„Są dowody, że trzy osoby przeżyły katastrofę smoleńską”, „Samolot został obezwładniony na wysokości 15 metrów”, „Ekspertyza czarnych skrzynek potwierdza, że uderzenia w brzozę nie było”, „Czarne skrzynki zostały sfałszowane. Mamy dowody”, „Gdyby nie zablokowano lustracji, to nigdy nie doszłoby do dramatu smoleńskiego” – to tylko część hipotez Antoniego Macierewicza dotyczących katastrofy smoleńskiej, które się nie potwierdziły.
„Sześć osób mogło przeżyć”, „Tupolew został zestrzelony”, „Podłożyli ładunki w dwóch tupolewach” – to z kolei kilka z wielu okładkowych tytułów, którymi szafowały media wspierające PiS, od lat robiące z tragedii narodowej dochodowy przemysł.
A przyczyny katastrofy smoleńskiej? Tych przez lata politycy PiS, przedstawiciele podkomisji smoleńskiej i media namnożyły bez liku.
Czytaj więcej
Prezes PiS wciąż szuka podziałów i z braku innej monety znów sięga po katastrofę sprzed 12 lat.
Słyszeliśmy już o „sztucznej mgle”, „elektromagnesie”, „sztucznym helu”, „wybuchu wewnętrznym”, o tym, że „samolot rozpadł się na wysokości 36 metrów”, że „samolot nie zszedł poniżej 100 metrów” i wielu innych hipotezach, którymi moglibyśmy zadrukować całą stronę. Najnowsza teoria spiskowa, którą opublikowało bliskie PiS czasopismo, krzyczy z okładki, że „to był wybuch termobaryczny”, a podtytuł dodaje: „dowody na rosyjską zbrodnię w Smoleńsku”. To kolejna z rewelacji, które media związane z PiS ogłaszają co roku przed rocznicą katastrofy smoleńskiej.