Od czwartku trwa w Brukseli szczyt szefów państw członkowskich. W poniedziałek mają oni zdecydowali nie tylko o przyszłości UE, ale także zmianach, które już niedługo mogą uniemożliwić polskim firmom konkurowanie na unijnych rynkach.
„Rzeczpospolita" próbowała ustalić, z jakim stanowiskiem jedzie polska delegacja. W Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które odgrywa główną rolę w kwestiach społecznych, usłyszeliśmy, że polski rząd nie chce zdradzać swojego stanowiska przed rozpoczęciem negocjacji na unijnym szczeblu.
Pierwszy punkt zaplanowanego na poniedziałek posiedzenia Rady UE dotyczy zmian w delegowaniu pracowników. Na podstawie tych przepisów kilkadziesiąt tysięcy polskich firm deleguje do innych państw UE nawet pół miliona pracowników rocznie.
– Z naszych szacunków wynika, że przy wdrożeniu najmniej korzystnych propozycji w Polsce pracę może stracić nawet 400 tys. osób, a w całej Unii milion delegowanych pracowników – mówi Wioletta Żukowska-Czaplicka, ekspert Pracodawców RP.
Wszystko wskazuje na to, że te regulacje obejmą także naszą branżę transportową i kilkuset tysięcy kierowców zawodowych, którzy zdominowali przewóz towarów na unijnych drogach.