Tu nie chodzi o naiwność, ale raczej dobrze przemyślaną taktykę. Od dwóch dni Europejczycy debatują o miejscu, w którym mógłby się odbyć szczyt Wołodymyra Zełenskiego i Władimira Putina. Po rozmowie telefonicznej Donalda Trumpa z Viktorem Orbanem pojawił się na tej liście Budapeszt, choć autorytarny węgierski premier tego nie potwierdził. Kandydaturę Genewy zaproponował Emmanuel Macron i władze Szwajcarii natychmiast to podchwyciły.
Zapewniły nawet, że nie zatrzymają ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne Putina, skoro przybywałby „z misją pokojową a nie w celach prywatnych”. Podobnie do tego podszedł kanclerz Austrii Christian Stocker. Wysunął on z kolei kandydaturę Wiednia wskazując, że miasto „ma długą tradycję pośredniczenia w rozwiązywaniu konfliktów”.
Europejczycy chcą pokazać Trumpowi, że to Putin stoi na drodze do pokoju
Tyle, że krwawy rosyjski dyktator do żadnego szczytu z Zełenskim się nie szykuje. W czasie poniedziałkowej rozmowy telefonicznej z Trumpem mówił jedynie, że jest gotowy „podnieść poziom dwustronnych delegacji”. Z kolei szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow wskazał, że takie spotkanie „wymagałoby bardzo starannych przygotowań”. Wcześniej Rosja zaproponowała jako miejsce spotkania Moskwę doskonale rozumiejąc, że ukraiński przywódca musi ją odrzucić. Wszystko to składa się na taktykę kluczenia, gry na czas, w której Rosjanie stali się mistrzami.
Putin jest przekonany, że ma przewagę na froncie i mimo gigantycznych strat w ludziach (ukraiński sztab generalny podał, że wynoszą one już 1,07 mln rannych i zabitych) oraz w sprzęcie, może jeszcze przez rok-dwa prowadzić ofensywę. Jeśli więc do spotkania miałoby kiedykolwiek dojść, to po to, aby zasadniczo Zełenski zgodził się na kapitulację. Właśnie to rozumieją Rosjanie pod stwierdzeniem, że przed szczytem trzeba ustalić wszystkie szczegóły porozumienia pokojowego.
Czytaj więcej
Jakie gwarancje USA? Co z rozmowami Putina z Zełenskim? Jakie ustalenia terytorialne? Po szczycie...