Jak przecięły się jego drogi z Viktarem P.? Według naszych źródeł, zaważyła pewna „słabość” Anatolija B. – do odwiedzania kasyn. To tam obaj mieli nawiązać bliższą znajomość. Viktar P. – zdaniem śledczych – miał wyszukiwać wykonawców ataków i być pośrednikiem między nimi a Anatolijem B.
Według prokuratury – to Anatolij B. miał zlecić serię napaści na rosyjskich opozycjonistów, inspirowany przez rosyjskiego miliardera Leonida Niewzlina, byłego wiceprezesa Jukosu, mieszkającego od lat w Izraelu, także zaangażowanego w działalność opozycji demokratycznej. Taką wersję najpierw ogłosili współpracownicy Nawalnego z FBK, ogłaszając we wrześniu 2024 wyniki własnego dochodzenia.
Przyjęto, że Anatolij B. miał być w stałym kontakcie z Niewzlinem, kiedy zorganizowano napaści na Wołkowa w Wilnie, Żdanowa w Genewie i żonę Mironowa w Argentynie.
Po co miliarder miałby to zrobić? Podobno żeby ukrócić ataki personalne na niego ze strony osób ze środowiska Nawalnego.
Za tą wersją obstaje polska prokuratura, a dowodem na udział Anatolija B. mają być zeznania znajomego „z kasyna” – Viktara P. oraz esemesy, jakie B. miał wymieniać z Niewzlinem w czasie trwania ataków. Fragmenty ich korespondencji opublikowała FBK, a jak pisała „Rz” – co zaskakujące – takie same informacje pojawiły się w stacji Russia Today – tubie propagandowej Kremla.
Sam Niewzlin, jak pisaliśmy, na Telegramie zaprzeczył, by miał cokolwiek wspólnego z „zamachami na ludzi”, a opublikowane treści określił jako „zmontowane w Moskwie «wrzutki»”.
Tajemnicze esemesy – tyle, że dostarczył je człowiek powiązany z rosyjską FSB
Problem w tym, że źródło, z jakiego fundacja pozyskała screeny SMS-ów, które mieli (m.in. na Signalu) wymieniać Anatolij B. z miliarderem Niewzlinem, jest mocno wątpliwe. Jak pisała „Rz”, relacjonując ustalenia FBK, dostarczył je fundacji niejaki Andriej Matus, nazwany przez współpracowników Nawalnego „załatwiaczem” związanym z rosyjskim FSB (Federalną Służbą Bezpieczeństwa) i światem kryminalnym. Matus miał też puścić im nagrania wideo z ataków na Żdanowa i żonę Mironowa.
Jak je zdobył? Miał odzyskiwać telefony napastników po atakach i tak przejąć telefon Anatolija B. i ściągnąć esemesy rzekomo pomiędzy nim a Niewzlinem. By przekazać je fundacji Nawalnego, jak i rosyjskim służbom.
Czy w aktach polskiego śledztwa są screeny tych SMS-ów? Możliwe, bo były publikowane przez różne rosyjskie portale. Oryginalnych nośników, niezbędnych do oceny, czy treści są autentyczne – według naszej wiedzy – śledczy nie posiadają.
Pan Anatolij otrzymał w Rzeczpospolitej Polskiej azyl polityczny we wrześniu 2024 roku. Decyzja o przyznaniu mu azylu została z pewnością poprzedzona rzetelnym sprawdzeniem jego osoby przez kompetentne organy państwa. W związku z tym, nie sposób zgodzić się z hipotezą, aby pan Anatolij miał działać na szkodę środowiska opozycjonistów antyputinowskich. Sam bowiem do niego się zalicza
adwokat Bogumił Zygmont, obrońca Anatolija B.
Rosjanin, azylant Anatolij B. od września ubiegłego roku, kiedy zatrzymało go ABW, siedzi w polskim areszcie – jako jedyny, wszyscy inni podejrzani – „siłowi” wykonawcy zleceń, jak i Białorusin Viktar P. są na razie na wolności. – Część z podejrzanych przyznała się i złożyła wyjaśnienia, co pozwoliło ustalić kolejne zdarzenia, sposoby komunikacji i przekazywane w gotówce wynagrodzenie – wskazuje prok. Katarzyna Calów-Jaszewska.
Anatolij B. ma zarzuty podżegania do ataków na rosyjskich opozycjonistów z pobudek natury politycznej – za co grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Jakiś czas temu sąd zamienił mu areszt na 200 tys. zł poręczenia, ale kwota nie została uzbierana. Zatrzymane podczas przeszukania rzeczy, zwrócono mu.
Anatolij B. nie przyznaje się do zarzutu. – Pan Anatolij otrzymał w Rzeczpospolitej Polskiej azyl polityczny we wrześniu 2024 roku. Decyzja o przyznaniu mu azylu została z pewnością poprzedzona rzetelnym sprawdzeniem jego osoby przez kompetentne organy państwa. W związku z tym, nie sposób zgodzić się z hipotezą, aby pan Anatolij miał działać na szkodę środowiska opozycjonistów antyputinowskich. Sam bowiem do niego się zalicza – wskazuje nam mec. Bogumił Zygmont, obrońca B. – Postawione mojemu klientowi zarzuty nie uwzględniały jego działalności opozycyjnej, bo prokurator, formułując te zarzuty, nie miał o niej wiedzy. Dlatego zarzuty te nie mają uzasadnienia faktycznego ani prawnego – podkreśla prawnik.
Prowokacja Rosji nastawiona na rozbicie i skompromitowanie rosyjskiej opozycji?
– To rosyjska prowokacja nastawiona na skłócenie opozycji antyputinowskiej do tego stopnia, by jej różne grupy nie mogły na siebie patrzeć. Żeby nawet po obaleniu Putina, nie można było stworzyć jednego wspólnego frontu – uważa znawca tematyki wschodniej.
I tłumaczy, że opozycja polityczna w Rosji jest podzielona na dwa ośrodki – ośrodek Chodorkowski – Niewzlin, oraz ośrodek skupiony wokół nieżyjącego już Nawalnego. Te mają ze sobą porachunki, podgryzają się. Stąd hipoteza, że mieszkający w Izraelu Niewzlin miał być zainteresowany ukróceniem ataków personalnych na niego ze strony środowiska Nawalnego.
Czy to hipoteza prawdziwa? Zdaniem naszych rozmówców pewny jest tylko „poziom zero” – fizycznych wykonawców napaści. Robili to dla pieniędzy, żaden nie zna Anatolija B. – domniemanego zleceniodawcy, który miał finansować napaści z pieniędzy miliardera.
Jeden z naszych ekspertów wylicza, co w tej sprawie nie pasuje.
Anatolij B., zanim w Polsce przyznano mu azyl polityczny, został – bo to standard – prześwietlony przez służby. Pozytywnie wniosek ocenił szef MSWiA. Z kolei Minister Spraw Zagranicznych po rozpatrzeniu wniosku Szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców, udzielając mu zgody na ochronę międzynarodową napisał w postanowieniu: „odstąpiono od uzasadnienia, ponieważ postanowienie uwzględnia w całości żądanie strony”.
Anatolij B. miał atuty: kontakty z działaczami opozycji antyputinowskiej , w tym z FBK (miał ją nawet finansować), listy rekomendacyjne od organizacji politycznych i społecznych, angażował się w pomoc na rzecz uchodźców ukraińskich, był skazany przez reżim Putina. Zlecenie ataków na opozycjonistów nie pasuje do historii jego życia.
– Moim zdaniem uzyskanie przez B. azylu w Polsce było początkiem jego problemów. Bo odtąd stał się zagrożeniem dla Putina, mógł realnie zacząć tworzyć w Polsce struktury opozycyjne, podobną opozycję antyputinowską, jaka jest na Litwie czy w Niemczech – sugeruje jeden z naszych rozmówców. I uważa, że dlatego podjęto wobec B. „ukierunkowane działania”.
I stawia hipotezę: „podprowadzono” pod niego Viktara P., syna funkcjonariusza białoruskiego KGB. A ludzi z fundacji Nawalnego „podszedł” Andriej Matus, człowiek rosyjskich służb, podsuwając im esemesy, które uderzyły w Anatolija B. i w Niewzlina. – Matus przekazał screeny esemesów, żeby totalnie zantagonizować dwa środowiska opozycyjne i tak się stało – są skłócone „na noże”. Ręce zacierać może tylko Putin i cieszyć się z obrotu wydarzeń zaplanowanego w ramach tej operacji – uważa nasz rozmówca.
W polskim śledztwie jesienią ubiegłego roku został przesłuchany Michaił Chodorkowski. Miliarder Niewzlin, który miał za wszystkim stać – nie.
Przemyślana strategia Rosji
Czy cała akcja – wymyślenia ataków i wynajęcie obcokrajowców – nie wygląda na zaplanowaną operację rosyjskich służb?
– Absolutnie wygląda to na inspirację Rosji. Rekrutowanie przez rosyjskie służby do różnych zadań ludzi z półświatka to ich typowe działanie. Są dwa kierunki: Telegramie i właśnie angażowanie ludzi ze świata przestępczego, jak w przypadku pobicia Nawalnego, gdzie rekrutowali się ze środowiska pseudokibiców, czy jak w przypadku podpaleń hali przy Marywilskiej, gdzie z kolei wynajęto Ukraińców – mówi nam Piotr Niemczyk, były wiceszef Zarządu Wywiadu UOP. – Rosja ma w tym ogromny interes, bo jednocześnie niszczy sympatię do ludzi, którzy działają na zlecenie rosyjskich służb. To przemyślana strategia i Rosjanie, niestety ją konsekwentnie realizują – wskazuje Niemczyk.
Jak tłumaczy, służbom często łatwiej wysłać wynajętego Polaka czy Ukraińca niż rosyjskiego oficera wywiadu, któremu trzeba budować kamuflaż. – Nie mówiąc o tym, że do napaści czy aktu terroru kryminalnego, szuka się kogoś, kto wie, jak nie dać się szybko złapać, a przestępcy to potrafią – konkluduje.