Sprawa dotyczyła kobiety, która domagała się sprostowania protokołu powypadkowego, ustalającego przyczynę i okoliczności wypadku przy pracy jej zmarłego męża.
Mężczyzna podczas przerwy w pracy spożył posiłek (kanapkę z kiełbasą) przyniesiony z domu. Po nim bardzo źle się poczuł. W efekcie odwieziono go do szpitala, gdzie zmarł. Przyczyną śmierci okazało się zatrucie.
Pomiędzy żoną zmarłego i jego pracodawcą wywiązał się konflikt dotyczący uznania tego zdarzenia za wypadek przy pracy.
Kobieta twierdziła, że należy je tak zakwalifikować. Wiąże się to dla niej bowiem z wymiernymi korzyściami. Przysługiwałaby jej bowiem renta rodzinna wypadkowa, która jest świadczeniem korzystniejszym niż ogólna renta rodzinna, bowiem obowiązują minimalne gwarancje jego wysokości. Dodatkowo otrzymałaby z ZUS jednorazowe odszkodowanie.
Firma twierdziła jednak inaczej. Powód? Pracodawca musiałby płacić wyższe należności na ubezpieczenie wypadkowe. Stopa procentowa składki na to ubezpieczenie zależy bowiem od kategorii ryzyka ustalonej dla danej grupy działalności oraz liczby poszkodowanych i narażonych w danym zakładzie. Śmiertelny wypadek niekorzystnie wpływa na te kwestie.