Reklama

Dagmara Jaszewska: Maks Korż i fenomen ruskiego hip-hopu, czyli rock and roll dzieje się dziś na Wschodzie

Rosyjski hip-hop jest dziś dla młodzieży ze Wschodu tym, czym był punk rock w latach 80. dla młodych z Zachodu. Nurty te łączy hasło: „My, młodzi, niezadowoleni, przeciwko całemu światu”. Koncerty Maksa Korża są dla młodych, którzy, niezależnie od tego, czy są z Rosji, Białorusi czy Ukrainy, są tak samo wściekli na czasy, w których przyszło im żyć – pisze kulturoznawczyni Dagmara Jaszewska.

Publikacja: 18.08.2025 18:24

Dagmara Jaszewska: Maks Korż i fenomen ruskiego hip-hopu, czyli rock and roll dzieje się dziś na Wschodzie

Foto: Itokyl/Wikimedia/ CC BY-SA 4.0

Na koncercie białoruskiego rapera Maksa Korża młodzież ze Wschodu bawiła się więcej niż żywiołowo. Doszło do „incydentów” (niedozwolone skakanie z trybun na płytę stadionu, potyczki z ochroną) zakończonych aresztowaniami. Największy zarzut dotyczy oczywiście pojawienia się wśród uczestników koncertu flagi OUN-UPA, przywołującej zbrodnie banderyzmu.

Reklama
Reklama

Nie chcę wybielać zachowania uczestników tego koncertu ani usprawiedliwiać przypadków złamania prawa. Nie tylko zresztą Polacy są oburzeni tymi zajściami – również wielu Ukraińców wyraża w internecie poczucie wstydu i żenady. Uważam jednak, że opisywane zdarzenia nie usprawiedliwiają tak brutalnych, nienawistnych komentarzy, tego powszechnego i jednogłośnego potępienia Ukraińców przez Polaków w mediach społecznościowych (epitety: „dzicz”, „bydło” to jedne z łagodniejszych).

Wszyscy Ukraińcy to banderowcy?

Banderowska flaga zadziałała niczym iskra – wywołała wybuch nienawiści etnicznej, uwalniając zakorzenione stereotypy (Ukraińcy – banderowcy) i resentymenty Polaków względem przybyszów z Ukrainy. A przede wszystkim – wracające jak bumerang – rozczarowanie ich „niewdzięcznością”.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Donald Tusk i gorący tygiel emocji po koncercie Maksa Korża

Przez tę flagę założono, że był to „koncert ukraiński” – mimo że występował na nim białoruski raper, a słuchaczami byli też Białorusini, przedstawiciele innych nacji bloku wschodniego, a także rozmaici fani Korża, którzy ściągnęli do Warszawy z całej Europy. Mimo to uznano, że to uchodźcy wojenni z Ukrainy, imigranci z trawionego przez wojnę kraju urządzili sobie pokaz siły na naszym – narodowym, nomen omen – stadionie. I zamiast siedzieć cicho w podziękowaniu za gościnę, płacząc nad losem Ukrainy, dziko sobie w Warszawie harcowali.

Reklama
Reklama

Trzeba przyznać, że wcale nie było trudno o taką interpretację. W filmikach z koncertu naprawdę widać niespotykaną na innych imprezach euforię, wręcz szaleństwo tłumu, tańce połączone z pokazami siły (pompki, skłony, przysiady); nagie torsy i wywijanie koszulkami. Mało kto wie, że to jest jednak normą na koncertach Maksa Korża – wszechobecne pogo, histeria itd.

Dwiż, czyli fenomen koncertów Maksa Korża

Koncerty Korża zawsze rozpoczynają się od utworu „Rozniesiemy stadion” – i tak się później dzieje. Nawet więc jeśli jakieś drobne uszkodzenia stadionu miały miejsce, to nie w akcie wrogości wobec Polaków. Czytałam internetowe komentarze ludzi z Kazachstanu, Anglii, Niemiec, Hiszpanii (członków tamtejszych diaspor ze Wschodu, ale nie tylko). Większość traktuje te koncerty jako coś w rodzaju rytuału przejścia – co trzeba przeżyć przynajmniej raz w życiu i co „zmienia człowieka na zawsze”. Stadionowe koncerty białoruskiego rapera są dla rosyjskojęzycznej młodzieży jak dla muzułmanów pielgrzymka do Mekki. To część młodzieżowej kultury, której nie znamy.

Pojawiają się już w polskich mediach pierwsze próby tłumaczenia tego fenomenu. Kluczem do jego zrozumienia ma być tajemniczy „dwiż” – tłumaczony jako impreza, dzianie się, energia życia i młodości. To coś jak zachodni „vibe”. Młodzi ze Wschodu nie chcą ideologii – chcą dobrej zabawy, jak młodzi na Zachodzie.

Teksty Korża są o pragnieniu wolności i normalności; o sile młodych i ich wielkich pragnieniach (przede wszystkim – pragnieniu miłości). Przekaz brzmi: „Roznieśmy stadion naszą młodością, siłą, która nie chce mieścić się w kagańcu polityki; która chce być silna, zdrowa i radosna”.

Hip-hop w języku okupanta – braterstwo Słowian

Dlaczego Maks Korż rapuje po rosyjsku? To oburza nie tylko Polaków, bo nie tylko dla nas język narodowy jest kluczowy w walce o niepodległość (już od czasów historii dzieci wrzesińskich czy „Roty” Konopnickiej). Oburzonych rapowaniem w języku okupanta jest też wielu Ukraińców (na czele z ambasadorem Ukrainy w Polsce!). Ale to język rosyjski łączy dziś młodych z różnych krajów postsowieckich (również tych, które toczą ze sobą wojny). Nie jest on dla młodych żadnym symbolem politycznego zniewolenia, a raczej ponadpolitycznym narzędziem komunikacji.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: O czym nie mówi Maks Korż

Korż tworzy po rosyjsku, aby dotrzeć do odbiorców z całego obszaru postsowieckiego. Potępia napaść na Ukrainę, ale trochę powściągliwie (bo chce grać koncerty również w Rosji). Nie antagonizuje. Według bawiącej się na Narodowym młodzieży głosi jedność Słowian i przyjaźń między wschodnimi narodami. Wyobraźmy więc sobie koncert, na którym młodzi Ukraińcy i młodzi Rosjanie rzucają się zgodnie w wir pogo...

Ruski hip-hop – subkultura, a może nawet kontrkultura?

W komentarzach pod relacjami z koncertów Maksa Korża młodzież ze Wschodu i Zachodu zgodnie powtarza, że czegoś takiego nie ma w zachodniej Europie, że jest to fenomen, którego można zazdrościć. Ale ten fenomen to więcej niż Korż, to postradziecki hip-hop. Subkultura, a może nawet kontrkultura? Własny styl: zero tatuaży czy spodni opuszczonych do kolan. Za to krótkie spodenki, bluzy Nike, schludne fryzury. Tak wygląda czołowy postsowiecki raper i tak samo wyglądają jego fani (dla polskiej młodzieży słuchającej hip-hopu chyba trochę dresiarsko...). I to oryginalne wschodnie pogo, którego nieodłącznym elementem jest wywijanie koszulkami (ostatnio widziałam je na archiwalnych nagraniach z występów Beatlesów).

Czytaj więcej

Mściwy Kreml ściga opozycyjnych artystów. Nawet w Azji

Być może współczesny ruski hip-hop jest dla młodzieży ze Wschodu tym, czym punk rock w latach 80. dla młodych z Zachodu. Inne były wtedy konteksty, ale czy nie łączy tych nurtów hasło: „My, młodzi, niezadowoleni, przeciwko całemu światu”? Nasza młodzież nie buntuje się aż tak bardzo. Ale można napotkać w sieci komentarze, że chciałoby się i nam doświadczyć czegoś podobnego i poczuć się częścią takiej wspólnoty. „Wczoraj byłem sam, a dzisiaj jest ze mną cały tłum” – rapuje Korż. Teraz rock and roll dzieje się na Wschodzie.

Mogliśmy uniknąć oceanu jadu i nienawiści płynącego dziś szerokim strumieniem pod adresem Ukraińców

Można było przewidzieć, że będą prowokacje z flagą (podobne były na koncercie w ubiegłym roku w Pradze) – i choćby lepiej egzekwować zakaz wnoszenia flag (który na koncercie obowiązywał). Można było dać silniejszą ochronę, wiedząc, jaki jest styl zabawy fanów ruskiego hip-hopu. Uprzedzić, że będzie dziko, niczym na koncercie Dezertera w latach 80. Można było przygotować się na spontaniczne imprezy na mieście przed koncertem (wiedząc, że to obowiązkowy element każdego koncertu Korża) i na najazd fanów z całego świata. To wszystko dałoby się przewidzieć, gdyby w instytucjach miejskich pracowali spece od kultury i komunikacji, którzy tłumaczyliby urzędnikom kulturowe fenomeny. Może wówczas uniknęlibyśmy oceanu jadu i nienawiści płynącego dziś szerokim strumieniem pod adresem Ukraińców.

Reklama
Reklama

Foto: Paweł Krupecki

Ale ten koncert – używając modnej angielskiej składni – był o kulturze hip-hopu, a nie o ukraińskiej pogardzie dla Polaków. O młodych ze Wschodu, którzy, niezależnie od tego, czy są z Rosji, Białorusi czy Ukrainy, są tak samo wściekli na czasy, w których przyszło im żyć. Których nie bardzo obchodzi polityka. A my mogliśmy dzięki niemu ujrzeć dobitnie własne stereotypy i uprzedzenia, które w nas płytko drzemią, czekając tylko na pretekst, by agresywnie wybuchnąć.

Dagmara Jaszewska

Dagmara Jaszewska

Foto: mat. prywatne

Autorka

Dagmara Jaszewska

Kulturoznawczyni z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

Na koncercie białoruskiego rapera Maksa Korża młodzież ze Wschodu bawiła się więcej niż żywiołowo. Doszło do „incydentów” (niedozwolone skakanie z trybun na płytę stadionu, potyczki z ochroną) zakończonych aresztowaniami. Największy zarzut dotyczy oczywiście pojawienia się wśród uczestników koncertu flagi OUN-UPA, przywołującej zbrodnie banderyzmu.

Nie chcę wybielać zachowania uczestników tego koncertu ani usprawiedliwiać przypadków złamania prawa. Nie tylko zresztą Polacy są oburzeni tymi zajściami – również wielu Ukraińców wyraża w internecie poczucie wstydu i żenady. Uważam jednak, że opisywane zdarzenia nie usprawiedliwiają tak brutalnych, nienawistnych komentarzy, tego powszechnego i jednogłośnego potępienia Ukraińców przez Polaków w mediach społecznościowych (epitety: „dzicz”, „bydło” to jedne z łagodniejszych).

Pozostało jeszcze 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polacy wychodzili sobie defiladę w Święto Wojska Polskiego. Nieprawdą jest, że czci się wyłącznie porażki
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Piąta rocznica wielkich protestów. Co się dzieje na Białorusi?
Opinie polityczno - społeczne
Największe kłamstwo wyboru Karola Nawrockiego. PiS sprzedaje nową narrację
Opinie polityczno - społeczne
Pracownicy: Działania dyrektora Ruchniewicza budzą nasze poważne wątpliwości
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: W Sejmie PiS pokazało butę i arogancję. Czy triumfalizm i pycha ich zgubią?
Reklama
Reklama