Poeta nie powinien wprost mówić, że coś jest piękne albo brzydkie. Może nie dopowiadać, nie stawiać wszystkich kropek nad „i”, zadawać trudne pytania, a nawet zakładać szaty spowiednika. Ale nie może rozmywać granic pomiędzy dobrem a złem. Zwłaszcza w obecnej dobie autokratów zza wschodniej granicy, którzy stawiają na bezprawie i agresję.
Maks Korż i awantura na Stadionie Narodowym w Warszawie. Dlaczego białoruski raper nie nazywa rzeczy po imieniu?
Maks Korż nie nazywa ich po imieniu, mimo że nie znajduje się w zasięgu Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina. Co mówił podczas głośnego koncertu w Warszawie? Zwracając się do Polaków, przekonywał, by w tych „trudnych czasach” pamiętali, że „polityka – to polityka, a zwykli ludzie – to zwykli ludzie”. – Nie daj Boże, by ktoś wam kiedyś powiedział, że ten jest wrogiem, albo ten. Zapamiętajcie: najważniejszym wrogiem każdego narodu jest zwykła manipulacja – przemawiał.
Czytaj więcej
- Otrzymałem właśnie informację, wobec 63 osób jest wszczęte postępowanie o opuszczenie kraju – i...
Trudno się tu połapać. Kto kim manipuluje? Białorusini mają nie wierzyć antypolskiej propagandzie Łukaszenki, czy Polacy mają mieć dystans do przekazu własnych mediów i rządu na temat sytuacji po drugiej stronie granicy? Podobnie z trwającą już czwarty rok pełnoskalową wojną. Korż w Warszawie mówił, że „żaden ojciec nie wychowuje swojego syna po to, by wysłać go na śmierć”. Mówił też o „ogromnej liczbie ludzi, którzy stali się zakładnikami”. Nie precyzował, który naród ma na myśli. Jeżeli chodziło mu o Rosję, to przecież nie może nie wiedzieć tego, że kilkadziesiąt tysięcy Rosjan miesięcznie zgłasza się do armii i idzie na wojnę wyłącznie dla pieniędzy.
Wykrzyknął też kilka razy „Zatrzymaj wojnę”, nie precyzując odbiorcy swojego przekazu. Do kogo kieruje te słowa? Raczej nie do Wołodymyra Zełenskiego czy Donalda Trumpa. Skąd te niedopowiedzenia u piosenkarza, który od kilku lat nie koncertuje w Rosji i na Białorusi? Konformizm, neutralność, a może niechęć do palenia wszystkich mostów?