Są jak Batman i Joker. Choć każdy z nich lubi myśleć, że jest tym pierwszym, stali się do siebie łudząco podobni i są równie cyniczni. Nie istnieją bez siebie, a ich odwieczny konflikt niesie za sobą wyłącznie destrukcję. Jarosław Kaczyński i Donald Tusk nie tylko stali się własnymi zakładnikami, ale jeszcze kolejny już rok przetrzymują nas wszystkich w spowitym mrokiem Gotham City. A ci, którzy z niego uciekli, nazywani są symetrystami.
Czytaj więcej
Po 9 czerwca głosy o zmęczeniu Polaków rywalizacją Kaczyńskiego i Tuska będą musiały przycichnąć.
I tak kampanię do Parlamentu Europejskiego Tusk i Kaczyński sprowadzają właśnie do wzajemnych oskarżeń nawet nie o podatność na rosyjskie wpływy, co wprost agenturę. Zamiast rozmowy o przyszłości Europy, bezpieczeństwie energetycznym, kryzysie migracyjnym, katastrofie klimatycznej – jest piaskownica.
Być jak Putin i Kaczyński
W filmie „Być jak John Malkovich” główny bohater, a więc sam aktor, poprzez portal wkracza w uniwersum, gdzie każdy nie tylko wygląda dokładnie tak jak on, ale posługuje się językiem złożonym wyłącznie z dwóch słów: jego imienia i nazwiska. Znajduje się oto w restauracji, gdzie jego sobowtór, pokładając się na fortepianie, w cekinowej sukni wykonuje piosenkę, intonując w kółko „John Malkovich, John Malkovich, John Malkovich”. Z karty zamówić można wyłącznie Johna Malkovicha. Siedzący przy stolikach dialogują: „– John Malkovich? – John Malkovich!”. Nic dziwnego, że nasz zlany potem bohater chce czym prędzej z tej rzeczywistości uciec.