odpowiedzialności za bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego. Poruszając się z irracjonalną wręcz prędkością, podejrzany doprowadził do sytuacji, w której nie był w stanie uniknąć wypadku”. 

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Elektroniczne ślady wypadku drogowego pochodzące z kii potwierdzają, że w czasie pięciu sekund poprzedzających uderzenie przez BMW w lewy tylny narożnik samochodu, kierujący nim Patryk B. „utrzymywał stałą prędkość na poziomie 133–135 km/h, nie hamował, a kąt skrętu utrzymywał przez cały czas rejestracji jak do jazdy na wprost”.

Biegli odtworzyli całą brawurową jazdę Sebastiana M. po A1

Zupełnie inaczej przedstawiają się natomiast dane zarejestrowane w BMW na kluczowe pięć sekund poprzedzających zderzenie. Dowodzą, że M. utracił panowanie nad samochodem i doprowadził do zderzenia z poprawnie poruszającą się środkowym pasem kią. 

Reklama
Reklama

Z aktu oskarżenia wynika, że na cztery sekundy przed zderzeniem BMW utrzymywało prostoliniowy tor ruchu (do dwóch stopni skrętu kierownicy w lewo), co było zgodne z profilem drogi, która przebiegała lekkim łukiem w lewo. W tym czasie Sebastian M. naciskał pedał gazu w maksymalnym zakresie. „Na 1 sekundę przed zderzeniem aktywował się system (…), a M. pogłębił kąt skrętu kierownicą w lewo do 22 stopni, zwalniając jednocześnie pedał gazu. Na 0,5 sekundy przed zderzeniem aktywował się układ korygujący tor jazdy, Sebastian M. użył pedału hamulca, a skręt kierownicy w lewo był jeszcze wyraźniejszy i wyniósł 44 stopnie” – czytamy w oskarżeniu. Sebastian M. cały czas obracał kierownicą w lewo aż do chwili zderzenia (kąt skrętu osiągnął wtedy aż 86 stopni). Skrajnie wysoka i niebezpieczna prędkość spowodowała, że pojazd w efekcie siły odśrodkowej z lewego pasa wjechał na środkowy i uderzył w kię. Zmianę pasa ruchu przez BMW „w pełni potwierdzają także pozostawione przez ten samochód na jezdni ślady hamowania i znoszenia, które rozpoczynały się na lewym pasie ruchu i przechodziły na pas środkowy”.

Wypadki na drogach w Polsce

Wypadki na drogach w Polsce

Foto: PAP

Dane z wideorejestratorów, kamer autostradowych, a także uzyskane techniką fotogrametrii wysokorozdzielcze modele 3D oraz dane logowania telefonu komórkowego Sebastiana M. pozwoliły prokuraturze i biegłym ustalić, że BMW jechało autostradą A1 przez 30 minut, cały czas poruszając się lewym pasem „z nadmierną i niebezpieczną prędkością”. Sebastian M. na przejażdżkę wziął dwóch znajomych (siedzący z tyłu nie zapiął pasów, w efekcie czego doznał złamań).

„O godzinie 19:54:23, a więc na kilkadziesiąt sekund przed wypadkiem, pełna sylwetka samochodu BMW odnotowana została przez kamerę autostradową. BMW poruszało się lewym pasem zachodniej jezdni autostrady (…). Średnia prędkość chwilowa pojazdu (…) na zarejestrowanym odcinku wynosiła 309,6 km/h (+/- 1,5 km/h)” – pisze prokuratura.

Dźwięk wydawany przez samochód BMW jeden ze świadków prokuratury przyrównał do „lecącego nisko samolotu”. Z relacji innego świadka wynika, że już na etapie poprzedzającym wypadek miała miejsce sytuacja, w której M. miał problemy z opanowaniem pojazdu.

Czytaj więcej

Sebastian M., kibole i fundacja. Prześwietlamy tajemniczą organizację
Reklama
Reklama

Prokuratura odtworzyła również ostatnie minuty jazdy kii. M.in. kamery autostradowe pokazały, że poruszała się ona cały czas dozwoloną prędkością prawym lub środkowym pasem. Aż do śmiertelnego uderzenia przez BMW.

Podrasowany samochód o wyścigowych osiągach, z nielegalnym antyradarem. Sebastian M. lubił zbyt szybką jazdę

Zdaniem prokuratury Sebastian M. przejawiał skłonności do szybkiej jazdy samochodem także w przeszłości. Za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym 19 października 2021 r. zatrzymano mu prawo jazdy i ukarano grzywną w wysokości 500 zł. BMW posiadało nielegalny antyradar, który „wykrywał i zakłócał pracę laserowych mierników prędkości stosowanych przez odpowiednie służby podczas kontroli prędkości na drogach”, co „miało mu zapewnić bezkarność”. M. zlecił także usunięcie w swoim samochodzie fabrycznego limitu prędkości oraz zwiększenie mocy silnika. Śledztwo wykazało, że BMW było samochodem w leasingu na firmę ojca Sebastiana M., znanego biznesmena z Łodzi. Kiedy autoryzowany serwis samochodowy usunął wgrane modyfikacje modułu silnika, M. ponownie przeprowadził modyfikację osiągów silnika (w październiku 2022 r.). Zdaniem prokuratury ona również „bezpośrednio przyczyniły się do spowodowania przez niego wypadku (...), umożliwiając mu rozwinięcie prędkości przekraczającej 300 km/h”.

„Sebastian M. zrozumiał przedstawiony mu zarzut i nie przyznał się do jego popełnienia – wskazuje prokurator. W zakresie odnoszącym się do zdarzenia z 16 września 2023 r. podejrzany wyjaśnił jedynie tyle, że prowadząc pojazd, (...) cały czas poruszał się lewym pasem i nie zjechał z lewego pasa na prawy. O zdarzeniu powiadomił służby oraz udzielił pomocy swojemu pasażerowi – A. N. Gdy wysiadł z samochodu zobaczył słup ognia na wysokości wiaduktu. Były tam już osoby, które udzielały pomocy. Wskazał, że »przez kilka godzin współpracował z policją oddając wszelkie wyjaśnienia, testy na zawartość alkoholu i narkotyków«. Więcej z tego dnia nie pamiętał”.

Czytaj więcej

Wypadek na A1. Rodzina Sebastiana M. żąda olbrzymich pieniędzy za skutki hejtu

W złożonych wyjaśnieniach M. nie odniósł się w żaden sposób do prędkości, z jaką poruszał się po autostradzie (w szczególności – tuż przed wypadkiem), ani do sposobu prowadzenia pojazdu na etapie poprzedzającym wypadek – wynika z aktu oskarżenia.

Reklama
Reklama

„Wyjaśnienia S. M. są wiarygodne jedynie w zakresie, w jakim potwierdzają one, iż w dniu 16 września 2023 r. kierował on samochodem (…), pomógł wyjść z samochodu A. N. oraz pozostał na miejscu wypadku. W pozostałej części stanowią one zbudowaną na potrzeby postępowania karnego linię obrony, sprzeczną ze zgromadzonym materiałem dowodowym, w szczególności z zeznaniami świadków oraz uzyskanymi w toku śledztwa ekspertyzami biegłych” – piszą śledczy.

Kia nie zajechała drogi Sebastianowi M., jak ten twierdził po wypadku. Powodem śmiertelnego w skutkach zderzenia była utrata przez niego panowania nad BMW, na łuku drogi – ustalili śledczy z biegłymi od rekonstrukcji wypadków.

BMW kierowane przez Sebastiana M. pędzącego lewym pasem z prędkością między 315 km/h a 329 km/h zniosła siła odśrodkowa na pas środkowy, którym podróżowała rodzina z Myszkowa. Sekundę przed uderzeniem M. zaciągnął hamulec ręczny. Biegli ustalili nie tylko ostatnie sekundy przed wypadkiem, ale odtworzyli również półgodzinny rajd Sebastiana M. po autostradzie A1. „Rzeczpospolita”, za zgodą sądu w Piotrkowie Trybunalskim zapoznała się z aktem oskarżenia przeciwko Sebastianowi M. w sprawie bulwersującej tragedii.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Przestępczość
Tomasz Siemoniak podaje dane o przestępstwach imigrantów. „Gdzie był wtedy PiS?”
Przestępczość
Syryjczyk odbity z rąk porywaczy. Żądali kilkaset tysięcy euro okupu
Przestępczość
Polscy gangsterzy wynajmowani do napaści na rosyjskich opozycjonistów
Przestępczość
Gwałt na mistrzostwach tenisa juniorów? Kto odpowiadał za bezpieczeństwo dzieci
Przestępczość
Policja odda dokumenty w sprawie „Wampira z Zagłębia”? Proces był zmanipulowany?
Reklama
Reklama