Od niedawna osoby wyjeżdżające z Polski mogą wywozić więcej hełmów i kamizelek kuloodpornych. Ma to znaczenie głównie dla podróżujących na Ukrainę, a także dla instytucji pomagającym wschodniemu sąsiadowi. Wcześniej wywóz był blokowany przez wyjątkowo restrykcyjne unormowania. Mimo korzystnej zmiany przepisów na większy eksport wciąż trzeba mieć zezwolenie ministra gospodarki.
Problemy z wywozem
Od kiedy sytuacja na Ukrainie stała się napięta, polscy celnicy kilkukrotnie udaremniali wywóz kamizelek kuloodpornych i hełmów bez wymaganego zezwolenia ministra gospodarki. Przewożącym groziło do dziesięciu lat więzienia, ale prokuratorzy część spraw umorzyli ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.
W jednej ze spraw biegli zbadali zarekwirowany sprzęt. Na ponad 500 przewożonych hełmów 116 spełniało normy wojskowe, wymagało więc pozwolenia na wywóz. Reszta sprzętu nie, gdyż mogła pochodzić z demobilu lub z rynku cywilnego. Kamizelki i hełmy tego typu często jednak tylko iluzorycznie chronią przed kulami. Jak mówi Krzysztof Dędek, prezes firmy Maskpol, krajowego potentata w produkcji środków ochrony indywidualnej, kamizelka lub hełm są uznawane za wojskowe, gdy spełniają polską normę balistyki i powstały na zamówienie wojska. – W teorii możliwe jest więc wyprodukowanie cywilnego sprzętu kuloodpornego o podobnych parametrach, w praktyce jednak powstaje on wyłącznie na zamówienie prywatnych odbiorców i w pojedynczych egzemplarzach – tłumaczy.
To powoduje, że organizacje są zmuszone przewozić sprzęt typu wojskowego. A na to potrzebne jest zezwolenie.
– Prawo nie nadąża za rzeczywistością, bo na wywóz sprzętu chroniącego życie potrzebne jest takie samo zezwolenie jak na czołg – mówi Tomasz Czuwara z Fundacji Otwarty Dialog, która pomaga w przekazywaniu hełmów i kamizelek kuloodpornych na Ukrainę.