W ubiegły poniedziałek minął termin na zgłaszanie protestów w majowych wyborach prezydenckich. W dzisiejszej rozmowie w Radiu Zet I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska poinformowała, że ich liczba przekroczyła 50 tys. – Ponad 90 proc. to są protesty powielane, których wzór został udostępniony przez posła Giertycha. Pracownicy SN nazywają je „giertychówkami” – powiedziała.
- Z tych „giertychówek”, które wpłynęły do SN, bardzo duża liczba – parę tysięcy protestów – ma PESEL-e posła Giertycha, bo ludzie nie potrafili nawet wpisać swojego PESEL-u – dodała. Jednocześnie wyjaśniła, iż „protest, który jest dotknięty tego typu wadami będzie pozostawiony bez rozpoznania”.
Czytaj więcej
Karol Nawrocki może objąć urząd prezydenta nawet bez uchwały Sądu Najwyższego stwierdzającej ważn...
Małgorzata Manowska o możliwości przeliczenia wszystkich głosów
Manowska była pytana, czy Sąd Najwyższy zdąży do 2 lipca z rozpatrzeniem protestów wyborczych. - Nie można powiedzieć tego z całą pewnością, bo nie wiem, jakie wrogie akcje są przed nami – przyznała. Jak doprecyzowała, chodzi o „zasypywanie SN jakimiś pismami, różne akcje sprzeczne z prawem".
I Prezes SN odniosła się również do kwestii głosów oddanych na Rafała Trzaskowskiego, które zostały przypisane Karolowi Nawrockiemu. Przypomniała, że takie sytuacje zdarzały się w przeszłości. - Mam postanowienie SN z 2010 roku, postanowienie Izby Pracy, gdzie przypisano w II turze źle głosy i Sąd Najwyższy wprost wyraził opinię, że protest jest zasadny, ale nie ma wpływu na wynik wyborów. To nie jest jakaś wielka tragedia, jakiś skandal. To nie jest rzecz, która się pierwszy raz zdarzyła – zaznaczyła.